Dwa lata temu w Madrycie Mirra Andriejewa obchodziła 16. urodziny, to wtedy świat wielkiego tenisa usłyszał o niej po raz pierwszy. Dobrze radziła sobie w juniorskich zmaganiach, zdobywała tytuły w Wielkich Szlemach, ale wiele już przecież było w historii zawodniczek, które nie potrafiły pokonać taj bariery dzielącej tenis młodzieżowy od zawodowego. Ona zaś dokonała tego z przytupem. Jeszcze jako 15-latka wygrała wówczas w kwietniu dwa turnieje ITF w Szwajcarii, w Madrycie mogła zagrać dzięki dzikiej karcie. Wyeliminowała Leylah Fernandez, Batriz Haddad Maię, wreszcie Magdę Linette, już w dniu swoich 16. urodzin. Zatrzymała ją Aryna Sabalenka. Rok temu była już zawodniczką znaną, miała określoną markę w tourze, w Madrycie dotarła jeszcze o rundę dalej. Znów trafiła na Sabalenkę, w ćwierćfinale, znów przegrała. Ale zrewanżowała się później Białorusince w grze o półfinał na obiektach Rolanda Garrosa - to już było coś! Dziś każda z zawodniczek na świecie może liczyć się z porażką w starciach z młodą zawodniczką z Krasnojarska. W Hiszpanii zaś celem Andriejewej jest z pewnością coś więcej niż ćwierćfinał, choć w nim może trafić na Igę Świątek. WTA Madryt. Mirra Andriejewa zaczęła marsz po trzeci tytuł WTA 1000. Ogromne kłopoty po dobrym początku meczu Podopieczna Conchity Martinez nie zaczęła jednak sezonu na mączce wcale dobrze. W Stuttgarcie gładko przegrała w drugiej rundzie z Jekateriną Aleksandrową, nie miała nic do powiedzenia. W Madrycie jej pierwszą rywalką była zaś Marie Bouzkova - zawodniczka bez wielkich inklinacji ofensywnych, zarazem w tourze znajdująca się w drugim szeregu. Mierzyły się już w Melbourne, wtedy Andriejewa dość łatwo wygrała 6:3, 6:3. Podobnego scenariusza można się było spodziewać dzisiaj, na najważniejszym obiekcie w kompleksie Caja Magica. Bouzkova wygrała losowanie, zarządzonego przez słynnego arbitra Kadera Nouniego i początkowo były to jej jedyny sukces. Na korcie bowiem rządziła i dzieliła 17-latka, w pierwszych trzech gemach oddała rywalce zaledwie trzy punkty. Świetnie serwowała, Czeszka nie miała nic do powiedzenia. Mirra uzyskała też break pointa na 4:0, zmarnowała go. A później na 5:1. Historia się powtórzyła, a w grę młodej Rosjanki wkradła się zaskakująca bezradność. Potworne nerwy, psucie co drugiej akcji w bardzo prosty sposób. Dała Bouzkovej nadzieję, a Czeszka skorzystała z szansy. Odrobiła stratę przełamania, serwowała po 4:4, przegrała jednak tego gema po zaciętej walce. A później przegrała też seta - 3:6. To była jednak dopiero zapowiedź ogromnych nerwów Andriejewej. W drugim secie Rosjanka bowiem popełniała momentami kuriozalne pomyłki, a liczba niewymuszonych błędów szybko zbliżała się do 50 (w pierwszym secie było ich 21). Skończyło się na 47. Czeszka miała break pointa w czwartym gemie, później w szóstym - mogła żałować tych szans. Sama bowiem swoje podania wygrywała dość pewnie, a sfrustrowana Mirra rzucała rakietą, na co spokojnie reagował sędzia Nouni. Gdy jednak przyszło grać w kluczowych momentach, To Mirra zdołała wywalczyć breaka na 5:4. A później po czwartej piłce meczowej zdołała go zakończyć, choć i Czeszka miała szansę na 5:5. W trzeciej rundzie rywalką Andriejewej będzie Magdalena Fręch.