Iga Świątek notuje kolejny znakomity sezon w swojej karierze. Ma na swoim koncie już pięć tytułów: cztery z nich wywalczyła podczas imprez rangi WTA 1000, a kolejny dołożyła podczas wielkoszlemowego Roland Garros. Polka miała również apetyt na olimpijskie złoto, zwłaszcza że impreza czterolecia odbywała się na jej ulubionych paryskich kortach. Ostatecznie udało się raszyniance zdobyć brązowy krążek. 23-latka mocno przeżywała półfinałową porażkę z Qinwen Zheng i ciężko było jej się pogodzić z faktem, że nie spełniła największego marzenia. Kilkadziesiąt godzin później, już po odbiorze olimpijskiego medalu przyznała jednak, że zajęcie trzeciego miejsca to wciąż jest ogromny sukces. Iga jest pierwszym reprezentantem naszego kraju, który wywalczył olimpijski krążek w tej konkurencji. Do udziału w igrzyskach nie przystąpiła Aryna Sabalenka. Tenisistka z Mińska już jakiś czasu temu podjęła taką decyzję. Białorusinka przeżywa obecnie trudny moment w swojej karierze. Po kapitalnym Australian Open przyszły zawirowania na tle osobistym, później wydawało się, że już wraca na dobre tory, zwłaszcza po epickim finale z Igą Świątek w Madrycie. Podczas Roland Garros przeżyła jednak mocne rozczarowanie. Odpadła w ćwierćfinale, przegrywając z Mirrą Andriejewą. Narzekała wówczas na problemy żołądkowe, ale prawdziwe problemy zdrowotne nadeszły kilkanaście dni później. Uraz, jakiego nabawiła się podczas WTA 500 w Berlinie sprawił, że nie tylko nie dokończyła spotkania z Anną Kalinską, ale nie mogła też wziąć udziału w Wimbledonie. Białorusinka ma do tej pory tylko jeden tytuł w tym sezonie i po tym tygodniu ta sytuacja na pewno nie ulegnie zmianie, chociaż już w pierwszym turnieju po powrocie rysowała się kapitalna okazja na trofeum. 26-latka z problemami przedzierała się przez mecze z Kamillą Rachimową i Wiktorią Azarenką, ale wydawało się, że jej forma powoli wzrasta. Zupełnie inny obraz przywołał nam jednak półfinałowy pojedynek z Marie Bouzkovą. Wróciły w nim stare grzechy Aryny, znane sprzed kilku lat. Dały też o sobie znać emocje i potężna frustracja. Zaskakująca porażka Aryny Sabalenki. Nie wytrzymała nerwowej końcówki Sabalenka fatalnie weszła w mecz, już na starcie przegrywała 0:4. W kolejnych minutach zaczęła się rozkręcać, chociaż Czeszka nie dopuściła już Białorusinki do wygranej w pierwszym secie. Od drugiej partii wydawało się, że Aryna zaczyna mieć spotkanie pod kontrolą. Przejęła inicjatywę i pewnie doprowadziła do decydującej odsłony meczu. Prowadziła już 2:1 z przełamaniem w trzecim secie i wtedy nastąpiła przerwa. Pojawiły się pioruny nad kortem, rozpętała się ulewa. Zawodniczki wróciły na kort dopiero 3,5 godziny później i ponownie zobaczyliśmy turniejową "1" w wydaniu z pierwszej partii. 26-latka nie wytrzymała nerwowo końcówki spotkania, jakby zjadła ją presja faworytki. Mnożyły się błędy, a jeden z nich dał breaka na 5:3 dla Bouzkovej. Wtedy to Aryna cisnęła rakietą o kort, później to samo zrobiła z piłką. To nie był zresztą pierwszy raz w tym meczu. Doskonale czuła, że pojedynek znów wymykał jej się spod kontroli. I rzeczywiście tak było. Po chwili Czeszka wygrała gema przy swoim podaniu do zera i tak oto doszło do sensacyjnego rozstrzygnięcia. Marie wygrała 6:4, 3:6, 6:3 i to ona zagra w finale WTA 500 w Waszyngtonie, a Sabalenka musi obejść się smakiem, że nie dane jej będzie zagrać z przyjaciółką Paulą Badosą w decydującej potyczce o tytuł. Przerażająco prezentowała się końcowa statystyka po stronie Aryny. Zaledwie 22 uderzenia kończące i aż 62 niewymuszone błędy. To była wersja Białorusinki sprzed ery zmian w jej grze. Zobaczymy, jak tenisistka z Mińska zaprezentuje się podczas WTA 1000 w Toronto.