Adelajda, Melbourne, Lyon, Abu Zabi, Doha, Dubaj, Indian Wells - to miejsca, w których Magdalena Fręch w tym roku przebijała się przez kwalifikacje do turniejów głównych. Ani razu nie była w stanie wygrać dwóch meczów z rzędu, jedynie w Indian Wells dopisało jej szczęście, bo po porażce z Ashlyn Krueger wskoczyła do drabinki jako "szczęśliwa przegrana". I poradziła sobie znakomicie, bo przeszła pierwszą rundę, a w drugiej urwała seta Ons Jeabuer. Magdalena Fręch miała dużą szansę, by powalczyć w Miami. Źle zaczęła spotkanie z Hibino To pozwalało wierzyć, że na wschodnim wybrzeżu USA takiego szczęśliwego losu łodzianka już nie będzie potrzebowała. Fręch w pierwszej rundzie pokonała w 84 minuty Szwajcarkę Ylenę In-Albon (134. WTA) 6-2, 6-3, w drugiej zmierzyła się z Nao Hibino (WTA 137), zdecydowanie znajdującą się w jej zasięgu. Niewysoka Japonka bardziej znana jest z rywalizacji deblowej, zresztą kiedyś była partnerką Alicji Rosolskiej. W singlu też ma jednak sporo atutów i wcale nie jest to gra przy siatce. Hibino od pierwszego gema grała bowiem agresywnie, w przeciwieństwie do Polki. Fręch uderzała dość bezpiecznie, jakby prowokowała Japonkę. Ta zaś nie bała się mocno odpowiedzieć, zmuszała Polkę do biegania. To Hibino miała więcej atutów, aczkolwiek ona też popełniała sporo błędów. W ogóle to był dziwny set - na początku serwis był atutem obu tenisistek, później nastąpiła seria przełamań. Aż do dziesiątego gema, gdy Hibino wykorzystała swoje podanie i zarazem triumfowała w tej partii 6-4. A Polka mogła żałować, że grała tak zachowawczo. Spora zaliczka w tie-breaku nie wystarczyła. Bolesna porażka Polki Później łodzianka grała już mocniej, odważniej. Co prawda fatalnie zaczęła seta, przegrała swojego gema bardzo gładko, ale szybko "odłamała" rywalkę. I do końca tej partii jedna i druga pilnowała swojego serwisu. W ósmym gemie Fręch miała jedyną okazję do przełamania Japonki, ale ta popisała się akurat kapitalnym atakiem. Polka momentami świetnie się broniła za końcową linią, ale przy dłuższej nawałnicy zwykle kapitulowała. A ponieważ Japonka nie miała żadnej okazji do przełamania rywalki, o losach tego seta musiał decydować tie-break. Lepiej zaczęła go Fręch, z dwoma miniprzełamaniami prowadziła aż 3-0. To jednak nie była wystarczająca zaliczka, jak się szybko okazało. Japonka odrobiła straty, objęła prowadzenie 5-4 i miała dwa serwisy. Polka wyrównała po niezłym ataku, ale za chwilę Hibino wywalczyła piłkę meczową po idealnym trafieniu w linię. I skończyła mecz po wymianie, w której Fręch znów się tylko broniła i nie była w stanie odpowiedzieć na woleje rywalki. Po dwugodzinnym boju, bez minuty, Polka przegrała więc 4-6, 6-7. Turniej WTA 1000 w Miami, korty twarde. Finał kwalifikacji Nao Hibino (Japonia) - Magdalena Fręch (Polska, 19) 6-4, 7-6 (7-5)