Olgierd Kwiatkowski, Interia: Jest pan zaskoczony zwycięstwem Huberta Hurkacza na początku sezonu 2021 w turnieju ATP w Delray Beach? Mariusz Fyrstenberg, kapitan reprezentacji Polski w Pucharze Davisa, finalista US Open w deblu z 2011 roku: Z jednej strony jestem zaskoczony. Trwa pandemia. W związku z tym pojawiało się mnóstwo znaków zapytania. Nie wiadomo było na przykład, czego można się było spodziewać po przeciwnikach. Z drugiej strony, Hubert niedawno był w pierwszej 30-tce ATP. To najwyższy poziom na świecie. Ma renomę., Uważnie przyglądałem się jego grze i widziałem, że Hubert bardzo poprawił niektóre elementy gry, przede wszystkim pierwszy serwis. Miał bardzo wysoką skuteczność tego zagrania. Starał się trzymać cały czas piłkę w korcie, czekał na błędy, jak była okazja, to starał się przyśpieszyć. Widać, że cały czas się rozwija i idzie do przodu. To optymistyczne. Zwycięstwo w turnieju dla tenisisty zawsze stanowi silny psychiczny bodziec na przyszłość. Czy tak będzie w przypadku Huberta? - Tak uważam. Hubert nie miał ostatnio dobrych rezultatów. Potrzebował tego zwycięstwa. Ale w tenisie dochodzi ten aspekt psychiczny. Jest ogromna różnica między wygraną a porażką w finale turnieju. To niby tylko jeden mecz, każdy z zawodników niby osiąga dobry wynik, ale zwycięstwo to coś więcej niż trofeum, daje ogromnego "kopa". Zbliża się wielkimi krokami Wielki Szlem. Ta wygrana w przededniu Australian Open - Hubert nie mógł sobie wymarzyć lepszego początku sezonu. Ale, niestety, teraz czeka go dwutygodniowa kwarantanna po przylocie do Australii. - I to nie jest dobre. Hubert będzie musiał znaleźć sposób, żeby podtrzymać formę. Ma jednak doświadczenie, wie jak się zachowywać w tym okresie, jak trenować. Ma pewien luz psychiczny, bo udowodnił, że jest w formie. Wtedy i treningi wyglądają inaczej, są bardziej efektywne. Mówiąc żartem, mając wybór, czy lepiej wygrać, czy przegrać w Delray Beach, to każdy wybrałby zwycięstwo. W Australii Hubert nadal będzie miał przewagę nad rywalami. W tym trudnym pandemicznym momencie ma za sobą cztery mecze i wszystkie wygrane. To jest najważniejsze, bo innym w tym czasie brakuje ogrania. On przed Australian Open osiągnął wielki sukces nie tylko pod względem sportowym, rankingowym i pieniężnym, ale turniej i wynik na Florydzie był ważnym etapem przygotowań. Mam nadzieję, że w Australii o coś powalczy. Po tak udanym początku oczekiwania rosną. Jak daleko może zajść w tym roku Hubert Hurkacz? - Wiele zależy od turniejów wielkoszlemowych, w których zawsze najbardziej stresujący jest pierwszy mecz. Dla nikogo pierwsza runda nie należy do łatwych. Dobrze, żeby w Melbourne Hubert miał dobre losowanie i zagrał z przeciwnikiem niezbyt wymagającym. W Australii będzie rozstawiony i z najlepszymi zagra ewentualnie dopiero w III i IV rundzie. Ale wszystko to, co się teraz dzieje wokół nie pozwala na trafne prognozy. Nie wiemy, kto jest w jakiej formie, jak gra, bo nigdzie nie możemy nikogo zweryfikować. Dlatego, podkreślam, wygrana Huberta to wielki pozytyw, należy ją docenić. Kolejnym polskim tenisistą w rankingu ATP - blisko pierwszej setki - jest Kamil Majchrzak. Pod koniec poprzedniego sezonu zmienił trenera. Jak to może wpłynąć na jego karierę? - Widocznie potrzebował zmiany. Tu nie chodziło konkretnie o osobę trenera. Poprzedni szkoleniowiec Kamila Tomasz Iwański jest bardzo dobrym trenerem, ale długo pracowali ze sobą, coś się wypaliło i potrzeba było zmiany środowiska. Obaj pozostają w dobrych stosunkach, utrzymują stały kontakt. Kamil pracuje teraz w Szwecji w akademii w Sztokholmie, współpracuje