33-letni Serb ma w dorobku 17 tytułów wielkoszlemowych i walczy o dziewiąte zwycięstwo w Melbourne. Już dwa lata temu został samodzielnym liderem klasyfikacji wszech czasów w singlu mężczyzn pod względem liczby wygranych w tej imprezie. Karacjew natomiast w światowym rankingu zajmuje dopiero 114. miejsce i jego dotarcie do półfinału było największą niespodzianką tegorocznej edycji. W starciu z liderem zestawienia nie miał jednak wiele do powiedzenia. Spotkanie trwało niespełna dwie godziny. W pierwszym secie tenisiści wygrywali swoje podanie do stanu 4:3 dla Djokovica. W ósmym gemie Serb przełamał rywala, a chwilę później wygrał partię. Drugą dla odmiany Serb błyskawicznie zdominował; po wygraniu pięciu gemów z rzędu prowadził 5:1 i kontrolował wydarzenia na korcie. Trzeciego seta Karacjew zaczął od straty podania. Choć ambitnie doprowadził w nim do stanu 2:2, to przegrał następne cztery gemy i w efekcie cały mecz. Rosjanin, który do turnieju głównego przebijał się przez kwalifikacje, i tak może opuścić Melbourne z podniesioną głową. Jest pierwszym w liczonej od 1968 roku tzw. Open Erze singlistą, który w wielkoszlemowym debiucie awansował do najlepszej czwórki. Był również najniżej notowanym półfinalistą w Wielkim Szlemie od dwóch dekad. Gracz z Władykaukazu odpadł w dziewięciu poprzednich kwalifikacyjnych podejściach do imprez wielkoszlemowych, w tym w 2015 i 2016 roku w Melbourne. Cztery lata temu doznał kontuzji kolana, która wyeliminowała go ze sportu na sześć miesięcy. Przełomowym momentem okazało się dla niego ubiegłoroczne wznowienie międzynarodowej rywalizacji po przerwie związanej z pandemią COVID-19. Wygrał 18 ze swoich ostatnich 20 meczów w challengerach ATP, zdobywając dwa tytuły w turniejach niższej rangi. To było pierwsze spotkanie tych tenisistów. W czwartek Djokovic zapisał na swoim koncie 302. wygrany mecz w Wielkim Szlemie i wśród singlistów ustępuje pod tym względem jedynie Szwajcarowi Rogerowi Federerowi (362). Tenisista z Belgradu od drugiej rundy zmagał się z problemami z mięśniami brzucha. Po ostatnim spotkaniu przyznał jednak, że tak dobrze w trakcie tego turnieju jeszcze się nie czuł. W niedzielnym finale Djokovic zmierzy się z rozstawionym z "czwórką" Rosjaninem Daniiłem Miedwiediewem lub Grekiem Stefanosem Tsitsipasem (5.). Rywala pozna w piątek. Serb nigdy nie przegrał decydującego spotkania w Melbourne.