Dla Igi Świątek był to najlepszy Wimbledon w karierze, a jednocześnie turniej, który zostawił trochę niedosytu. Raszynianka była zdecydowaną faworytką ćwierćfinałowego starcia z Eliną Switoliną, ale akurat rozegrała swoje najgorsze spotkanie na londyńskiej trawie. Ukrainka zaś najlepsze - prezentowała się doskonale, na pewno o wiele lepiej niż w czwartkowym półfinale z Markétą Vondroušovą. I to ona wygrała, a Polka zdradziła po spotkaniu, że taką porażkę... było jej trochę łatwiej znieść. - Łatwiej jest zaakceptować porażkę z kimś, kogo się lubi. Tak, jak już powiedziałam w angielskiej wersji, teraz na pewno będę kibicowała Elinie. - Wciąż mam dopiero 22 lata i sporo czasu przed sobą, aby zagrać kiedyś dobrze na tym turnieju - powiedziała po spotkaniu z Ukrainką. Sabalenka dostała wielką szansę, wszystko miała w swoich rękach. I... wciąż jest dwójką Porażka Igi sprawiła jednak, że szansę na wyprzedzenie Polki w rankingu WTA uzyskała Aryna Sabalenka. Białorusinka miała jasne zadanie - wygrać minimum dwa spotkania. Pierwsze rzeczywiście wygrała, nie zostawiła złudzeń Madison Keys. Ale w półfinale trafiła na znakomicie dysponowaną Ons Jabeur, która mimo bardzo trudnej sytuacji w drugim secie, zdołała jednak powstrzymać masz Białorusinki. Wygrała 6:7, 6:4, 6:3 i to Tunezyjka wystąpi w finale. Jednocześnie zaś Sabalenka pozostanie na rozczarowującej ją drugiej pozycji w rankingu WTA. I do połowy sierpnia to się na pewno nie zmieni. Iga Świątek w poniedziałek nadal będzie liderką listy - po raz 68. z rzędu. Jej dorobek to 9315 punktów - o 470 więcej od Sabalenki. Czytaj: "Stara Ons by wracała do domu". Tak Tunezyjka zareagowała na swój awans do finału Wimbledonu Pod koniec tego miesiąca ta różnica może się zmienić - Iga wystąpi w BNP Paribas Warsaw Open na kortach Legii. To turniej rangi WTA 250, czyli dość kiepsko punktowany. W zeszłym roku Polka była tu w ćwierćfinale (przegrała z Caroline Garcią), zdobyła 60 punktów. Tego będzie bronić, ale jeśli wygra całą imprezę, dołoży do swojego dorobku kolejnych 220 punktów (280 pkt i 33200 dolarów to nagroda dla triumfatorki). Jej przewaga nad Sabalenką wzrośnie wówczas do 690 punktów, bo wiceliderka rankingu straci 100 oczek za zeszłoroczny ćwierćfinał w turnieju WTA 500 w San Jose w Kalifornii. W tym roku w tym terminie jest rywalizacja w Waszyngtonie, ale Sabalenki nie ma na liście startowej. Iga Świątek wyprzedzi w Montrealu Caroline Wozniacki. Dunka wtedy wróci do gry po trzyletniej przerwie Jest za to, podobnie jak Iga Świątek, zgłoszona do turnieju WTA 1000 w Montrealu (7-13 sierpnia). To pierwszy z dwóch najważniejszych sprawdzianów przed US Open, drugi będzie zaraz po nim w Cincinnati. Tu do zdobycia będzie 900 punktów - tak Świątek, jak i Sabalenka, w zeszłym roku przegrały swoje starcia już w trzeciej rundzie. Stracą więc niewiele, zaledwie po 105 punktów. Wiele wskazuje na to, że aby wyprzedzić Polkę, Białorusinka będzie musiała wygrać te zawody i liczyć na porażkę Świątek wcześniej niż w półfinale. Niewykluczone, że właśnie w Kanadzie dojdzie ich kolejnej potyczki. Polka w najbliższy poniedziałek zacznie 68. tydzień na szczycie kobiecego rankingu. Aż do kończenia turnieju w Kanadzie może być pewna tej pozycji, co z kolei oznacza, że powiększy swój "dorobek" do 72 tygodni. I wyprzedzi dziesiątą w historycznym rankingu zawodniczek najdłużej będących liderkami rankingu WTA Caroline Wozniacki. Dunka właśnie w Montrealu... oficjalnie wróci do zawodowej rywalizacji! Dostała dziką kartę, będzie jedną z czterech byłych "jedynek" w stawce. Na liście zgłoszeń są bowiem jeszcze nazwiska: Wiktorii Azarenki, Karolíny Plíškovej oraz Venus Williams, która też skorzysta z podobnego przywileju jak Wozniacki. W Montrealu zagrają niemal wszystkie najlepsze zawodniczki świata, w tym - oprócz Światek - także Magda Linette. Z TOP 30 rankingu na liście zgłoszeniowej brakuje jedynie Rosjanki Jekateriny Aleksandrowej oraz Rumunki Iriny-Camelii Begu.