Świątek, obrończyni tytułu, prezentuje się na kortach w Paryżu jak na faworytkę przystało. Po pewnych zwycięstwach z dwiema niżej notowanymi rywalkami Kają Juvan (6:0, 7:5) i Rebeccą Peterson (6:1, 6:1), w trzeciej rundzie stanęła przed nią po raz pierwszy tenisistka, która także była rozstawiona. Na dodatek Estonka Anett Kontaveit, numer 30 paryskiego turnieju, miała dotychczas lepszy bilans bezpośrednich pojedynków z raszynianką. Dwa lata temu w Cincinnati Estonka wygrała w dwóch setach, przed rokiem w Australian Open wyeliminowała Polkę po trzysetowym, bardzo zaciętym pojedynku. - Te dwa wcześniejsze zwycięstwa były atutem Kontaveit w dzisiejszym meczu. Było widać, że ona się nie boi Igi. Od pierwszych piłek grała agresywnie i szybko. Stąd to przełamanie na samym początku. Z kolei Iga sprawiała wrażenie, jakby sobie nic nie robiła z tych wcześniejszych porażek. Miała swój plan na ten mecz i konsekwentnie grała od początku do końca. Nawet ten nieudany początek nie wytrącił jej z równowagi. Grała agresywnie, kombinacyjnie. To, z czego ją znamy" - zauważył Fyrstenberg. Polka odrobiła stratę jednego breaka na 4:4, po czym rozstrzygnęła premierową partię w tie-breaku. - Powtórzę się, ale tie-breaka - mimo, iż wiadomo, że to specyficzny gem i trochę loteria - Iga nadal grała tak samo jak wszystkie poprzednie gemy. W efekcie zwyciężyła tę partię, mimo że - uważam - Kontaveit w secie otwarcia zagrała powyżej swoich normalnych możliwości. Świetnie wybierała kierunki, grała kątowo. Gdyby utrzymała ten poziom w drugiej partii, byłoby jeszcze bardzo ciekawie. Jednak przegrany tie-break sprawił, że Estonka pękła i już do końca meczu oglądaliśmy tylko popisową grę Polki - stwierdził Fyrstenberg. Ostatecznie Świątek pokonała Kontaveit 7:6 (7:4), 6:0. W sobotę w Paryżu zdarzyła się rzecz, do jakiej polscy kibice tenisa nie są przyzwyczajeni. Dwie nasze reprezentantki w tym samym czasie rywalizowały o awans do czwartej rundy turnieju Wielkiego Szlema. Magda Linette niestety przegrała swój mecz z Tunezyjką Ons Jabeur 6:3, 0:6, 1:6, mimo że doskonale go rozpoczęła wygrywając pierwszą partię. W dwóch kolejnych setach poznanianka zdołała jednak ugrać tylko jednego gema. - Takie sytuacje częściej zdarzają się w kobiecym tenisie niż w męskim. Trudno powiedzieć co się stało. Magda przecież dwa dni wcześniej udowodniła, że jest w bardzo dobrej formie. Trzeba przecież zagrać doskonale, by wygrać seta 6:1 z rakietą numer jeden na świecie (Asleigh Barty - PAP) i skłonić ją do poddania meczu. Niezależnie od kłopotów zdrowotnych Australijki. Przed Magdą otworzyła się szansa na życiowy wynik, awans do czwartej rundy. Oczekiwania urosły, balonik trochę się napompował, mogła tego nie wytrzymać mentalnie. Tym bardziej, jak jej agresywny styl grania w pewnym momencie przestał przynosić efekty - ocenił Fyrstenberg. W pojedynku o ćwierćfinał Świątek zmierzy się w poniedziałek z jedną z rewelacji turnieju, 18-letnią Ukrainką Martą Kostiuk. Zawodniczka zza naszej wschodniej granicy już w pierwszej rundzie wygrała z faworyzowaną Garbine Muguruzą 6:1, 6:4. Tym samym odsyłając "do domu" kolejną rywalkę, z którą Świątek jeszcze nie wygrała (w tym roku w Dubaju Hiszpanka pokonała Polkę 6:0, 6:4). - Pojedynek z Ukrainką powinien być łatwiejszym zadaniem dla Igi niż miałaby się mierzyć z Muguruzą. Zawsze trudniej gra się z najlepszymi rakietami świata niż młodymi fighterami. To jednak nie oznacza, że mecz z Kostiuk można potraktować inaczej. Za darmo nikt nie dochodzi do czwartej rundy Wielkiego Szlema. Iga musi ten mecz potraktować tak samo, jak wszystkie pozostałe. Wypełnić te same przedmeczowe rytuały, treningi, przygotowania, nastawienie. Nie obawiam się jednak o to, że tak się nie stanie, bo Polka udowadnia, że mimo młodego wieku, jest tenisistką w pełni profesjonalną - podkreślił Fyrstenberg. Zanim w poniedziałek dojdzie do pojedynku najlepszej polskiej tenisistki w czwartej rundzie singla, w niedzielę zarówno Świątek, jak i Linette, zagrają jeszcze mecze deblowe, których stawką będzie awans do ćwierćfinału. Pierwsza w parze z Amerykanką Bethanie Mattek-Sands będą rywalizować z najwyżej rozstawionym deblem turnieju Su-Wei Hsieh (Tajwan) - Elise Mertens (Belgia). Natomiast Linette w duecie z inną zawodniczką z USA Bernardą Perą zmierzą się z parą numer 10. - Lucie Hradecka (Czechy) i Laurą Siegemund (Niemcy).