Katerina Siniakova to niezwykle utytułowana deblistka. Ma na swoim koncie aż 10 tytułów wielkoszlemowych w deblu, większość z nich w duecie z Barborą Krejcikovą. Obie sięgnęły też po złoty medal podczas igrzysk w Tokio przed czterema laty. Do tego Siniakova dołożyła jeszcze mistrzostwo olimpijskie w mikście. Przed rokiem w Paryżu triumfowała w parze z Tomasem Machacem. Obecnie Czeszka jest liderką rankingu WTA w grze podwójnej. I ta sytuacja nie ulegnie zmianie po Roland Garros, chociaż z pewnością liczyła na lepszy występ. W ubiegłym sezonie 29-latka wygrała French Open w deblu, w duecie z Coco Gauff. Teraz próbowała to powtórzyć w teamie z Taylor Townsend, z którą sięgała po tytuł podczas tegorocznego Australian Open. Czesko-amerykańska para przystępowała do zmagań w roli faworytek. Z racji swojego miejsca w rankingu Katerina i Taylor zostały rozstawione z "1". Przez pierwsze dwie rundy przebrnęły bez straty seta. W kolejnej fazie miały już jednak trochę kłopotów w starciu z Timeą Babos i Luisą Stefani, ale ostatecznie triumfowały po trzech partiach. Był to jednak pewien znak ostrzegawczy dla Siniakovej i Townsend. Dzisiaj już nie udało im się odwrócić losów potyczki z duetem Anna Danilina/Aleksandra Krunić. Doszło do sensacyjnego rozstrzygnięcia. Roland Garros: Anna Danilina i Aleksandra Krunić w półfinale debla Mecz rozpoczął się od serwisu Townsend. Panie przeszły przez pierwsze dwa gemy bez większych problemów, pewnie utrzymały swoje podania. Kłopoty zanotowała dopiero Siniakova. Liderka deblowego rankingu musiała bronić trzech break pointów, ale zrobiła to skutecznie. Kolejne okazje na przełamanie obserwowaliśmy w trakcie szóstego rozdania. Wtedy kłopoty zanotowała Krunić, duet Katerina/Taylor posiadał w sumie trzy szanse na 4:2. Mimo to na breaka trzeba było zaczekać o jednego gema dłużej. Czeszka nie zdobyła ani jednego punktu przy własnym serwisie. Po chwili strata została zniwelowana. Przeciwniczki nie wykorzystały żadnej z dwóch okazji na 5:3 i zrobił nam się remis. To nie był koniec festiwalu przełamań. Potrwał on do jedenastego rozdania włącznie. Przy stanie 6:5 Danilina serwowała po zwycięstwo w secie i spokojnie zagwarantowała prowadzenie swojemu duetowi, rezultatem 7:5. Triumfatorki premierowej odsłony doskonale otworzyły drugą część pojedynku, szybko pojawił się rezultat 4:0 z perspektywy Anny i Aleksandry. W następnym gemie reprezentantki Kazachstanu i Serbii miały break pointa na pięć "oczek" przewagi. Nie zdołały jednak go wykorzystać i nastąpił niebywały zwrot akcji. Turniejowe "1", będąc pod ścianą, odrobiły straty i poszły za ciosem. Łącznie zgarnęły sześć rozdań z rzędu. Wygrały drugiego seta 6:4 i zagwarantowały nam trzecią partię. Wydawało się, że po takiej odmianie w poprzedniej części meczu, decydujący fragment potoczy się pod dyktando Siniakovej i Townsend. Nic takiego nie miało jednak miejsca. Czesko-amerykański duet mógł rozpocząć seta od prowadzenia, miał piłkę na 1:0. Faworytki dały się jednak przełamać, a potem zrobiło się... 0:4 z ich perspektywy. Wtedy Katerina i Taylor próbowały wziąć się za odrabianie strat, tak jak w drugiej partii. Ale rywalki tym razem przetrwały newralgiczny moment i nie dały sobie wydrzeć przewagi. Obroniły break pointa w szóstym gemie i przypilnowały dwóch przełamań różnicy do samego końca pojedynku. Ostatecznie Danilina i Krunić triumfowały 7:5, 4:6, 6:2. W półfinale Roland Garros zmierzą się z parą Ulrikke Eikeri/Eri Hozumi.