W damskim tenisie dawno nie oglądaliśmy tak zaciętej rywalizacji, jaka ma miejsce obecnie pomiędzy Igą Świątek a Aryną Sabalenką. Obie w tym roku zdecydowanie górują nad pozostałymi przeciwniczkami, co doskonale widzimy po wynikach ostatnich turniejów rozgrywanych na nawierzchni ziemnej. Niedawno cały świat zachwycał się finałem w Madrycie. W nim żadna z zawodniczek nie zamierzała odpuszczać. Podejście jednej i drugiej zaowocowało długą, trzygodzinną batalią, która trwała w napięciu do samego końca. Z radości na kort po ostatniej piłce upadła wyczerpana Iga Świątek. Dla Raszynianki triumf w stolicy Hiszpanii miał ogromne znaczenie, ponieważ nigdy wcześniej z Madrytu nie zabrała do domu największego pucharu. "Co to był za mecz... Chyba nie trzeba pisać więcej. Dumna i szczęśliwa lecę do Rzymu. Do zobaczenia!" - napisała dzień po tym spotkaniu Iga Świątek w serwisie "X". W Wiecznym Mieście podopieczna Tomasza Wiktorowskiego początkowo zmagała się z ogromnym zmęczeniem. Polka tego nie ukrywała. "Próbujemy jakoś to odpowiednio zaplanować. Niepokojące jest to, że mamy długie turnieje, ale staramy się zrozumieć tę rzeczywistość. Zawsze trenowałam między meczami, ale teraz muszę przemyśleć ten temat. Wiem jedynie, że jak przegram, to dostanę więcej dni wolnych" - mówiła później na spotkaniu z dziennikarzami. Iga Świątek i Aryna Sabalenka znów spotkają się w finale Ogromny natłok spotkań nie wpłynął na dalsze poczynania Igi Świątek. W Rzymie Polka kontynuuje serię zwycięstw i nie daje szans kolejnym rywalkom. W stolicy Włoch radzi sobie nawet lepiej niż w poprzednich zawodach, bo każde starcie kończyła w dwóch setach. Naszej rodaczce rady nie dała nawet zmotywowana Cori Gauff, która pokonując 22-latkę miałaby ogromne szansę na awans w rankingu WTA tuż przed Rolandem Garrosem. We Francji najpóźniej z Igą Świątek spotkałaby się wtedy dopiero w finale. Podopieczna Tomasza Wiktorowskiego znów więc ma ogromne szansę na zabranie do domu kolejnego trofeum. W finale dojdzie do tenisowego klasyku, ponieważ pogromczyni nie znalazła również Aryna Sabalenka. Białorusinka wcześniej przechodziła o wiele większe męczarnie. Na samym początku w kość dawała jej choroba. W trakcie spotkania z Eliną Switoliną pojawił się solidny ból pleców. Kłopoty zdrowotne nie zatrzymały jednak wiceliderki WTA. Z tego faktu najbardziej cieszą się kibice, którzy ostrzą sobie zęby na kolejne zacięte starcie w wykonaniu obu pań. W Rzymie napisze się piękna historia. Co za wieści dzień przed finałem Iga Świątek oraz Aryna Sabalenka jeszcze przed wyjściem na kort mają pierwsze powody do radości. Radosne wieści dla zawodniczek przekazał profil "OptaAce" w serwisie "X". Jak wyliczyli autorzy najnowszego wpisu, Białorusinka z Polką dokonały rzeczy, jakiej w tenisie nie było od czterdziestu lat. 18 maja skrzyżują one rakiety po raz czwarty w finale na mączce, zajmując jednocześnie dwie pierwsze lokaty w rankingu WTA. Ostatnio do identycznej serii w ubiegłym wieku doprowadziły Chris Evert oraz Martina Navratilowa, czyli zawodniczki, których nie trzeba przedstawiać sympatykom tenisa. Obie Amerykanki wygrały po osiemnaście turniejów wielkoszlemowych i przez lata pisały razem piękną historię tej dyscypliny sportu.