Tydzień temu w Dosze Iga Świątek nawet nie ukrywała, że skala i tempo zwycięstwa Darii Kasatkiny nad Poliną Kudiermietową mocno ją zaskoczyło. Starsza z Rosjanek rozbiła tę młodszą w zaledwie 42 minuty, co na tym poziomi zdarza się rzadko. Aż przypomina się mecz czwartej rundy Roland Garros z zeszłego sezonu, gdy Polka pokonała w zaledwie 40 minut Anastazję Potapową, też dwa razy 6:0. To jednak bardzo rzadkie sytuacje. Wtedy, w stolicy Kataru, Iga nie zdążyła się nawet rozgrzać, nie przeprowadziła całej procedury przedmeczowej, czego nie ukrywała juz w rozmowie z Canal+ po samym spotkaniu z Marią Sakkari. Oczywiście nie przeszkodziło jej to w zwycięstwie. Dziś też Iga musiała w Dubaju zwracać uwagę, jak radzi sobie "nasza Włoszka", czyli Jasine Paolini. Na korcie centralnym to właśnie jej starcie z Evą Lys zaczynało zmagania, Świątek oraz Wiktoria Azarenka miały wyjść po nich. WTA 1000 Dubaj. Jasmine Paolini kontra Eva Lys na korcie centralnym. Później miała pojawić się na nim Iga Świątek Paolini nie należy do tenisistek, które grają bardzo szybko i rozstrzygają sprawę serwisem czy returnem. Ostatnio mniej niż godzinę zabrało jej starcie z Belindą Bencic w United Cup, Szwajcarka wtedy wracała do wielkiego tenisa. W Dubaju jej pierwszą rywalką była Eva Lys, która miesiąc temu awansowała do pierwszej setki rankingu WTA, ale z tenisistką z TOP 20 nigdy dotąd nie wygrała. W Australian Open przegrała mecz w finale kwalifikacji, ale miała szczęście - jako "szczęśliwa przegrana" w ostatniej chwili dostała się do głównej drabinki, w miejsce Anny Kalinskiej. I tę szansę wykorzystała, dotarła do czwartej rundy, tam uległa Idze Świątek. W... 59 minut. Cieszyła się, gdy w drugim secie udało jej się wygrać tego jednego, jedynego gema. Paolini wygrała pierwszego seta w 30 minut 6:2 - choć wcale nie grała porywająco, ilością błędów niemal dorównywała rywalce. Tyle że ma dużo większe umiejętności, wystarczyły do wygrania dziewięciu kolejnych akcji w końcówce seta. Wystarczyło zaś, by choć odrobinę bardziej się skoncentrowała, a mecz mógłby trwać mniej niż godzinę. I gdy obie usiadły na ławce, sędzia z Kazachstanu Mira Kaukejewa zarządziła przerwę. Jej zdaniem linie były mokre, poprosiła o ich suszenie. Sama chodziła po korcie i przecierała je butem, także na napisach "Dubai". Organizatorzy nie za bardzo wiedzieli, jak się do tego zabrać, a chwilę pojawiły się jednak osoby z mopami i szmatami. Na trzech pozostałych kortach przerwy trwały po kilka minut, tutaj zaś - prawie pół godziny. 6:2, 3:0 dla Paolini. I kolejna przerwa, a po niej druga. Eva Lys nagle odrobiła straty A w drugim secie sytuacja się powtórzyła. Najpierw po trzecim gemie, gdy Paolini objęła prowadzenie 3:0. Wróciły do gry, zagrały dwie akcje - i znów trzeba było suszyć linie. Na innych kortach rywalizacja trwała zaś dalej. Żeby było ciekawiej, po kolejnym wznowieniu Lys wygrała trzy gemy z rzędu, wyrównała na 3:3. I rozpadało się na dobre, przerwane zostały też inne spotkania. Paolini, z nietęgą miną, siedziała pod parasolem, zdecydowanej większości kibiców na trybunach taka osłona nie była potrzebna. W ciepłym Dubaju kilka kropel deszczu może być... atrakcją. Niemniej pani Kaukejewa przerwała spotkanie, zawodniczki udały się do szatni, a na korcie w ruch poszły w końcu dmuchawy. Paolini rok temu wygrała ten turniej, w finale okazała się lepsza od Anny Kalinskiej. Rosjanka przegrała już teraz swoje pierwsze starcie, spadnie o kilkanaście pozycji, poza TOP 30. Włoszce też grozi spadek, o dwa lub trzy miejsca, jeśli "zgubi" większość z tego tysiąca punktów wywalczonych 12 miesięcy temu. Gdyby więc przegrała z Lys, mówilibyśmy o wielkiej sensacji. Do tego jednak nie doszło, choć Niemka wygrała kolejnego gema i - z zapasem przełamania - prowadziła 4:3. Paolini wzięła sprawy w swoje ręce, trzy koleje gemy zapisała na swoje konto. Choć.. z trzema przerwami "na deszcz" w trakcie. Kilka razy to Włoszka uważała, że na korcie jest ślisko, "wymuszała" osuszanie linii. Ostatecznie wygrała 6:2, 7:5, jeszcze między pierwszą a drugą piłką meczową potrzebna była przerwa. Przerwa, która trwała... blisko pięć godzin. Nad Dubajem lało, nie było nawet jasne, czy uda się w ogóle rozegrać jakieś mecze. Wróciły na kort po godz. 19 lokalnego czasu, Lys zepsuła forhend w pierwszej akcji po wznowieniu. Pojedynek, który mógł się skończyć tuż po godz. 9 naszego czasu, zakończył się o godz. 16.10. Świątek miała więc wystarczająco dużo czasu, by... przeprowadzić kilka solidnych rozgrzewek, a między nimi zjeść obiad. O ćwierćfinał Włoszka zagra z lepszą z pary: Sofia Kenin - Marta Kostiuk.