W ubiegłym tygodniu organizacja WTA podała zmodyfikowany z uwagi na pandemię koronawirusa kalendarz. Przerwane na początku marca zmagania miałyby zostać wznowione 3 sierpnia imprezą w Palermo. - Rozmawialiśmy o tym podczas ostatniego zdalnego spotkania z władzami WTA i dyrektor wielkoszlemowego US Open Stacey Allaster. Tak naprawdę jeszcze nie ma ostatecznej decyzji, bo na tę chwilę nie można zagrać tego turnieju we Włoszech, gdyż nie ma wciąż otwartych granic i zawodniczki nie miałyby się jak tam dostać. Władze WTA robią jednak wszystko, by z ich strony podane imprezy mogły się odbyć. Nie chcą, by się okazało, że pojawi się możliwość przeprowadzenia zawodów, a te jednak nie dojdą do skutku. Chcą też pewnie trzymać nas już w gotowości na wszelki wypadek i sprawdzić, ile dziewczyn się w ogóle zgłosi do gry - relacjonowała Rosolska. Po turnieju w Palermo rywalizacja ma przenieść się do USA. Pod koniec sierpnia zaplanowano zawody odbywające się normalnie w Cincinnati, ale tym razem z powodu koronawirusa ich gospodarzem będzie Nowy Jork. Zaraz potem w tym samym mieście, bez publiczności, ma ruszyć US Open. - Stacey zapewniła, że zastosowano by wobec nas to samo rozporządzenie, które ma obowiązywać m.in. grających w NBA koszykarzy spoza USA. Czyli otworzono by dla nas granice i nie musielibyśmy po przylocie przechodzić kwarantanny. Z tym więc nie byłoby kłopotu, ale pozostaje problem z późniejszym powrotem do Europy i swoich krajów, bo nad tym już nie mają kontroli - zauważyła 34-letnia warszawianka. Wspomniała o historii opowiedzianej przez tenisistkę z Uzbekistanu. - Po wylądowaniu zabierają im telefony komórkowe, wsadzają do busa i trzymają w miejscu oddalonym o ok. 100 km od Taszkentu. To nie jest miłe - podsumowała. Organizatorzy wielkoszlemowej imprezy w Nowym Jorku poinformowali w tamtym tygodniu o rezygnacji z kwalifikacji, rywalizacji juniorów, mikstów i tenisistów na wózkach oraz zmniejszeniu stawki w deblu o połowę. Zaprotestował przeciwko temu m.in. utytułowany "wózkarz" Australijczyk Dylan Alcott i po fali krytyki władze Amerykańskiej Federacji Tenisowej (USTA) zapowiedziały, że rozważą przywrócenie zmagań niepełnosprawnych. - Cały czas trwają rozmowy, żeby rozegrać US Open, ale nie będzie to na normalnych warunkach. To wszystko jest dziwne - przyznała Rosolska, która jest finalistką tego turnieju w mikście z 2018 roku. W tym roku na pewno zabraknie w Nowym Jorku Szwajcara Rogera Federera, który niedawno przeszedł operację kolana. Spore wątpliwości co do udziału w tej edycji mają liderzy światowych rankingów Australijka Ashleigh Barty i Serb Novak Djoković oraz będący drugą rakietą świata i broniący tytułu Hiszpan Rafael Nadal. O skoncentrowaniu się na występach w Europie myśli też wiceliderka listy WTA Rumunka Simona Halep. - Dziewczyny podczas spotkania zwracały uwagę, że nie chcą, by nazywać ten najbliższy turniej Wielkim Szlemem, jeśli nie będzie w nim czołowych zawodników lub przyjedzie połowa normalnej obsady. Nie mają problemu z tym, by impreza się w razie czego odbyła, ale nie chcą, by za zwycięstwo przyznawać tak dużą liczbę punktów jak normalnie w turnieju tej rangi. Domagają się, by było fair. By każdy miał szansę wystąpić, jeśli chce oraz by nie było przymusu. Bo z jednej strony WTA oferuje opcję zamrożenia rankingu do końca roku, ale w tym czasie inne zawodniczki mogą łapać punkty. Przy słabszej niż zwykle obsadzie będzie łatwiej o to i część tenisistek może się czuć zmuszona jechać i walczyć o te punkty, by im potem ranking się nie pogorszył - zauważyła zwyciężczyni dziewięciu turniejów WTA w grze podwójnej. Pojawiają się również wątpliwości dotyczące skuteczności zasad bezpieczeństwa zaproponowanych przez organizatorów US Open. - Bo niby jest mowa o tzw. bańce i mamy podróżować tylko z hotelu na korty, ale z drugiej strony musimy jeszcze gdzieś jeść. Osoby pracujące w hotelu nie będą tam mieszkać, tylko we własnych domach, więc nie będzie całkowitego zamknięcia. A jak ktoś zarazi się w samolocie w drodze do USA albo już na lotnisku, to potem czekają go na miejscu dwa tygodnie izolacji - wyliczała Polka. Przyznała, że na razie sama jeszcze nie jest myślami przy tym turnieju. - Jeśli zostałyby otwarte granice, to raczej na ten moment bym poleciała. Ale zobaczę jeszcze, jak się rozwinie sytuacja. To ciężka decyzja. Trzeba byłoby już budować formę, by dobrze wypaść - zaznaczyła. Według niej nie sposób obecnie przewidzieć dokładnie rozwoju wypadków w związku z pandemią. - Sami przedstawiciele świata medycyny i nauki tego nie wiedzą. By móc całkiem zdrowo i bezpiecznie podróżować, pewnie musielibyśmy wznowić rywalizację dopiero w przyszłym roku. Teraz wszystko wisi na włosku. Sama nie wiem, czemu organizatorzy US Open tak na siłę pchają przeprowadzenie tego turnieju. Według mnie bardzo ryzykują. Tu nie chodzi tylko o zawodników, którzy nie są raczej w grupie ryzyka, ale np. też o trenerów - argumentowała. W lipcu Rosolska miała brać udział w rozgrywkach World Tour Tenis w USA, ale wycofała się z nich. - Organizatorzy nie robili mi żadnych problemów. Powiedzieli, że rozumieją i przełożyliśmy mój występ o rok. Czy tego lata wystąpię w jakiejś imprezie cyklu Lotos PZT Polish Tour? Raczej nie. Może polecę wcześniej do Stanów Zjednoczonych potrenować? Są różne opcje. Wstrzymałam się z ustalaniem planów do czasu ostatecznej decyzji w sprawie turniejów. Od tego czekania można już zwariować - podsumowała. Agnieszka Niedziałek