Magdalena Fręch nie daje sobie chwili na odsapnięcie - zaraz po pożegnaniu się z letnimi igrzyskami olimpijskimi w Paryżu tenisistka przeniosła się do Ameryki Północnej, gdzie próbowała swoich sił kolejno w turniejach w Toronto, Cincinnati i Monterrey. Rywalizację w ostatnich wymienionych zawodach rozpoczęła od ogrania reprezentantki Argentyny Nadii Podoroskiej, a następnie pokonała przedstawicielkę Izraela Linę Glushko. Potem na jej drodze stanęła zaś Emma Navarro z USA. Tutaj niestety Fręch odniosła porażkę - w meczu rozegranym w nocy z 22 na 23 sierpnia według czasu środkowoeuropejskiego Polka przegrała 1:2 w setach, choć spotkanie rozpoczęło się po jej myśli, gdyż pierwszą odsłonę mogła zapisać na swoje konto po triumfie w tie-breaku. Trenował ją były szkoleniowiec Świątek. Właśnie podjęła ostateczną decyzję, to już koniec Magdalena Fręch nie traci ducha po przegranej. "Nadchodzę" Po pewnym czasie łodzianka zdecydowała się na krótki komentarz w mediach społecznościowych. "Muchas gracias Mexico" - zaczęła po hiszpańsku sportsmenka i tłumaczenie jest tu raczej zbędne. "Cóż za świetny i szalony tydzień wyłącznie z sesjami wieczornymi" - zwróciła uwagę 26-latka. Faktycznie, w Monterrey jej mecz najwcześniej rozpoczął się o godz. 19.15 czasu lokalnego. "Trzymam głowę uniesioną w górze po moim występie ćwierćfinałowym" - podkreśliła Fręch i dodała: "Nowy Jorku, nadchodzę!". Te zdecydowane słowa to oczywiście zapowiedź kolejnego wyzwania jakie przed nią stanie - czyli US Open 2024. Świat tenisa w żałobie, nie żyje Peter Lundgren. Stał za sukcesem Federera US Open 2024. Magdalena Fręch już czeka na pierwszy mecz na nowojorskim korcie Rozgrywany w "Wielkim Jabłku" turniej Wielkiego Szlema zostanie zainaugurowany oficjalnie dokładnie 26 sierpnia - reprezentantka Polski tymczasem zdążyła już poznać swoją pierwszą oponentkę, a będzie nią Greet Minnen z Belgii. Co ciekawe będzie to pierwsze starcie obu pań.