Proceder związany był z prowadzeniem tzw. "live scoring", czyli wyników na żywo, w turniejach ITF Futures. Takie imprezy zwykle nie są transmitowane przez żadną telewizję, a ich kontrola i oglądalność są minimalne. Sędziowie sami zmieniali na tablecie wynik po każdym punkcie, a za pośrednictwem firmy zakontraktowanej za 70 milionów dolarów przez Międzynarodową Federację Tenisową (ITF) każdy taki "ruch" był publikowany na stronach oferujących dostęp do live scoring. Zmieniające się na żywo wyniki były podstawą do przyjmowania zakładów przez firmy bukmacherskie. Za pośrednictwem internetu można było typować zwycięzcę punktu, gema czy seta. Ukaranym i podejrzanym sędziom zarzuca się, że - w zamian za łapówki - specjalnie opóźniali przyznanie punktu o kilkadziesiąt sekund, aby osoby obecne na meczu zdążyły obstawić zwycięzcę punktu jeszcze zanim wynik zmieni się oficjalnie. Dożywotnio zdyskwalifikowany został Kazach Kirił Parfenow, a na 12 miesięcy wykluczono Chorwata Denisa Pitnera. Trwa postępowanie wobec czterech innych sędziów. Kary zostały nałożone już w sierpniu 2015 roku, ale władze tenisa nie upubliczniły tych decyzji, dopóki na trop nie wpadli dziennikarze "Guardiana". Od ok. miesiąca światem tenisa targają rozmaite afery korupcyjne. 18 stycznia pojawiła się informacja, że 16 tenisistów, którzy w ostatniej dekadzie plasowali się w czołowej "50" światowego rankingu, jest podejrzanych o udział w ustawianiu meczów. Później podejrzenia padły także na spotkanie 1. rundy miksta wielkoszlemowego Australian Open, w którym uczestniczył Łukasz Kubot. Ponadto zwycięzca singla w Melbourne Novak Djoković przyznał, że w przeszłości jego współpracownicy otrzymali ofertę 200 tysięcy dolarów w zamian za to, aby Serb przegrał mecz.