Na organizatora The Championships, jak formalnie nazywa się wielkoszlemowy turniej na Wimbledonie, spadły w tym roku wyjątkowe razy. Organizatorzy to All England Lawn Tennis and Croquet Club oraz Lawn Association, które trzymają pieczę także nad sprzedażą biletów na najbardziej prestiżowy tenisowy turniej na świecie. Kolejki wijące się w okolicznych parkach po wejściówki na Wimbledon na przełomie czerwca i lipca są już pewną tradycją, ponieważ turniej od wielu lat cieszy się ogromnym zainteresowaniem - być tutaj jest wręcz w dobrym tonie. Popyt znacznie przewyższa podaż, to towar ekskluzywny. CZYTAJ RÓWNIEŻ: Polski rekordzista Wimbledonu? To ojciec znanego tenisisty Tysiące kibiców na wąskich alejkach między kortami to widok niemal codzienny. W weekendy przeciśnięcie się przez ten tłum graniczyło już ze swego rodzaju ekwilibrystyką. A mimo to na trybunach największych aren (15 tys. oraz 12,5 tys.) w pierwszych dniach turnieju świeciły gołe placki, nawet na meczach faworytów gospodarzy, jak Andy Murray czy Emma Raducanu - i to oburzało kibiców i media. Zarzuca się organizatorom, że zagwarantowali oficjelom sporą pulę biletów na najlepsze mecze turnieju. A ci nawet z tego nie korzystają, przez co blokują możliwość zakupu wejściówek przez fanów. Dlaczego tak się dzieje? Trzeba zaznaczyć, że są dwie kategorie biletów. Najbardziej powszechne to "Grounds Pass", czyli tzw. grounds, wejściówki uprawniające do wejścia na teren klubu i obserwowanie meczów na większości kortów, łącznie 15, oraz tzw. Wzgórza Henmana (przed telebimem na korcie nr 1), ale poza głównymi arenami - Kortem Centralnym oraz Kortami numer 1 i 2. Kosztują 27 funtów na jeden dzień, a po godzinie 17.00 można je nabyć nawet za 18 - o ile są dostępne, bo na całym obiekcie nie może być jednocześnie więcej niż 40 tysięcy osób. Druga kategoria to wejściówki Show Court, czyli na trzy wymienione korty - dużo droższe, bo na tych obiektach rozgrywane są najciekawsze mecze danego dnia, w tym z pupilami Brytyjczyków, jak Andy Murray, Emma Raducanu czy Cameron Norrie. Istnieje też system wymiany, więc zawsze jest pula, w której obie kategorie biletów można zakupić także w dniu turniejowym przez tzw. kolejkę. Wimbledon chwali się, że pozostaje jednym z niewielu dużych wydarzeń sportowych w Wielkiej Brytanii, na które można kupić bilety w dniu gier. Dla wielu kolejka na mistrzostwach jest tak samo częścią Wimbledonu, jak sam tenis. Każdego dnia tworzy się duża kolejka, fani ustawiają się w niej już w nocy, a bilety sprzedawane są po jednym na osobę w kolejce i są już niezbywalne. Pan Leszek z synem Grzegorzem z Kamienia Krajeńskiego pod Bydgoszczą stanęli w takiej kolejce po bilety - udało im się najpierw zdobyć grounds, a następnie oczekiwali na wejściówki na Korcie numer 1, na którym mecz 2. rundy miała rozegrać Iga Świątek. - Przyjechaliśmy wcześnie rano, teraz już jesteśmy na 10. pozycji oczekujących, także jest duża szansa, że zobaczymy mecz Igi - mówił nam pan Leszek, ale już nie dowiedziałem się, czy ostatecznie kibicowali numer 1 światowego rankingu na głównej wimbledońskiej arenie. Skąd jednak te puste miejsca? - Pulę biletów do kupienia najpierw dostają kluby tenisowe i sponsorzy - mówi Andrew, stały bywalec Wimbledonu od wielu lat. - A przecież nie wszyscy członkowie tych klubów są zainteresowani turniejem, więc sprzedają swoje bilety innym. Ci zaś kupują je, bo na Wimbledonie po prostu wypada być, spotkać się ze znajomymi, wypić kieliszek szampana lub szklankę Pimm’sa (owocowy koktajl na ginie i lemoniadzie - przyp. red.), zjeść łososia, ale już niekoniecznie kibicować na korcie. Sam byłem świadkiem, jak jakaś dama obok mnie czytała książkę, nie odrywając oczu od lektury, choć to był półfinał Wimbledonu w którym Roger Federer grał z Maratem Safinem! - kręci głową Andrew. Wimbledon 2022. Tajemnica pustych miejsc na Korcie