Polska kadra kobiet, po raz pierwszy od czasu pandemii, zebrała się na zgrupowaniu. Na kortach warszawskiej mery pod okiem Celta trenowały: Alicja Rosolska, Iga Świątek, Magda Fręch, Paula Kania, Weronika Falkowska, Martyna Kubka. - Wykorzystujemy moment przerwy. Mamy sześć zawodniczek na zgrupowaniu, z czego pięć jest z Warszawy. Można potrenować we wspólnym gronie. Mieliśmy grać z Brazylią. Ten mecz został przełożony. Nowego terminu nie znamy. Cieszę się bardzo, że w tym trudnym czasie możemy się spotkać - tłumaczy szkoleniowiec cel warszawskiego zgrupowania. - Przez przerwę zawodniczki nie straciły za dużo. Nie przespały tego czasu. Na ile mogły, pracowały w domach. Od kilku dobrych dni są w treningu. Wygląda to coraz lepiej. Nie ma pośpiechu, bo nie ma turniejów. Będą grać w Polsce, choć dziewczyny z tej grupy dążą do tego, by przede wszystkim rywalizować na arenie międzynarodowej - dodał. Przyszłość tenisa to na razie jedna wielka niewiadoma. Organizatorzy odwołali Wimbledon, przełożony został - na przełom września i października - Roland Garros. Do końca lipca zawieszono wszystkie międzynarodowe turnieje. Rozważane jest rozegranie US Open i Rolanda Garrosa bez udziału publiczności. - Widzę to dosyć pesymistycznie. Są wielkie naciski, żeby grać Wielkie Szlemy. Ale grać bez publiczności? To się mija z celem. Widzieliśmy, jak wyglądały turnieje towarzyskie. Słabo to się oglądało. W sporcie klimat widowiska stwarzają ludzie. Dla słabszych zawodników może to i dobre rozwiązanie, by grać przy pustych trybunach, bo oni szukają za wszelką cenę zarobku. Ale najlepsi, którzy nie muszą zarabiać, grają po to, żeby stworzyć widowisko i żeby ludzie ich oglądali. Trzeba otworzyć granice. To będzie punkt wyjścia. Nie widzę jednak normalnego tenisa bez widzów - uważa Celt.