Alexander Zverev nie ma ostatnio łatwych miesięcy, choć wyniki Niemca do najsłabszych nie należą. Gdy jednak przyszło do tych najważniejszych testów, to Zverev ich zwyczajnie nie zdawał. Pierwszym był oczywiście finał turnieju rangi Wielkiego Szlema na kortach imienia Rolanda Garrosa, gdzie mierzył się z o wiele młodszym, ale też zdecydowanie bardziej utytułowanym Carlosem Alcarazem. Faworytem był Hiszpan, który ostatecznie wygrał, ale Niemiec miał swoje szanse. Rafael Nadal rozbity w finale. Jego niemoc trwa już ponad dwa lata Kolejnym oblanym sprawdzianem był mecz czwartej rundy Wimbledonu, gdy Zverev mierzył się z Taylorem Fritzem. Wszystko było właściwie w rękach doświadczonego Niemca, bo prowadził już nawet 2:0 w setach i wydawało się, że jego rywal leży na deskach. Finalista z paryskich kortów nie był jednak w stanie zamknąć tego meczu i ostatecznie przegrał 2:3, oddając bardzo wyraźną zaliczkę. Jakby tego było mało, z Londynu wyjechał z kontuzją kolana i stabilizatorem na tej części nogi. Arthur Fils odebrał tytuł Zverevowi. Kosmiczny tenis w Hamburgu Mimo problemów z kolanem Zverev zdecydował się wystartować w turnieju ATP 500 w Hamburgu, w którym bronił tytułu. Metodą startową Niemiec chciał przygotować się występu w igrzyskach olimpijskich w Paryżu, na których... będzie bronił tytułu z Tokio. Wówczas tenisiści rywalizowali jednak na innej nawierzchni. W tym roku igrzyska odbędą się na mączce. 27-latek z pewnością traktowany będzie jako jeden z faworytów do wygrania imprezy, tak jak było w Hamburgu. W tym zdecydowanie mniej ważnym turnieju Niemiec dotarł do finału, choć droga do meczu o tytuł usłana różami nie była. W tym ostatnim spotkaniu czekał na niego Arthur Fils, a więc jeden z najlepszych tenisistów w kategorii u-21. Francuza bardzo dobrze pamięta oczywiście Hubert Hurkacz, bo to właśnie rywalizując z 20-latkiem, Polak doznał kontuzji kolana podczas niedawnego Wimbledonu. Faworytem spotkania finałowego był rzecz jasna Zverev, ale Filsa nikt na straty nie spisywał. Iga Świątek wyróżniona, Amerykanie naprawili swój błąd i ogłaszają Takie podejście okazało się bardzo słuszne. Od pierwszej piłki to Francuz bardzo wyraźnie dominował na korcie. Szybko przełamał swojego rywala i rozpoczął kontrolę spotkania, doprowadzając do wyniku 4:1. Wówczas o wizytę lekarza poprosił Zverev. Ta nieco zmieniła przebieg spotkania. Niemiec stał się zdecydowanie groźniejszy, ale ostatecznie na niewiele się to zdało, bo Francuz pierwszego seta wygrał pewnie 6:3 i przybliżył się do sprawienia niespodzianki. Druga partia była zdecydowanie bardziej wyrównana, ale to Zverev był tym, który nadawał ton większości z wymian. To przełożyło się na liczne szanse na przełamanie swojego rywala. Zverev miał ich w tym secie dokładnie... osiem. Wykorzystał jedną i to wystarczyło do tego, aby tym razem to Niemiec wygrał seta 6:3. U Filsa zaczęła się pojawiać zdecydowanie większa nerwowość, którą widać było na korcie. Fils mimo tego obronił trzy piłki setowe, ale na nic się to zdało, bo Zverev wykorzystał ze spokojem czwartą, robiąc użytek ze swojego atomowego serwisu. Przed trzecim setem organizatorzy podjęli decyzję o zasłonięciu dachu, co mogło odmienić przebieg spotkania, bo warunki na korcie automatycznie się zmieniły. Ta decyzja znalazła odzwierciedlenie, bo podczas trzeciej partii nad Hamburgiem szalała wielka ulewa. Podobnie było na korcie, gdzie tenisiści wspinali się na absolutne wyżyny swojego talentu i raz po raz prezentowali kibicom kosmiczne wymiany, przystające do największy tenisistów świata. Tornado w pierwszym secie. Urszula Radwańska zachwyciła, jest awans Te sprawiły, że większość gemów w trzecim secie kończyło się na grze na przewagi, ale żaden z nich nie dał przełamania, choć okazje ku temu były, a szczególnie żałować musi Zverev. Niemiec w całym spotkaniu miał aż 22 okazje na przełamanie swojego przeciwnika, ale wykorzystał ledwie jedną (tę z drugiej partii przyp. red.). To sprawiło, że dobrnęliśmy do tie-breaka trzeciej partii. W nim od pierwszej piłki swoją dominację chciał podkreślić Fils, który po chwili prowadził już 5:0. Ostatecznie pozwolił Zverevowi na zdobycie ledwie jednego punktu i tytuł w Hamburgu przypieczętował, wygrywając tę tenisową dogrywkę do jednego. Aby podkreślić, na jakim poziomie stało to spotkanie, wystarczy spojrzeć na dwie statystyki, które widnieją przy nazwiskach obu Panów. Zverev zakończył ten pojedynek z bilansem +4 jeśli chodzi o stosunek piłek wygrywających do niewymuszonych błędów (23/19). Z kolei liczby Filsa w tym aspekcie są wręcz kosmiczne. Francuz bowiem po ponad trzech i pół godzinie walki zakończył rywalizację z bilansem +24 (41/17), co pokazuje, o jakim potencjale można mówić w przypadku 20-latka.