W niedzielnym meczu 1/8 finału z Jeleną Ostapienko Tatjana Maria w trzecim secie obroniła dwie piłki meczowe, doprowadziła do wściekłości rywalkę (Łotyszka rzuciła ze złości krzesłem), wytrzymała presję i w wieku niemal 35 lat (skończy je za 2 miesiące), po 15 latach od swojego pierwszego Wielkiego Szlema (!), osiągnęła swój premierowy ćwierćfinał. Po cichu Niemka kolekcjonuje kilka niezwykłych osiągnięć w 2022 roku. W kwietniu wygrała turniej WTA w Bogocie. W Wimbledonie została pierwszą matką dwójki dzieci w ćwierćfinale w tym stuleciu; będzie najstarszą w najlepszej ósemce tegorocznych The Championships. Została również najstarszą kobietą, która zadebiutowała w ćwierćfinale Wimbledonu w erze Open, i dopiero siódmą, która osiągnęła ten etap po ukończeniu 34 lat. - Niektórzy ludzie lubią skakać na bungee, ja lubię wracać do tenisa po urodzeniu dzieci - śmieje się tenisistka rodem z Bad Saulgau. CZYTAJ RÓWNIEŻ: Iga Świątek nie boi się hejtu. "Nikomu nie muszę stawiać czoła" Urodzona w 1987 roku Tatjana do 2013 roku nazywała się Malek. Jest córką Henryka Malka, reprezentanta Polski w piłce ręcznej, wicemistrza Polski z Pogonią Zabrze w 1976 roku. Pewnie dlatego Tatjana w rubryce zainteresowania innymi sportami wskazała na popularny w Niemczech handball. Śmierć ojca w 2008 roku bardzo przeżyła. - 2008 rok był najstraszniejszym w moim życiu - opowiadała Maria w wywiadzie dla "Die Welt". Wylądowała w szpitalu z nagłymi trudnościami w oddychaniu. Powodem był zator płucny: naczynia krwionośne w jej płucach były zatkane, a 21-letniej wówczas Tatjanie groziło śmiertelne niebezpieczeństwo. - Zdałam sobie sprawę z powagi sytuacji dopiero, gdy zobaczyłam pośpiech, który nagle wybuchł wśród lekarzy. To było straszne - opowiadała Maria. Lekarze uratowali jej życie w ostatniej sekundzie. Maria walczyła, świętowała swój powrót - ale wkrótce spadł na nią kolejny cios. 27 grudnia 2008 jej ojciec zmarł na raka. - Miałam świetne relacje z tatą. Zawsze był przy mnie i towarzyszył mi na każdym turnieju - podkreślała. Nosi pamiątkowe zdjęcia ojca w torbie tenisowej i w smartfonie. - Jego śmierć była dla mnie ogromnym szokiem i brutalnym punktem zwrotnym - dodawała. Samotność bez ojca bardzo jej doskwierała. W 2012 roku przed US Open na Florydzie poznała francuskiego trenera Charlesa Edouarda Marię. Para zakochała się w sobie. Pierwsza córka, Charlotte, urodziła się w grudniu 2013 roku. Tatjana wróciła cztery miesiące później i osiągnęła najlepsze wyniki w karierze, dochodząc do 46. miejsca w rankingu w 2017 roku i zdobywając swój pierwszy tytuł na Majorce rok później. Druga córka Marii, Cecilia, urodziła się zaledwie rok temu, w kwietniu 2021 roku. Wtedy jej motto zmieniało się z "zamiast uderzać asami, zmieniaj pieluchy"! W niedzielę, jak co dzień, Tatjana wyszła na kort rano o 8.30 na trening z Charlotte i jej małą przyjaciółką, o 10.30 miała swoją rozgrzewkę i przygotowywała się do meczu o ćwierćfinał Wimbledonu. - Myślę, że moja córka wie, że gramy Wielkiego Szlema i wie, jak ważny jest ten turniej. Ale to nie zmieni mojej osobowości, niczego nie zmienia dla mojej rodziny i naszego codziennej rutyny. Nadal jesteśmy o 8.30 rano na kortach krytych, a ona ćwiczy. Robię te same rzeczy, co zawsze. Zapowiadała, że ponownie wznowi karierę tenisową, co zrobiła zaledwie trzy miesiące po porodzie i już puka do Top 100 - jest 103., a gdyby w Wimbledonie przyznawano punkty, w przyszłym tygodniu zrobiłaby iście kangurzy skok w rankingu. CZYTAJ RÓWNIEŻ: Duet z łapanki, czyli gorzkie tło polsko-brazylijskiego duetu - Jestem z siebie dumna, że znów osiągnęłam ten punkt - mówi Tatjana. - Nie ma znaczenia, ile masz lat, ile