Gdy Iga Świątek mierzyła się niespełna dwa lata temu w US Open z Kają Juvan, a wpadły na siebie w trzeciej rundzie, oddała Słowence zaledwie jednego gema. Zagrała na maksa, jak zwykle, nie kalkulowała. A później mówiła, że ten wynik 6:0, 6:1 po zaledwie 49-minutowym spotkaniu nie jest dla niej powodem do szczęścia. - Wcale nie podobało mi się to, że wygrywałam ze swoją najlepszą przyjaciółką. Wiedziałam, że muszę być niezwykle skupiona i nie myśleć o tym, bo dla mnie była to jak rywalizacja z siostrą - mówiła wtedy Polka. Z Juvan poznały się w 2014 roku na turnieju młodzieżowym, Słowenka grała, Polka czytała książkę. I spoglądała na kort. Później się z tego śmiały, występowały wspólnie w juniorskich turniejach Wielkiego Szlema, dwa razy dotarły do półfinału. I właśnie z Kają Igę połączyła przyjaźń, raszynianka mówiła właśnie o niej jako "najlepszej przyjaciółce" w tourze. Pokonana Rybakina, w Paryżu 6:0, 6:0. Mistrzyni US Open nie zagra w Roland Garros Choć być może trochę to spłyciła, bo z Mają Chwalińską łączy ją podobna więź, nawet dłużej. Też grały razem w kategoriach młodzieżowych, zdobywały medale dla Polski, zagrały w juniorskim finale debla w Melbourne. A dziś, gdy pojawiają się w jednym miejscu na turniejach czy meczach reprezentacji, też znajdują wspólny język. I widać, że Chalińska dobrze działa na Świątek, potrafi ją rozbawić. Za to Chwalińską z Juvan łączy jeszcze jedno - obie zmagały się z problemami natury mentalnej, Słowenka przerwała na pewien czas karierę, wznowiła ją dopiero pod koniec stycznia tego roku. W przeszłości była 58. rakietą świata, jej dzisiejsza pozycja w połowie czwartej setki rankingu nie oddaje umiejętności 24-latki. Tyle że i Polkę stać na coś więcej, na pewno na miejsce w TOP 100. I zwycięstwo w czwartek w Paryżu mogło ją odrobinę ku temu przybliżyć. Roland Garros 2025. Maja Chwalińska - Kaja Juvan w drugiej rundzie kwalifikacji. W czwartek deszcz już nie przeszkadzał Mecz Chwalińskiej z Juvan miał się odbyć już w środę, ale akurat w godzinach popołudniowych lało - organizatorzy przesunęli więc większą część tej sesji na czwartek. O dziwo, choć obie są w podobnym wieku, Słowenka jest starsza o niecały rok, to dotąd nie rywalizowały, nawet w juniorskich zmaganiach ITF. I trudno tak naprawdę wskazać faworytkę. Juvan więcej dotąd osiągnęła, ale miała długą przerwę - i dopiero wraca do dawnej dyspozycji. Nie gra zbyt często, na mączce zdecydowała się tylko na jeden turniej, ale dotarcie do finału WTA 125 w Saint Malo było już wielkim osiągnięciem. Tam, w grze o tytuł, uległa Naomi Osace. Chwalińska grała w większej liczbie imprez, ale bez dobrych rezultatów. Stąd tak duża niepewność związana z jej występem w Paryżu. Niby forma szła w górę, zwycięstwo z Julią Starodubcewą czy świetny set w starciu z Marią Sakkari dawały optymizm. Polka świetnie weszła w to spotkanie, jej kombinacyjna gra sprawiała spore problemy Słowence. Było więc szybkie przełamanie, 2:0 na tablicy wyników na korzyść Polki. A później z każdą kolejną minutą Słowenka się rozkręcała, wchodziła na coraz to wyższe obroty. Nic sobie nie robiła ze skrótów Chwalińskiej, znakomicie biegała po korcie, nie przeszkadzały jej próby zmiany rytmu, które proponowała Polka. Maja nie grała źle, po prostu trafiła na zawodniczkę bardziej precyzyjną i potrafią mocniej uderzyć. To dość szybko znalazło swoje odbicie w wyniku. Słowenka wygrała cztery kolejne gemy i nie dała już Polce szansy, by odwrócić losy tego spotkania. Kolejny break, w dziewiątym gemie, zakończył tę partię wynikiem 6:3, dał też Juvan prawo rozpoczęcia drugiego seta. I jeśli ktoś liczył, że sytuacja na korcie się zmieni, a Polka nagle przejdzie do ataku, musiał się rozczarować. To Juvan w pierwszej partii miała 20 wygrywających zagrać, przy sześciu Polki. A błędów popełniły podobną ilość. Maja musiała coraz bardziej ryzykować, odpychać rywalkę od końcowej linii kortu, a to przecież nie jest jej styl. Co ważniejsze, Polka utrzymywała się "przy życiu" w swoich gemach serwisowych, one były podstawą. A gdy podawała Juvan, coraz bardziej ryzykowała. Jedna udana akcja, druga - i już rywalka zaczęła się frustrować. Doszło do ważnego przełamania w piątym gemie, Maja objęła prowadzenie 3:2, za chwilę zaś - 4:2. I zdołała tę przewagę utrzymać, wygrała 6:4. Było już widać pierwsze objawy tego, że Słowenka coraz wolniej porusza się po korcie, już bez takiej ikry jak na początku. Trzeci set decydował w meczu Chwalińskiej z Juvan. Obiecujący początek, a później dominacja Słowenki. To ona zagra o French Open Juvan skorzystała po tym secie z przerwy toaletowej, Polka jeszcze "dogrzewała" się przed decydującą rozgrywką. Na lepszą z tej pary czekała już kanadyjska rewelacja tego sezonu Victoria Mboko, która skończyła właśnie swoje starci w drugiej rundzie. A Maja zaczęła tego seta od rewelacyjnego minięcia skrótem, gdy Juvan dobiegła do siatki. Wyglądało to dobrze, ale Słowenka zaczęła ryzykować. Uderzała mocniej, znacznie mocniej od Polki, częściej przyspieszała grę jednym zagraniem, bo chyba widziała już, że to może być jej jedyna szansa. I zaczęła na tym dobrze wychodzić, zepchnięta do defensywy Chwalińska znów dała się odrzucić. A co gorsza, w drugim gemie została przełamana. Juvan zaś szła za ciosem, do zera wyserwowała sobie gema na 3:0. I mimo że Polka do końca walczyła, mimo że wcale nie była tak daleko od odrobienia strat, to jednak za wiele już nie zdziałała. I to Juvan zagra z Mboko o pierwszą rundę Roland Garros.