Kania-Choduń w finale pokonała gładko nierozstawioną Katarzynę Wysoczańską 6:0, 6:2. Dzień wcześniej potrzebowała trzech i pół godziny, by do niego awansować. - Byłam bardzo zmęczona po wczorajszym maratonie z Kasią Piter. Wyszłam w stu procentach skoncentrowana, wiedziałam co mam grać i realizowałam swój plan od początku do końca - analizowała w sobotę zwyciężczyni. Ciaś uporał się zaś tego dnia w trzech setach z Janem Zielińskim - 3:6, 6:3, 7:5. - W pewnym momencie byłem w opałach, bo w trzecim secie uciekł "break". Widać było trochę większe nerwy u Janka. Starałem się grać ofensywnie, ale on próbował grać różnorodnie: trochę prowadzić, czasem zwalniać slajsem. Najważniejsze, że poradziłem sobie z jego stylem gry i wszystko potoczyło się po mojej myśli - podsumował. W deblu triumfowali Anastazja Szoszyna wraz z Kanią-Choduń oraz - już po raz czwarty w cyklu - Szymon Walków i Kacper Żuk.