- Jest wyjątkowy. Chciałbyś tak wychować syna, idealny narzeczony dla twojej córki. Zawsze przepuszcza kobiety przodem, każdemu przytrzyma drzwi. Po meczach trzeba go ściągać z kortu, bo chce dać autograf i podziękować każdemu, kto oglądał jego mecz. To nie zdarza się często - powiedział po pierwszych miesiącach pracy z Polakiem amerykański trener Craig Boynton. Nie trzeba łamać rakiet Po dwóch latach niewiele się zmieniło. Boynton nadal jest zachwycony swoim zawodnikiem. Hurkacz wciąż zachowuje się szarmancko wobec otoczenia, kibiców, a zapewne i córek swojego trenera, które w Miami siedziały na trybunach obok swojego taty na każdym meczu jego podopiecznego. Jest jednak jedna wielka różnica. Kiedy na początku 2019 roku Boynton zachwalał Polaka po pierwszych tygodniach współpracy, urodzony we Wrocławiu tenisista, zajmował miejsce w piątej dziesiątce rankingu ATP, a dziś właśnie wskakuje do Top 20. W niedzielę wygrał jeden z najważniejszych turniejów w cyklu ATP - Miami Open. Ma za sobą zwycięstwa w dwóch innych turniejach w Winston-Salem i Delray Beach. Okazuje się, że można znaleźć się w czołówce najlepszych tenisistów świata nie narzekając na to gdzie się w Polsce trenowało, nie krzycząc na sędziów, łamiąc rakietę za rakietą. Można dojść do tego będąc miłym, pracowitym, zdeterminowanym i podejmując właściwe decyzje we właściwym czasie. Zaczął grać w wieku pięciu lat, ale trenował też koszykówkę Hurkacz najwięcej zawdzięcza rodzicom i rodzinie. Dobrze go wychowali, ale i wskazali mu sportową drogę, którą ma podążać. Mama Zofia Maliszewska to była tenisistka, odnosząca sukcesy w kategoriach juniorskich w latach 80. Tata Krzysztof grał w piłkę wodną. Wpływ na karierę miał brat mamy, który był reprezentantem Polski w Pucharze Davisa. Początkowo jednak Hurkacz grał w koszykówkę. Kilka lat trenował w UKK Wrocław. Próbował też sił na basenie. Ale szybko zainteresował się tenisem. Zaczął już grać w wieku pięciu lat. W treningach najpierw pomagała mama i wujek. W Polsce w kategoriach młodzieżowych wcale nie był najlepszy. Długo znajdował się w cieniu Michała Dembka, który prowadził w polskich rankingach, a potem ogrywał go w mistrzostwach Polski skrzatów młodzików, i kadetów. W 2013 roku Hurkacz wygrał jednak z Dembkiem letnie mistrzostwa kadetów. Wkrótce poświęcił się karierze międzynarodowej. Szkoła czy tenis? To właśnie wtedy najbardziej potrzebna była pomoc rodziców przede wszystkim finansowa, ale też merytoryczna. Trzeba postanowić, czy postawić wszystko na jedną kartę i grać w turniejach zagranicznych, trenować dwa, a czasami trzy razy dziennie, tym samym zrezygnować ze szkoły stacjonarnej. W Polsce, zwłaszcza w czasach młodzieżowej kariery Hurkacza, Polski Związek Tenisowy wspierał zdolnych zawodników symbolicznie. W każdym razie nie na tyle, żeby mogli na poważnie poświęcić się karierze zawodowej. Sponsorów nie było. Decyzja należała do rodziców. Za ich radą i z ich wsparciem Hurkacz postawił na tenis. Do szkoły poszedł do Sopockiej Akademii Tenisowej, prowadził naukę online, a było to kilka lat przed pandemią. W Sopocie zdał maturę.