masz dzieci, po prostu musisz iść dalej i wierzyć w siebie. Kiedy wracasz po urodzeniu, nie wiesz, jak się ułoży. Miałam naprawdę szczęście, bo nie miałam wielu kontuzji i mam nadzieję, że tak pozostanie. Ale to także naprawdę ciężka praca. To wszystko nie bierze się znikąd. Codziennie jesteśmy na korcie, staramy się poprawiać, bo czasami niuanse mogą zmienić mecz - przekonuje Maria. Mąż Tatjany, były tenisista w ATP Charles Edouard Maria, odgrywa kluczową rolę w jej sukcesie. Nie tylko motywuje żonę, ale bierze na siebie lwią część opieki nad dziećmi, gdy razem podróżują po świecie. - Mój mąż zna mnie najlepiej i jest dla mnie idealnym trenerem. Jest niesamowity - podkreśla Tatjana. - On jest tym, który wierzy we mnie na milion procent. Było wielu ludzi, którzy we mnie nie wierzyli. Kiedy rodzisz dzieci, automatycznie ludzie myślą: "OK, ma dziecko, więc to już koniec". A on jest zawsze po mojej stronie, wierzy we mnie w każdej sekundzie: "wiem, że możesz to zrobić, wiem, że możesz wrócić". Jeśli słyszysz to od kogoś przez cały czas, daje ci to dużo pewności siebie. Gdy Tatjana gra i trenuje, to Charles Edouard opiekuje się dziećmi. - No musi - uśmiecha się Maria. - Ale on to kocha. Kocha swoje dziewczyny i jest z tego powodu bardzo szczęśliwy. Ale pozostajemy razem, jeździmy razem, to dla nas najważniejsze. Moja kariera, jego kariera - koniec końców to nasza wspólna kariera. Powiedzmy, że to firma rodzinna. Ale wiem, że w życiu są ważniejsze rzeczy niż gra w tenisa. Robię wszystko, aby spełnić swoje marzenia, ale wiem, że moja rodzina jest najważniejsza dla mnie i dwójki moich dzieci. Jestem mamą, uwielbiam być mamą. Kocham dwójkę moich dzieci. Teraz na mnie czekają, zrobię masaż i odbiorę je, a potem wracamy do hotelu i spędzamy razem czas. Tatjanę motywuje idea, że grając profesjonalnie w tenisa, może być wzorem do naśladowania dla swoich dzieci. Uważa ten sport za idealny do tego. Inna matka, Serena Williams (w 2017 roku urodziła córkę), jest dla niej doskonałym przykładem. Mieszkają niemal po sąsiedzku w West Palm Beach na Florydzie, około godziny jazdy od Miami. Tuż obok sióstr Williams. - Serena i Venus codziennie sprawdzały, co umnie. Były tak samo podekscytowane narodzinami Charlotte jak my. Zawsze były przy nas w czasie ciąży - mówiła Maria. Siostry Williams zorganizowały nawet tradycyjne "baby shower", z prezentami. - Znam Serenę dobrze i wspaniale jest mieć ją z powrotem w tenisowym tourze - podkreśla Maria. - Wychodzi na kort i będzie walczyć do ostatniego punktu. Ważne jest, aby dzieci to zobaczyły. Charlotte była tak podekscytowana oglądaniem jej w tym tygodniu, że chciała obejrzeć mecz na żywo. To było wyjątkowe zobaczyć, co ona znaczy dla dzieci, pokazać im, co to znaczy być wojownikiem. Maria ma dosyć unikalny styl gry, a przez lata wprowadziła do niego zmiany. Podczas pierwszego urlopu macierzyńskiego przeszła z dwuręcznego bekhendu na jednoręczny, doskonaląc go przez całą ciążę. - Miałam dwuręczny bekhend, ale grałem nim tak mało, że kiedy wróciłam, niektórzy nie pamiętali, że uderzałem obiema rękami. Teraz, kiedy uderzam jedną ręką, czuję jakbym robiła to przez całe życie - opowiada. - Moja gra polega na wierze. Muszę iść do siatki, muszę zdobywać punkty na różne sposoby. Nie potrafię cały czas uderzać boom-boom-boom. Muszę znaleźć rozwiązania, aby wygrać punkty na różne sposoby - wyjaśnia Maria, a jej motto to "zmieniaj pieluchy i uderzaj asami!". Niemcy się cieszą, bo w półfinale będą mieć swoją tenisistkę - Tatjana Maria zmierzy się o to we wtorek z Jule Niemeier. Z Londynu - Tomasz Mucha, Interia Maja Chwalińska zdradza kulisy Wimbledonu. "Byłam totalnie roztrzęsiona"