Powiedzieć sensacja - to w tym wypadku mało. Polka w ciągu dwóch tygodni najpierw wygrała pięć spotkań w Szwajcarii i osiągnęła największy sukces w karierze - zdobyła tytuł w zawodach ITF W35. Z Klosters przeniosła się do Hagi, tu już w niedzielę musiała grać w kwalifikacjach. Wygrała w nich dwa spotkania, cztery kolejne w głównej drabince. W tym dwa w sobotę - może nawet najbardziej szalonym dniu w całej karierze. A to wszystko przez opady deszczu, które całkowicie zdezorganizowały zawody w Hadze. Piątek pod znakiem deszczu, sobotnie przedpołudnie - również. Gina Feistel w końcu mogła wyjść na kort. I zagrała kapitalnie Ćwierćfinały miały być bowiem rozegrane w piątek, ale nad Hagą przez cały czas lało, godziny rozpoczęcia wszystkich spotkań w turniejach: męskim i kobiecym przekładano. Aż w końcu pod wieczór postanowiono, że i tak nie uda się ich rozegrać, przełożono je na sobotę rano. Tyle że dziś... pogoda się nie poprawiła. Znów pojawiły się zmiany godzin, ostatecznie trzy mecze zaczęto między 14.15 a 14.30, czyli dość późno. Trzy, bo najwyżej rozstawiona Arantxa Rus, która w tym roku wygrała już m.in. z Angelique Kerber czy Anastazją Pawliuczenkową awansowała bez gry. Jej rywalka z Korei oddała walkowera. Feistel zmagała się z rozstawioną z szóstką byłą reprezentantką Rumunii, a obecnie zawodniczką z cypryjską licencją Ralucą Șerban. Niedawno przegrała z nią w turnieju w Niemczech, to rywalka była o blisko 300 pozycji wyżej w rankingu WTA. Powiedzieć o tym meczu "zwariowany" - to mało. Feistel szybko odskoczyła na 4:0, za chwilę było już jednak 4:4. W tie-breaku córka byłej mistrzyni Polski Magdaleny Mróz-Feistel miała prowadzenie 6:4, łącznie trzy piłki setowe i nagle taką okazję uzyskała Serban. Polka się obroniła, wygrała 10-8. A gdy w drugiej partii prowadziła już 3:0, z dwoma przełamaniami, po cichu pewnie gdzieś w tyle głowy pojawiła się wizja półfinału. A tu nic z tego - zawodniczka z Cypru odrobiła straty, a od wyniku 3:4 wygrała trzy kolejne gemy. I seta. Decydowała więc ostatnia partia, w której faworytka prowadziła 4:1 i teraz to ona stanęła. Feistel zaczęła punktować jak natchniona, wygrała pięć gemów z rzędu. Zarazem i cały mecz - 7:6 (8), 4:6, 6:4. Turniejowa dwójka pokonana, największy sukces Polki w karierze. A to nie koniec emocji! To nie był jednak koniec emocji, bo po dwóch godzinach przerwy musiała stanąć do półfinałowej batalii z rozstawioną z dwójką Czeszką Dominiką Šálkovą (WTA 149). 20-latka w maju w finale podobnych zawodów w Pradze rozbiła Maję Chwalińską, dziś natrafiła na zaskakujący opór. Mimo ponad trzech godzin w nogach, Feistel grała bowiem wyśmienicie. Šálkovej awans do półfinału zajął zaledwie 61 minut, miała tu olbrzymią przewagę, ale co w sporcie znaczy ambicja! Polka wygrała pierwszego seta 6:2, w drugim na dzień dobry przełamała rywalkę, ale seta jednak przegrała - 3:6. Czyżby zmęczenie dawało się we znaki? Nic z tego, Feistel wróciła do gry, objęła prowadzenie 3:0, później przełamywały się wzajemnie. To jednak Gina była ostatecznie górą - wygrała 6:2, 3:6, 6:4. W niedzielnym finale zmierzy się z Holenderką Arantxą Rus, która we wrześniu 2020 roku na mączce w Rzymie sensacyjnie pokonała Igę Świątek. Miesiąc później Polka zdobyła swój pierwszy wielkoszlemowy tytuł, wygrała French Open. W wirtualnym rankingu WTA Polka awansowała już o blisko 170 miejsc, na 320. pozycję. Jeśli wygra finał, wskoczy do TOP 300 światowej listy.