Półfinałowy mecz od początku nie układał się po myśli reprezentantki Kazachstanu. Liudmiła Samsonowa była stroną dominującą i w dużej mierze to od niej zależał przebieg pojedynku. Mimo że popełniała sporo błędów, to notowała również wiele zagrań kończących. Odwaga Liudmiły popłaciła w końcówce tie-breaka pierwszej partii, dzięki czemu to ona wygrała seta 7:6(7). Druga partia przebiegała bez większej historii, aż do 4:3 dla Samsonowej. Wówczas doszło do równowagi, a potem... zdarzyło się coś, co ciężko wytłumaczyć. Rybakina, która słynie ze znakomitego serwisu, być może najlepszego w całym tourze, nagle seryjnie zaczęła popełniać podwójne błędy serwisowe. Po pierwszym z nich udało się jeszcze wrócić do stanu 40-40, ale potem zrobiła kolejne dwa... i to w dodatku z rzędu. W konsekwencji doszło do przełamania na korzyść Liudmiły, która po chwili pewnie zakończyła seta i cały mecz przy własnym podaniu. Samsonowa taką samą zmorą dla Rybakiny, jak Ostapenko dla Świątek Komentujący to spotkanie na antenie CANAL+ SPORT 2 Maciej Zaręba przyznał, że ciężko mu było przypomnieć sobie taki moment zapaści w wykonaniu Jeleny przy własnym serwisie w jakimkolwiek spotkaniu. I trudno się z tym nie zgodzić. Zwykle Kazaszka imponowała spokojem w takich sytuacjach. Tym razem zjadły ją jednak nerwy, a koszt okazał się bolesny - przegrana w półfinałowym starciu. Taka kolej rzeczy spowodowała, że o tytuł zagrają Iga Świątek i Liudmila Samsonowa. Polka ma bardzo dobry bilans w starciach z Rosjanką - do tej pory prowadzi 2-0 w bezpośrednich pojedynkach. Na przeciwnym biegunie wylądowała za to Rybakina, dla której Samsonowa stała się kimś w rodzaju Jeleny Ostapenko dla naszej reprezentantki. Mamy nadzieję, że Iga Świątek podtrzyma świetną passę w meczach z Liudmiłą i dopisze do swojego dorobku kolejny wielki sukces w tym sezonie.