19-letnia tenisistka z Raszyna rozgrywa właśnie kolejny dobry turniej i awansowała do finału turnieju WTA 500 w Adelajdzie. Poprawi swoją pozycję w rankingu WTA, ale zarobi mniej niż mogłaby, gdyby nie pandemia. Za swoją ewentualną wygraną Polka otrzyma 68 570 tys. dolarów, jeśli przegra - 51 tysięcy dol. To dużo, ale i tak mniej niżby otrzymała grając w finale tego turnieju w ubiegłym roku. W 2020 roku, jeszcze przed pandemią, zwyciężczyni z Adelajdy Australijka Ashleigh Barty zgarnęła 146 500 dolarów, a finalistka Ukrainka Dajana Jastremska - 78 160 tys., czyli więcej niż dostanie triumfatorka z tego sezonu. Minus 870 tys. dol. Gdyby porównać ile Iga Świątek otrzymałaby za swoje zwycięstwa odniesione w okresie pandemicznym, a ile w tych samych turniejach, które rozgrywane były w czasach przed koronawirusem, różnica okaże się znaczna. Wielki wpływ miało na to przede wszystkim zmniejszenie kwoty jaką mieli do dyspozycji organizatorzy Rolanda Garrosa. Ubiegłoroczna polska zwyciężczyni paryskiego turnieju otrzymała 1,768 mln dolarów, a Barty, która wygrała w 2019 roku - 2,649 mln dol. Biorąc pod uwagę wszystkie sześć turniejów, które zagrała Polka od powrotu na korty w sierpniu ubiegłego roku do dziś, zarobiła około 870 tys. dol. mniej niż mogłaby dostać grając w tych samych zawodach w dawnych czasach. Największy wpływ na ten bilans miał Roland Garros, bo nie zawsze otrzymywała niższe kwoty. Tenisowe władze, biorąc pod uwagę obecną trudną sytuację i dobro zawodników spoza czołówki, nie obniżyły premii za porażki w pierwszych rundach. Najbardziej "cierpią" więc finaliści. Nie tylko w mniejszych turniejach, ale przede wszystkich w Wielkim Szlemie. To nie tylko przypadek Igi Świątek w Paryżu. Naomi Osaka zgarnęła w tym roku za wygraną w Australian Open 1,885 mln dol., a przed rokiem Sofia Kenin - 2,854 mln dol. Podobnie było u panów. Łączna suma przeznaczona na nagrody w Melbourne wzrosła w porównaniu z poprzednią edycją wzrosła jednak o 12 procent. Organizatorzy zrobili to z ciężkim sercem. Tegoroczne straty Tennis Australia wyceniane są na około 80 milionów dolarów. Czy tenisiści zarabiali za dużo? Broniąc się przed bankructwem pule nagród mniejszych turniejów tenisowych gwałtownie spadają. Na przykład w WTA 500 w Adelajdzie, w którym gra teraz Iga Świątek o blisko 60 procent z 848 tys. dol. do 535 tys. dol. Kilka dni temu pulę nagród ogłosili organizatorzy turnieju ATP 1000 w Miami. Wynosi ona 4,3 miliona dol. Rok wcześniej miało to być 9,7 mln, bo turniej został w ostatniej chwili odwołany, ale w 2019 roku kiedy wygrywał Roger Federer, kwota przeznaczona na premie dla tenisistów wyniosła 9,3 mln euro. Odbywający się właśnie turniej ATP 250 w Cordobie ma pulę nagród 356 tys. dol., rok temu - 610 tys. Średnio organizatorzy turniejów ATP i WTA ograniczyli łączne wydatki na premie dla zawodników o 40 - 50 procent. We wszystkich obowiązuje jednak zasada, że za pierwsze rundy płaci się tak samo jak w ostatnich latach. Ktoś powie, że tenisiści zarabiają i tak dużo i nie zbiednieją. Wydają jednak ogromne pieniądze na swoje sztaby trenerskie, w których działają również psychologowie, fizjoterapeuci. Na ich głowie pozostaje kwestia zorganizowania przygotowań, podróży itp. Koszty tenisowego życia są ogromne. I z tego powodu ograniczenia w zarobkach są budzą niepokój zawodników i ich opiekunów. - Jeśli organizatorzy nie zaproponują większych pieniędzy dla zawodników na turniejach, które są jednak ważne, to dla wielu kwestia gry w takich zawodach będzie bardzo ważna. Jestem zaniepokojony tym, co się dzieje - powiedział trener Gilles Cervara, trener finalisty tegorocznego Australian Open Daniła Miedwiediewa. Olgierd Kwiatkowski