36-letnia Angelique Cauchy w dzieciństwie przeszła prawdziwe piekło, o czym mówiła w ostatnich dniach dla France Info oraz w siedzibie francuskiego Zgromadzenia Narodowego, czyli w pałacu Palais Bourbon. Będąc dziewczynką, w ciągu dwóch lat miała zostać zgwałcona niemal czterysta razy przez swojego trenera Andrewa Geddesa. - Podczas zgrupowania w La Baule przeżyłam najgorsze dwa tygodnie mojego życia, byłam gwałcona trzy razy dziennie. Pierwszej nocy poprosił mnie, żebym poszła do jego pokoju, nie zrobiłam tego, lecz on przyszedł do mnie. Byłam jak w więzieniu, nie mogłam się wydostać, kiedy chciałam - powiedziała. Geddes zaczął trenować Cauchy w 1999 r., gdy ta była dwunastolatką. Była zawodniczka przyznała, że pamięta, że ich pokoje dzieliło "trzynaście kroków terroru". Szkoleniowiec w formie szantażu emocjonalnego miał powiedzieć jej, że jest chory na AIDS. Alize Cornet bojkotuje turnieje w Chinach. W tle sprawa Peng Shuai Przykra historia Angelique Cauchy. Francuski parlament reaguje Ujawniła także, że prezes tamtego klubu tenisowego bronił trenera ze względu na odnoszone sukcesy. "On przynosi nam trofea" - miał wtedy odpowiedzieć. Geddes w styczniu 2021 r. został skazany na osiemnaście lat pozbawienia wolności za napaści seksualne i gwałty na czterech dziewczynkach w wieku od 12 do 17 lat. Ten wyrok zachęcił Cauchy do opowiedzenia swojej przykrej historii. Jej słowa skłoniły francuski parlament do wszczęcia dochodzenia w tej sprawie. Pogromczyni Świątek za burtą. Wpadka w San Diego, gospodarze zachwyceni