Sądząc po wpisach w mediach społecznościowych, tematem numer jeden w ostatnich tygodniach jest u pani matematyka... Iga Świątek: - Tak, zdawanie jej na poziomie rozszerzonym będzie dla mnie największym wyzwaniem związanym z maturą. Poświęcam nauce tego przedmiotu najwięcej czasu. Teraz właściwie rozwiązuję zadania non stop, bo wciąż mam jeszcze zaległości. Jest intensywnie. Do tego stopnia, że matematyka śni się już po nocach? - Aż tak to nie. Generalnie mój dzień wygląda tak - nauka, trening i znów nauka. Staram się jednak zachować równowagę i też odpoczywać, bo intensywna nauka jest męcząca. Co jeszcze robię? Czytam, nadrabiam zaległości w oglądaniu seriali. A że nie wychodzę z domu z uwagi na pandemię, to mam dużo czasu do zagospodarowania. Obowiązkowe siedzenie w domu jest chyba szczególnie trudne dla przyzwyczajonych do aktywnego trybu życia profesjonalnych sportowców... - Tak, ale jestem po dwóch kontuzjach, więc mam pewne doświadczenie w takim "unieruchomieniu". To też nie jest tak, że obecnie zupełnie zrezygnowałam z ruchu i siedzę bezczynnie. Cały czas wykonuję ogólnorozwojowe ćwiczenia. Staram się być w formie i pilnować, by moje ciało dobrze się czuło. Wszystkie kluby w Warszawie są zamknięte, więc nie mam dostępu do kortów. Mam w domu podstawowy sprzęt, więc ćwiczenia wykonywane normalnie na siłowni mogę spokojnie zrobić i z tego korzystam. Natomiast trzeba się obyć na razie bez treningu czysto tenisowego. Trudno chyba cokolwiek planować teraz wraz ze sztabem szkoleniowym? - Jesteśmy w stałym kontakcie, ale póki co nie wiadomo, kiedy wrócimy do gry, więc czekamy. Nie chcemy spekulować na ten temat. Decyzję podejmie organizacja WTA. Jak na razie wiadomo, że rywalizacja nie zostanie wznowiona przed 13 lipca. Spodziewała się chyba pani już od jakiegoś czasu, że odwołany zostanie sezon na kortach trawiastych? - Tak. Szczerze mówiąc, to nie jestem też przekonana, jak będzie wyglądał ten przełożony na jesień wielkoszlemowy Roland Garros. Mam nadzieję, że się odbędzie, ale też jestem przygotowana na to, że w tym roku w ogóle nie zagram na "mączce". A na wariant, że w tym czasie nie odbędzie się już żaden turniej? Bo takie głosy też się pojawiają... - Na to nie. Nie mam jednak na takie rzeczy wpływu. Byłoby mi przykro, ale mam świadomość, że teraz najważniejsze jest to, by skoncentrować się na pokonaniu koronawirusa. Czuje już pani głód gry i chciałaby wrócić na kort, by chociaż potrenować? - Szczerze mówiąc, to jeszcze nie. Podchodzę do tego na luzie. Cztery tygodnie przerwy, które na razie minęły, to nie jest dla mnie problem. Na co dzień mam dużo tenisa, więc po tej przerwie wrócę głodna gry. To będzie plus obecnej sytuacji. Poza tym - jak wspominałam - miałam już dwie kontuzje, po których nie grałam przez dłuższy czas, więc można powiedzieć, że to nie jest dla mnie nic nowego. Można też chyba powiedzieć, że przymusowa przerwa w grze właśnie teraz to w pani przypadku szczęście w nieszczęściu? Można spokojnie przygotowywać się do matury... - Tak. Staram się dostrzegać pozytywny aspekt tej sytuacji i spożytkować dobrze ten czas. Poza szkolnym egzaminem dojrzałości jako główny cel na ten sezon wymieniała pani w grudniu również igrzyska w Tokio. One jednak zostały przełożone na przyszły rok... - Na początku byłam tym zawiedziona, bo od początku przygotowywałam się do sezonu z myślą o tej imprezie. Miałam to stale z tyłu głowy, razem z maturą. Informacja o przełożeniu igrzysk była więc trochę demotywująca. Takie uczucie towarzyszyło mi jeszcze przez jeden czy dwa dni. Potem po prostu wróciłam do pracy. Staram się działać konstruktywnie. A wiadomo już, czy pandemia nie wpłynie także na termin matury? - Ciężko teraz cokolwiek przewidzieć. Nie wyobrażam sobie zdawania jej zdalnie. Wiele zależy od sytuacji zdrowotnej w kraju. Na lekcjach online pytaliśmy nauczycieli, czy wiedzą coś nowego w tym temacie, ale nie mają jak na razie nowych informacji. Wracając do tematu sportowego, ile czasu będzie potrzeba na powrót do formy po tak dłuższej przerwie? Mowa właściwie o nowym okresie przygotowawczym... - Zgadza się, ale to nie jest jakiś długi okres. Myślę, że sześć, maksymalnie osiem tygodni treningów i będę gotowa. Jeśli tylko będzie szansa na grę, to się stawię. Często podnoszonym tematem ostatnio jest także kwestia tenisistów, którzy zarabiają występami w turniejach, a od miesiąca są tej szansy pozbawieni. Sprawy finansowe związane z obecną sytuację są u pani powodem do zmartwień? - Myślę, że większe znaczenie ma to dla zawodników spoza pierwszej "100" lub nawet "200" światowego rankingu. Oni mają prawdopodobnie cięższą sytuację finansową. Ja obecnie się na tym nie zastanawiam. Jestem dość nową osobą w tourze, mam 18 lat i nie mam póki co takich kosztów jak inni. Próbuję się jednak postawić w ich sytuacji. Wiem, że niektórzy składają petycje do WTA w tej sprawie. Mi to nie przeszkadza, koncentruję się na swojej robocie. Poza tym to dopiero mój drugi rok w tourze, więc nie mam tak dużego wpływu na decyzje. Więcej do powiedzenia mają tenisiści należący do Rady Zawodników, którzy rozmawiają z władzami WTA i ATP. Kwestia realizacji kontraktów z członkami sztabu szkoleniowego w obecnej sytuacji również pani nie martwi? - Myślę, że znamy się na tyle dobrze, że dojdziemy w tej sprawie do porozumienia. Mój tata zajmuje się takimi sprawami, ja mam pod tym względem wolną głowę. Agnieszka Niedziałek an/ krys/