Coco Gauff przeżyła spore rozczarowanie podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu, gdyż mimo startu w aż trzech konkurencjach nie zdobyła ani jednego medalu. Młoda Amerykanka nie zdecydowała się na odpoczynek po nieudanej imprezie czterolecia i od razu ruszyła na amerykański kontynent, by rozpocząć tzw. US swing, czyli cykl ważnych turniejów, który zostanie zwieńczony podczas wielkoszlemowego US Open. Właśnie w Nowym Jorku wiceliderka rankingu WTA będzie bronić tytułu wywalczonego w poprzednim sezonie. W trakcie ubiegłorocznego Canadian Open, które w rozgrywkach WTA odbywało się wówczas w Montrealu, 20-latka poniosła porażkę w ćwierćfinale. To oznaczało, że Amerykanka mogła sporo zyskać względem rezultatu z poprzedniego sezonu. Tym bardziej, że do Toronto nie przyleciały m.in. Iga Świątek, Jelena Rybakina czy Jasmine Paolini. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna. Gauff pożegnała się z rywalizacją na jeszcze wcześniejszym etapie niż miało to miejsce w 2023 roku. Już mecz drugiej rundy z Yafan Wang pokazał, że Coco nie będzie miała łatwo z szybką adaptacją do nowych warunków i przejściem z mączki na twardą nawierzchnię. Męczyła się z Chinką, ale ostatecznie wygrała 6:4, 6:4. W 1/8 finału czekała jednak rywalka z jeszcze wyższym rankingiem. Mowa o Dianie Sznajder, rewelacji ostatnich tygodni w kobiecych rozgrywkach. Wydawało się, że Rosjanka jest nawet bardziej wyeksploatowana niż Amerykanka. W niedzielę zagrała finał olimpijskiego debla i udała się prosto do Kanady, gdzie rozegrała dwa wyczerpujące mecze. Oba zakończyły się tie-breakami trzeciej partii, w tym ostatnim pokonała Magdalenę Fręch. Mimo wszelkich trudności to Sznajder poradziła sobie zdecydowanie lepiej od Gauff i odniosła zasłużone zwycięstwo. Fatalny mecz Coco Gauff. Amerykanka bez awansu do ćwierćfinału WTA 1000 w Toronto Początek spotkania przyniósł nam wyrównaną walkę. Obie popełniały sporo niewymuszonych błędów, ale zdecydowanie więcej znajdowało się na liczniku Coco. Diana serwowała jako pierwsza i dzięki temu mogła wywierać presję na Amerykance, która musiała przez to ciągle gonić wynik. Kluczowy moment nadszedł w dziesiątym gemie. Wtedy to Gauff broniła się przed przegraniem seta. Odezwały się problemy z serwisem i pojawiły się premierowe break pointy w całym pojedynku. Pierwsze dwa udało się jeszcze obronić, ale przy trzecim Sznajder dopięła swego i wygrała partię 6:4. Na starcie drugiej odsłony wiceliderka rankingu WTA doczekała się swojej okazji na przełamanie, ale szybko została ona zniwelowana. W następnym gemie szanse dostała Diana. Czwarty break point został zamieniony w prowadzenie 3:1. Od tego momentu wynik już na dobre odjechał Amerykance. Coco nie miała za wiele do powiedzenia, zrobiła się z niej maszyna do generowania niewymuszonych błędów. W całym spotkaniu popełniła ich aż 42, z czego 26 w pierwszym secie. To wszystko przy stosunkowo małej liczbie uderzeń kończących - zaledwie 12 na przestrzeni dwóch partii. To nie miało prawa przełożyć się na dobry rezultat. Gauff zanotowała druzgocącą porażkę, a Sznajder - najcenniejsze zwycięstwo w karierze. Rosjanka pokonała turniejową "1" 6:4, 6:1 i zameldowała się w ćwierćfinale WTA 1000 w Toronto, gdzie zagra z Liudmiłą Samsonową. Z kolei Coco może już się udać do Cincinnati, gdzie tak jak podczas US Open - będzie bronić tytułu. Za oba te zmagania zgromadziła w zeszłym roku 2900 pkt. Jeśli nie obroni większości tej zdobyczy, za miesiąc może wypaść nawet poza podium kobiecego rankingu.