Iga Świątek w piątkowe popołudnie zameldowała się w finale imprezy WTA w Dubaju, eliminując Cori Gauff. Młoda Amerykanka, która przegrała wszystkie pięć wcześniejszych pojedynków z Polką robiła, co mogła by przerwać fatalną serię. Liderka rankingu WTA jest jednak w wielkiej formie i udowodniła to kolejny raz. Wygrała bardzo pewnie, 6:4, 6:2, choć przyznała, że żadne ze starć z 18-latką nie było dla niej łatwe. - "Coco" to swietna zawodniczka, wiedziałam, że będzie ciężko. Nigdy nie wiesz, czy nie wprowadzi do swej gry czegoś nowego - komentowała nasza reprezentantka, która chwilę wcześniej rozbawiła komentatorów, niezwykle długo wahając się, co napisać na obiektywie kamery. Iga Świątek poznała rywalkę w finale turnieju w Dubaju Polce pozostawało oczekiwać na przeciwniczkę, z którą zmierzy się w wielkim finale. Tę miało wyłonić rozpoczynające się bezpośrednio po jej pojedynku starcie Jessica Pegula - Barbora Krejcikova. Z Amerykanką 21-latka grała w finale wcześniejszej imprezy w Dosze, rozbijając ją 6:3, 6:0. Na możliwość starcia z Czeszką czeka zdecydowanie dłużej - od pażdziernika ubiegłego roku i finału turnieju WTA w Ostrawie. Może przy tym pałać... chęcią rewanżu. Mecz o tytuł, odbywający się tuż za naszą południową granicą miał bowiem dramatyczny przebieg. Po trwającym dokładnie 3 godziny i 18 minut starciu Polka przegrała 7:5, 6:7 (4-7), 3:6. Otwarcie pojedynku Peguli z Krejcikovą wskazywało, że Świątek może zyskać okazję do rewanżu za tamto niepowodzenie. 27-latka z Brna zaczęła bowiem niezwykle efektownie, wygrywając własny serwis "na sucho". Przy stanie 2:1 przełamała rywalkę i zyskała przewagę, którą szybko powiększyła, powtarzając ten wyczyn. Ostatecznie wygrała pierwszego seta 6:1 w 46 minut. Pachniało niespodzianką, jaką byłoby wyrzucenie Amerykanki za burtę. Jessica Pegula nie składała broni Amerykanka nie zamierzała się jednak poddać bez walki. Zaczęła od wygrania własnego podania, a potem miała dwie szanse na przełamanie Krejcikovej. Ta sztuka jej się wtedy nie udała, ale... przy stanie 4:3 trzecia aktualnie rakieta świata dopięła swego. Objęła prowadzenie 5:3 i była o krok od triumfu w tej odsłonie. Czeszka jednak walczyła jak lwica. Nie pozwoliła Amerykance wykorzystać piłki setowej i zaliczyła przełamanie powrotne. Chwilę potem doprowadziła do stanu 5:5. Wciąż mogła "zamknąć" mecz w dwóch setach. Nie zdołała jednak dokonać tej sztuki. Ostatecznie Pegula utrzymała się w grze i nie potrzebowała do tego nawet tie-breaka. Wygrała 7:5, a przed kibicami w Dubaju była perspektywa porywającej, trzeciej odsłony. Czeszka zaczęła ją od... przełamania przeciwniczki, w dodatku - bez straty punktu. Nie dała dojść do głosu rywalce również przy swoim serwisie i znalazła się od razu w komfortowym położeniu. Jeszcze lepsze stało się, gdy... ponownie przełamała i prowadziła już 3:0. Tym razem pozwoliła jednak wyrwać sobie jedną piłkę. Obraz meczu nie uległ już zmianie mimo, że Pegula robiła, co tylko mogła by powalczyć o awans. Ostatecznie jednak nie wygrała nawet jednego gema i uległa w finałowej partii bardzo wyraźnie. Z Igą Świątek zagra więc Barbora Krejcikova. Jessica Pegula (WTA 3.) - Barbora Krejcikova (WTA 30.) 1:6, 7:5, 0:6