Dajana Jastremska kapitalnie weszła do zawodowego świata tenisa, jeszcze jako nastolatka wygrała trzy turnieje WTA. Na początku 2020 roku, tuż przed wybuchem pandemii, 19-letnia wówczas Ukrainka zajmowała wysokie, 21. miejsce na światowej liście. Sama pandemia, a później napaść wojsk Putina na jej kraj, zahamowały jej karierę. 24 lutego 2022 roku Jastremska przebywała zresztą w Odessie, gdy Rosja rozpoczęła inwazję. Chwilę wcześniej wróciła z Dubaju, gdzie świetnie radziła sobie w prestiżowym turnieju. Przez dwie noce kryła się z rodziną na podziemnym parkingu, po czym z młodszą siostrą opuściła kraj. Pojechała do Lyonu, tam dotarła do finału turnieju WTA 250. I na dobrą sprawę był to ostatni tak udany jej występ. Skandal po meczu w Madrycie, Kanadyjka zaatakowała Ukrainkę. Nie miała podstaw Jastremska mocno przeżywała to, co działo się w jej kraju. Efektem były kolejne porażki, osiem z rzędu, wypadła z czołowej setki rankingu. Dziś w wielu turniejach musi przebijać się przez eliminacje, w Madrycie, Rzymie czy French Open zakończyło się to sukcesem. W stolicy Hiszpanii przegrała jednak w pierwszej rundzie z Eugenie Bouchard, a jej rywalka wywołała później mały skandal. Medialna gwiazda z Kanady zasugerowała bowiem w mediach społecznościowych, że znów pokonała "dopingowiczkę", jak kiedyś Marię Szarapową. "Jest coś w graniu "doperów" w Madrycie" - napisała. Tyle że Jastremską ostatecznie oczyszczono z zarzutów, co wytknęli Bouchard nawet dziennikarze. Ta więc skasowała swój wpis. "Terroryści" - napisała Jastremska o kolejnym rosyjskim ataku, blisko jej domu. I oznaczyła tenisowe organizacje A 23-letni dziś Ukrainka od dawna, jak wiele zawodniczek z jej kraju, jest przeciwna występom sportowców z Rosji i Białorusi. Jako jednak z pierwszych nie podała ręki rywalce z tego kraju - w czerwcu 2022 roku tylko stuknęły się z rakietami z Jekateriną Aleksandrową, gdy zmierzyły się w holenderskim 's-Hertogenbosch. Dziś Jastremska znów miała powody do niepokoju - Rosjanie po raz kolejny zbombardowali jej rodzinne miasto, czyli Odessę. A był to atak szczególny. "5 minut od mojego domu. Mc Donalds, budynki mieszkalne, instytut, centrum handlowe. Rosja, terroryści" - napisała w mediach społecznościowych. Ale co ważniejsze - oznaczyła przy tym WTA oraz ITF, czyli dwie kluczowe organizacje w kobiecym tenisie, zarządzające turniejami indywidualnymi czy zespołowymi. I zrobiła to w dyskretny, ale jednoznaczny sposób. Pokazała bowiem emotikonkę oznaczającą milczenie i trzy znaki zapytania. W tym ataku zginęły co najmniej trzy osoby, a 13 zostało rannych. Światowe organizacje tenisowe stoją na stanowisku, że sportowcy z Rosji czy Białorusi mogą brać udział w turniejach, ale bez przynależności państwowej, nie mogą także nawiązywać do niej strojami czy w inny sposób. Ukraińcy się z tym nie zgadzają, większość tenisistek nie podaje ręki po meczach rywalkom z tych krajów.