Centralnym W weekend trudno się po terenie AELTCC poruszać - tłumy są wszędzie, wypełniają każdą alejkę poruszając się między kortami, okupują wzgórze Henmana obok kortu numer 1, na którym na telebimach można oglądać mecze z obu najważniejszych aren, piknikując na trawce, więc nawet nie ma mowy, by przyspieszyć kroku - załóżmy, że spóźniony dziennikarz spieszy się na jakiś mecz. Zapomnij! W tym roku przez pierwsze trzy dni turniej odwiedziło jednak o 11 procent mniej widzów niż w 2019 roku, ostatnim przed pandemią (w 2020 turniej się nie odbył, a rok później zorganizowano go bez kibiców) - w tym roku było to 114,5 tysiąca wobec prawie 129 tysięcy trzy lata wcześniej. Nawet najbardziej konserwatywny z turniejów Wielkiego Szlema nie mógł się też oprzeć rewolucji cyfrowej - ujmujący dżentelmen w prążkowanym garniturze, który wręcza swój papierowy bilet turystce ze Szwajcarii z imieniem Roger wytatuowanym na czole, odszedł w niepamięć. Ale to nie znaczy, że wszystko od razu działa sprawniej, a rewolucja często wylewa dziecko z kąpielą... - Powody obecnej sytuacji są dwa - zdecydowanie tłumaczy Peter, kierowca taksówki, która po pracy odwozi nas w dowolne miejsce Londynu. - Po pierwsze wiele biletów rozprowadzanych jest wśród sponsorów, VIP-ów i innych globalnych korporacji, których pracownicy często nie interesują się tenisem i albo w ogóle tu nie przyjeżdżają, albo pojawiają się wyłącznie w celach towarzyskich, nawet nie zaglądając na kort. Po drugie w tym roku nie można było kupić biletów stacjonarnie, lecz tylko w internecie przez specjalną aplikację, a ten proces wcale nie był łatwy. Wielu starszych kibiców nie poradziło sobie z tym lub po prostu zrezygnowało z zakupu - przekonuje Peter. Jego słowa potwierdza Agnieszka, dziennikarka z Polski, która jeszcze przed turniejem wzięła udział w specjalnej loterii i już w trakcie imprezy uzyskała prawo do kupna dwóch biletów. - Procedura zakupu była bardzo skomplikowana, musiałam ściągnąć specjalną aplikację, ale bardzo skomplikowaną i wolną. Bez pomocy znajomych nie udało by mi się tych biletów zakupić. Poradziłam sobie, ale już więcej tego nie zrobię. Jeżeli to ma tak wyglądać, to zrobiłam to ostatni raz, dam sobie spokój - smutno konstatuje Agnieszka. Alyson Ruud z "The Times" wskazuje na jeszcze jedną okoliczność i nawołuje, że Wimbledon musi zrezygnować z biletów całodniowych. - To sprzeczne z intuicją, irytujące, obraźliwe i niepokojące, widząc tłumy pustych miejsc na korcie centralnym, nawet gdy nasze ukochane brytyjskie gwiazdy są w akcji. Usterki i technologię można oczywiście poprawić i ulepszyć, ale to, co zrewolucjonizuje Wimbledon i zapewni wykorzystanie każdego miejsca, to zaakceptowanie przez All England Lawn Tennis Club, że wielu fanów, bez względu na to jak bardzo lubi tenis, po prostu nie ma cierpliwości na spędzenie całego dnia i długiego wieczoru, siedząc w jednym miejscu. Inne Wielkie Szlemy podzieliły każdy dzień na sesje. Kupujesz bilet na dzień lub na wieczór i nie ma problemu z pustymi miejscami po 8 godzinach siedzenia na trybunach. Jeśli przestaniesz sprzedawać bilety całodniowe, przestaniesz mieć problem - konstatuje Alyson Ruud w "The Times" Z Londynu - Tomasz Mucha, Interia Wimbledon 2022. Gdzie oglądać transmisje w telewizji i w sieci? Mecze 135. edycji Wimbledonu oglądać można w kanałach telewizyjnych Polsat Sport, Polsat Sport Extra, Polsat Sport News oraz bez reklam w Polsat Sport Premium 1 i 2, a także w czterech specjalnych serwisach telewizyjnych Polsat Sport Premium 3, 4, 5, 6. Przez cały czas trwania turnieju kibice zobaczą na żywo kilkaset godzin transmisji meczowych, a także codzienny program studyjny oraz kronikę meczową. Dzięki serwisowi Polsat Box Go wszystkie mecze ze sportowych anten Polsatu można także oglądać na wielu urządzeniach, również tych mobilnych. Polsat Box Go Sport - pakiet w Polsatboxgo.pl