Hurkacz na razie w Delray Beach nie stracił seta. W pierwszym tegorocznym starcie najpierw ograł w niespełna godzinę Daniela Galana z Kolumbii 6:2, 6:2, potem w dwóch setach pokonał Ekwadorczyka Roberto Quiroza 6:4, 6:4, a w półfinale czekał na niego Harrison. - To będzie ciężkie starcie, bo Christian jest w życiowej formie. W przeszłości zmagał się z wieloma kontuzjami, ale teraz wreszcie gra na wysokim poziomie. Szykuje się ciekawe starcie - przewidywał przed meczem niespełna 24-letni wrocławianin. Na papierze był zdecydowanym faworytem. Różnica miejsc w rankingu ATP jest między tymi graczami kolosalna, bo przed turniejem Polak plasował się na 35. pozycji, a przeciwnik na 789. Ale Harrisona wyeliminował wcześniej najwyżej rozstawionego Chilijczyka Cristiana Garina i odniósł pięć kolejnych zwycięstw, bo Amerykanin musiał przedzierać się przez kwalifikacje. Polak natomiast miał w pierwszej rundzie "wolny los". - Mimo wszystko odczuwałem napięcie przed meczem, bo zdawałem sobie sprawę z jego stawki, jaką był awans do finału - przyznał Hurkacz. Harrison nie zamierzał tanio sprzedać skóry. Losy pierwszego seta rozstrzygnęły się w tie-breaku, który był nieco szalony, bo na 11 piłek aż osiem padło łupem gracza returnującego. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! - Christian w tym secie grał bardzo dobrze. Umiejętnie mieszał serwis i miałem kłopoty z odczytaniem, czy będzie grał kicka, czy też slajsa. Nie udawało mi się także przejmować inicjatywy przy jego zagraniach, więc jego gemy serwisowe szybko się kończyły - tłumaczył Hurkacz, który zwyciężył w tenisowej "dogrywce" 7-4. W drugiej partii gra znów była bardzo wyrównana i po sześciu gemach był remis 3:3. Jednak dwa przełamania w kolejnych czterech gemach dały Polakowi przewagę i zwycięstwo w całym spotkaniu. - Jestem zadowolony z mojego serwisu, nie tylko dlatego, że udało mi się posłać siedem asów. Dziś poszło mi w tym elemencie gry dużo lepiej niż wcześniej i to na pewno pomogło mi wygrać - analizował. W finale Polak zagra z Sebastianem Kordą, który pokonał Camerona Norriego 6:3, 7:5. 20-letni Amerykanin, syn byłego świetnego czeskiego tenisisty Petra Kordy, rozgrywa dotychczas życiowy turniej, a Brytyjczyk, 74. w świecie, na Florydzie pokonał m.in. Francesa Tiafoe. - Miałem nadzieję, że w finale zagram z moim przyjacielem Johnem Isnerem, ale on przegrał z Kordą. Teraz nie mam preferencji. Obaj potencjalni rywale grają tutaj bardzo dobrze. Ja mogę tylko zapewnić, że będę dobrze przygotowany i zagram swój najlepszy aktualnie tenis - mówił Hurkacz jeszcze przed rozegraniem drugiego półfinału, który odbył się w nocy polskiego czasu. W przypadku wygranej Polak zgarnie 250 rankingowych punktów, co pozwoliłoby mu wrócić do "30" klasyfikacji tenisistów, i premię w wysokości prawie 31 tys. dolarów. Pula nagród w Delray Beach Open została znacznie obniżona, bo w 2020 triumfator Reilly Opelka zaksięgował prawie trzy razy więcej. Ale nie to motywuje Hurkacza, który buduje formę i pracuje jednocześnie nad jak najwyższym rozstawieniem w Australian Open. - Nie gram dla pieniędzy, ale po to, by wygrywać. A triumf pomoże mi w zbudowaniu takiej pozycji, aby z najlepszymi zawodnikami mierzyć się w późniejszych rundach podczas turniejów Wielkiego Szlema, bo one są - obok igrzysk - najważniejszym celem w tym roku - podkreślił Polak. W poniedziałek Hurkacz odnotował 50. zwycięstwo w tourze, a we wtorek awansował do drugiego w karierze finału. Wygrana na Florydzie - jak twierdzi zawodnik - byłaby świetnym prognostykiem przed zmaganiami w Melbourne oraz miłym prezentem na 24. urodziny, które będzie obchodził w Melbourne. - Zagram w finale z absolutnym debiutantem na tym poziomie, więc moje doświadczenie powinno mi pomóc pod względem emocjonalnym. Czuję się świetnie, nie odczuwam żadnego zmęczenia. W finale będę się starał zagrać jak najlepiej i wygrać także dla polskich kibiców, którzy mnie tutaj wspierają - zakończył. Jedyny dotychczas triumf w imprezie ATP Hurkacz odnotował w sierpniu 2019 roku w amerykańskim Winston-Salem. Finał w Delray Beach - w środę. Początek o 21 czasu polskiego. Transmisja w Polsacie Sport Extra. Rozmawiał dla PAP - Tomasz Moczerniuk