- Zdecydowanie był to mój najlepszy sezon. Wygrana w turnieju WTA [Bronx Open w Nowym Jorku - przyp. red] wiele znaczyła dla mnie i mojego teamu. Uzyskanie wyższego rankingu pomoże mi w nadchodzącym sezonie dostawać się do tych trudniejszych turniejów, a także od razu do turnieju głównego - mówi 43. rakieta świata. Marzeniem, ale i celem, polskiej tenisistki jest pierwsza dziesiątka rankingu WTA. - Dla mnie, mimo wszystko, to zawsze jest realne. Po to wstaję każdego dnia rano i ciężko trenuję, nawet jak nie wychodzi po mojej myśli. Cel w głowie zawsze jest i ja, i cały mój team wierzymy, że mogę być w pierwszej dziesiątce. Wierzymy jeszcze bardziej po tym, co pokazał ten rok, że naprawdę potrafię wygrywać z niezłymi zawodniczkami. Brakuje jeszcze tych dużych zwycięstw na wielkich kortach, ale mam nadzieję że to po prostu kwestia ogrania i uwierzenia w siebie, w swoje możliwości do gry na wielkich turniejach. Mam nadzieję, że uda mi się to poprawić w nadchodzącym sezonie, bo w tym było z tym różnie. Na pytanie, skąd taka zwyżka formy, poznanianka odpowiada żartobliwie. - Sama chciałabym wiedzieć, zwłaszcza na przyszłość. To tak jest, że czasami wszystko zaczyna do siebie pasować i te wyniki faktycznie przychodzą. Ja już grałam naprawdę nieźle od dłuższego czasu, ale ciągle coś tam mi przeszkadzało. Przegrywałam bardzo bliskie mecze, więc ciągle czułam, że mój ranking mógłby być wyższy, ale cieszę się że w końcu klikneło. Czasami tak się dzieje, że w ogóle nie klika, więc mam nadzieję, że to, co robimy, wychodzi mi na dobre. To sprawia właśnie, że kiedy są takie trudne momenty w trakcie meczów, to potrafię je wygrać. - Linette nie planuje dużych zmian w swoim zespole, jedynie uzupełnienia. - Mark Gellard cały czas będzie ze mną podróżować. Do tego dochodzi mój nowy fizjoterapeuta Rafał Bauer, więc to jest nowy członek zespołu. Ale tak to cała reszta pozostaje właściwie taka sama. Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku dodamy psychologa. - Linette przyznaje, że łatwiej spotkać ją w Chinach niż w jej rodzinnym Poznaniu. - Chyba tak, chociaż faktycznie w tym roku byłam naprawdę sporo w Poznaniu. Przydarzyła się kontuzja po Fed Cupie, więc byłam troszkę dłużej. W tym roku jestem całkiem sporo w Polsce. Mimo to jednak myślę, że w Guangzhou łatwiej mnie spotkać bo trenuję w tym samym miejscu każdego dnia, a tutaj w Poznaniu biegam załatwiam sprawy więc bardzo trudno jest się ze mną skomunikować.