21-letni zawodnik z Nowego Dworu Mazowieckiego w ubiegłym tygodniu odniósł czwarte w tym sezonie zwycięstwo w turniejach rangi ITF, tym razem w Vale de Lobo w Portugalii. Tydzień wcześniej wygrał w Hamburgu. Obecnie jest notowany na 272. pozycji w rankingu ATP, w przyszłym tygodniu awansuje na 259. miejsce. Mimo pandemii Żuk miał bardzo udany rok. Omal nie wygrał seta Marinowi Cziliciowi w ATP Cup, pokonał w tych rozgrywkach Austriaka Dennisa Novaka, w lutym ograł Vaska Pospisila. Olgierd Kwiatkowski, Interia: Czy można być zadowolonym w sporcie z 272. pozycji na świecie. Kacper Żuk, 272. tenisista w rankingu ATP, zwycięzca trzech turniejów ITF w tym sezonie: - Zależy z jakiej perspektywy spojrzeć. Zaczynając ten sezon byłem na 450. pozycji. Potem przez pół roku nie było grania. Po ostatnim zwycięstwie będę na 259. miejscu. W styczniu, gdyby ktoś mi zapowiedział, że skończę na takiej pozycji, taki ranking brałbym w ciemno. Jestem bardzo zadowolony z tego sezonu. Co miało wpływ na ten awans w rankingu? - Naprawdę bardzo ciężko pracowałem. Widziałem potem efekty tej harówki na meczach. Dodatkowo, gdzieś wewnętrznie zmniejszyłem sobie presję, którą w poprzednich latach nakładałem na siebie. Rozwinąłem się w wielu aspektach. Gdyby nie to, że sezon został zawieszony na kilka miesięcy, to byłby pan wyżej w rankingu ATP? Na początku roku było zwycięstwo z Dennisem Novakiem w Australii, znakomity mecz z Marinem Cziliciem, z którym omal nie wygrał pan seta. - Nie podchodzę do tego co robię na zasadzie tego "co by było gdyby". W marcu sezon się zakończył na pół roku, ale dla wszystkich. Byłem wtedy na 305. miejscu. Wróciłem do gry i wygrałem trzy turnieje o puli nagród 25 tysięcy dol. Przez ten okres, w którym miałem możliwość grania, miałem bardzo dobre wyniki. Sezon już pan skończył? - Prawdopodobnie tak. Zastanawiamy się jeszcze, czy nie pojechać na turniej challengerowy do Bratysławy. Nie podjęliśmy decyzji. W challengerach, czyli tej tenisowej drugiej lidze, szło panu gorzej. Najlepszy wynik to półfinał turnieju w Calgary w lutym. Czy rzeczywiście jest ogromna różnica między ITF-ami, a challengerami? - Dużo się zmieniło w czasie pandemii. Teraz w challengerach grają zawodnicy z Top 250, podczas gdy wcześniej występowali w tych turniejach najczęściej tenisiści z czwartej i piątej setki. Poziom dziś jest zdecydowanie wyższy. Ważne jednak, że próbowałem grać takie turnieje. Z różnym skutkiem, ale ogrywałem się z lepszymi zawodnikami, co później zaprocentowało tym, że mogłem zwyciężać w ITF-ach. Kontakt z dobrymi tenisistami ogromnie dużo mi daje, zdecydowanie podnoszę wtedy swój poziom. Które ze zwycięstw z tego roku uważa pan za najcenniejsze? Czy to z Dennisem Novakiem na początku sezonu, czy może z Vaskiem Pospisilem? - Mój przełomowy mecz to pojedynek z Marinem Cziliciem. Zagrałem bardzo dobrze. Przegrałem, ale po walce. Postawiłem się. Z Dennisem Novakiem pokazałem, że on nie gra wcale na dużo wyższym poziomie niż ja. Zaprocentowało to w kolejnych turniejach. Z Vaskiem Pospisilem grałem u niego, w Kanadzie. Przed wyjściem na mecz nie czułem, że jestem w roli przegranego. Miałem w głowie zwycięstwo z Novakiem. A Vasek był wtedy w pierwszej setce rankingu, miał dobre wyniki. Udowodniłem sobie, że wcale nie jestem tak daleko od zawodników z pierwszej setki. A jak daleko jest pan teraz od tego, by zagrać przynajmniej w eliminacjach Wielkiego Szlema? - Jeżeli skończyłbym sezon na pozycji 260., to będzie na styk. Dwa, trzy miejsca zdecydują, czy się załapię do turnieju kwalifikacyjnego. Nie wiem jednak, czy Australian Open się odbędzie, jeżeli tak - jakie będą dokładnie zasady. Wszyscy czekamy na informacje. Nie chcę też nastawiać się za wszelką cenę na występ w Australii. Oczywiście, to wielkie wyróżnienie, ale trzeba patrzeć rozsądnie na cały sezon. Lepiej może będzie jak dobrze przepracuję teraz cały okres przygotowawczy w Polsce i w dobrej formie wejdę w sezon 2021. Z kim pan trenuje obecnie? - Od roku moim trenerem jest Alek Charpanditis (były trener Huberta Hurkacza - przyp. ok). Trenujemy razem z Wojtkiem Markiem we Wrocławiu. Szkoleniowcem odpowiedzialnym za przygotowanie fizyczne jest Przemek Piotrowski, który stale współpracuje z Hubertem. Zresztą, kiedy Hubert jest w Polsce, to razem gramy.