z uznanym szkoleniowcem Joakimem Nystroemem. Niestety, Kamil zmagał się z Covidem. Ciężko przechodził tę chorobę. Dopiero teraz wznowił treningi. Dobrze, że choroba dotknęła go w grudniu, a nie teraz. Rozmawiałem z nim. Powiedział, że ćwiczy już na 100 procent i zdąży na Australian Open. Jak ma pan przewidywania na ten sezon? Jest wiele znaków zapytania, wiele niepewności w związku z pandemią. - Kryzys finansowy na świecie bardzo źle wpływa na tenis. Największym zagrożeniem dla świata tenisa stanowi wycofywanie się sponsorów. To uruchamia łańcuch wydarzeń. Sponsorzy się wycofują, turniejów jest coraz mniej, a te które są, będą bardzo mocno obsadzone. To dotyczy turniejów nie tylko na najwyższym szczeblu, ale również tych niższej rangi challengerów czy futuersów. Zawodnicy z niższymi rankingami mają wielki problem, by gdziekolwiek się załapać i budować swój ranking. Młodzi tenisiści, z niewyrobioną pozycją mają więc trudne zadanie, bo nie mają możliwości zdobycia kolejnych punktów. Ta sytuacja sprzyja natomiast tym zawodnikom, którzy są już wysoko postawieni w tenisowej hierarchii. Nie jest to dobra wiadomość dla polskiego tenisa. W czołówce są Hubert Hurkacz i Kamil Majchrzak, ale potem dopiero w trzeciej setce Kacper Żuk, w piątej setce - Daniel Michalski. To oni nie mogą wykonać tego kroku naprzód. - Rozmawiałem wczoraj z Kacprem Żukiem. Opowiadał mi z żalem, że niedawno grał w turnieju ATP w Antalyi, a teraz zgłosił się do challengera i nie dostał się nawet do eliminacji. To pokazuje skalę problemu. Sytuacja jest niestabilna, nie do przewidzenia. Trudno w takich warunkach planować kariery. W światowym tenisie dojdzie w końcu do pełnej zmiany warty? Czy wielkich Djokovicia, Nadala, Federera zastąpią młodsi zawodnicy i kto to będzie? - Najbardziej podoba mi się gra Stefanosa Tsitsipasa. Gra o tempo szybciej na przykład od Aleksandra Zvereva, który jak dla mnie jest zbyt defensywny. Może to być przełomowy rok dla Greka, jeżeli możemy powiedzieć, że to będzie przełomowy rok dla zawodnika, który już zadomowił się w Top 10 i jest teraz na szóstej pozycji w ATP. Ale on wciąż poszukuje zwycięstwa w Wielkim Szlemie. Jest też Daniłł Miedwiediew. Rosjanin trochę gorzej gra na nawierzchni ziemnej. Reprezentuje tenisowy "old fashion". Gra kontynentalnym uchwytem, mało rotacyjnie, a jego styl polega na czuciu piłki. Takich zawodników już nie ma w tourze. Wygrał Mastersa, dobrze się czuje na szybkich nawierzchniach. To może być dla niego ciekawy sezon. Wiadomo jednak, że dla wszystkich tych "młodszych", w każdym razie dla tych walczących o tron, wciąż wymagającymi rywalami są ci starsi. Od pięciu lat powtarzam, że to już jest ostatni rok Rogera Federera, ale proszę zobaczyć co się dzieje. Szwajcar nadal chce grać. Umiejętnie dobiera kalendarz. Odpuszcza wybrane turnieje, szczególnie te na nawierzchni ziemnej. Zna swoje ciało i słucha go, ma przy sobie świetnych fachowców, którzy mu właściwie doradzają. Tam, gdzie gra, gra na "maksa" i wciąż jest w czołówce. Nie sądzę jednak, żeby Roger wygrał w tym roku szlema. Mecze do trzech wygranych setów są już dla niego zbyt wyczerpujące. Na ziemi wciąż będzie się liczył Rafa Nadal. Novak Djoković ma ten komfort, który zapewnia mu rutyna i doświadczenie, że jest w stanie wytrzymać na najwyższym poziomie mecze do trzech wygranych setów. Cały czas jest w tym aspekcie najmocniejszy. Rozmawiał Olgierd Kwiatkowski II część rozmowy jutro w Interii. A w niej o Idze Świątek, Łukaszu Kubocie i szansach na medal olimpijski w Tokio. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie! Sprawdź!