Iga Świątek zaczęła już swoje spotkanie z Sarą Torribes Tormo, gdy na sąsiednim obiekcie toczył się jeszcze bój dwóch tenisistek potrafiących grać "maratony". Maria Sakkari i Beatriz Haddad Maia są w stanie grać długo i cierpliwie, choć to Brazylijka jest w tym mistrzynią, a jej blisko czterogodzinny pojedynek z Abu Zabi z Magdą Linette długo był najdłuższym w tym roku. Tym razem ich starcie było krótsze, dwusetowe - zakończyło się mimo wszystko niespodzianką. Świetna dyspozycja Marii Sakkari w Madrycie. Już wcześniej dawała sygnały, że wraca do dawnej dyspozycji To Maria Sakkari była faworytką tego spotkania, choć przecież na początku roku nikt by tego głośno nie powiedział. Odżyła jednak w marcu, efektem był finał w Indian Wells, przegrany z Igą Świątek. A później już kolejne turnieje bez większych wpadek, czyli ćwierćfinał w Miami (zacięty bój z Jeleną Rybakiną) i półfinał w Charleston (porażka z niesamowitą Danielle Collins). Na grę w Stuttgarcie Greczynka tym razem się nie zdecydowała, wcześniej przez cały tydzień pomagała reprezentacji wrócić do elity w Billie Jean King Cup. Nie udało się, to ona zawiodła w kluczowym starciu z Clarą Tauson. W Madrycie jednak imponowała, Donnie Vekić i Sloane Stephens oddała łącznie tylko dziewięć gemów. Podobnie miało wyglądać starcie z Brazylijką, która - tak się wydawało - wciąż jest daleka od formy z zeszłorocznego French Open. Ciężki chwile greckiej faworytki. Wybudziła się z letargu, ale za późno. Pierwszy set dla Brazylijki Dość szybko jednak okazało się, że Haddad Maia realnie myśli o czymś wielkim w stolicy Hiszpanii. Na Caja Magica nigdy jej nie szło, dopiero teraz pierwszy raz przeszła drugą rundę. I świetnie zaczęła bój o ćwierćfinał, niesiona głośnym dopingiem brazylijskiej części publiczności. Widać było w jej zachowaniu, że czuje duży luz, w przeciwieństwie do Sakkari. Bo Greczynka była niedokładna, często się myliła, nie wytrzymywała wymian. Została przełamana na 1:2, za chwilę Haddad Maia zakończyła asem gema na 3:1. Faworytka zaczęła grać na swoich warunkach dopiero pod koniec seta, gdy przegrywała już 2:5, z dwoma przełamaniami. Jedno z nich odrobiła, była blisko wyrównania. Tearz to Brazylijka się denerwowała, w dziesiątym gemie jej podwójny błąd dał Sakkari break pointa na remis. Haddad Maia obroniła go serwisem, podobnie jak i następnego. A później jednak zdołała domknąć tę partię, prowadziła. Powtórka z rozrywki, Sakkari pod ścianą, wtedy zaczęła grać. I znów ciut za późno Nerwów było tu sporo, najpierw Brazylijka starła się z charyzmatycznym arbitrem Kaderem Nounim, później Sakkari miała do niego pretensje o to, że nie może zacząć szybko drugiego seta. Greczynka była zła, nie tak wyobrażała sobie scenariusz. To nie był jej dzień i szybko się o tym przekonała. Została przełamana już w trzecim gemie, choć miała wynik 40:15. Znów działo się to samo, publiczność fetowała, faworytka została przełamana kolejny raz, znów zrobiło się 2:5. Maria Sakkari potrzebowała jakiegoś cudu, ale on nie nastąpił, choć doszła na 4:5. I to Beatriz Haddad Maia awansowała pierwszy raz w Hiszpanii do ćwierćfinału - zmierzy się w nim z Igą Świątek lub Sarą Sorribes Tormo. Z Polką już wygrała dwa lata temu w Toronto, ale na mączce mierzyły się tylko raz. W zeszłym sezonie, w półfinale French Open, gdy raszynianka walczyła o obronę pozycji liderki rankingu WTA. I wtedy Świątek wygrała 6:2, 7:6 (7), ale spotkanie miało niezwykłą dramaturgię, w drugiej partii, trwającej 90 minut, Iga broniła piłki setowej. Choć nie było tak dramatyczne, jak późniejsze starcie Aryny Sabalenki z Karoliną Muchovą.