W sobotni poranek czasu polskiego napłynęły do nas kapitalne wieści prosto z Pekinu. Iga Świątek zrewanżowała się Coco Gauff za porażkę w Cincinnati i po raz ósmy w karierze pokonała Amerykankę. Tym samym zameldowała się w finale, gdzie zagra z Jeleną Rybakiną lub Liudmiłą Samsonową. Ta pierwsza rozprawiła się w ćwierćfinale z Aryną Sabalenką w dwóch setach. To oznaczało dużą szansę dla Polki na odrobienie sporej liczby punktów do obecnej liderki rankingu WTA. Przypomnijmy, że w rankingu WTA opublikowanym 2 października, Białorusinka miała 1071 pkt przewagi nad polską zawodniczką. Za triumf w stolicy Chin można otrzymać 1000 pkt do rankingu, za tytuł finalistki - 650 pkt, za miano półfinalistki - 390 pkt, a za odpadnięcie na etapie ćwierćfinału - 215 pkt. Warto również pamiętać, że po tym tygodniu "spadną" Idze punkty za ubiegłoroczny finał turnieju WTA 500 w Ostrawie (305 pkt), gdzie przegrała po niezwykłym pojedynku z reprezentantką gospodarzy - Barborą Krejcikovą. Siedem dni później Polka straci z kolei punkty za tytuł w San Diego (470 pkt). Dla porównania - Aryna Sabalenka straci "tylko" 100 pkt za ćwierćfinał w San Diego. Potencjalny sukces w finale może wyraźnie zbliżyć Świątek do Sabalenki Wiemy już zatem, że w poniedziałkowym notowaniu różnica między dwoma najlepszymi tenisistkami wyniesie mniej niż 1000 pkt, a potencjalny sukces Świątek w finale chińskiego tysięcznika może zniwelować przewagę Sabalenki o kolejne 350 oczek. Stawka meczu o tytuł będzie bardzo wysoka, bo oprócz punktów dochodzi także prestiż i szansa na zwycięstwo w jednym z największych turniejów w kobiecym kalendarzu. Mamy nadzieję, że ten sukces zapisze na swoje konto 22-latka z Raszyna. Finałowe starcie zaplanowano na niedzielę nie przed godz. 13:30 czasu polskiego.