W 2018 roku, kiedy Celt objął kadrę, Polki grały w Strefie Euro-Afrykańskiej. To tenisowa trzecia liga. Cztery lata później reprezentacja na wspólnej kolacji będzie świętować awans do turnieju finałowego. Celt: Każda zawodniczka dołożyła dużą cegłę - Cel zrealizowaliśmy. Dziękuję też Magdzie i Alicji, że w tym ostatnim meczu zagrały w pełni skoncentrowane, co świadczy o ich profesjonalizmie. Przeszliśmy drogę od Tallina do finałów - podkreślał Celt. Każda z tych zawodniczek dołożyła duża cegłę. Gdyby nie Magda i jej wspaniała gra z Brazylią, nie byłoby meczu z Rumunią, którego stawką były finały. Na Alę zawsze można liczyć w deblu. Teraz Iga Świątek i Magda Linette biorą na siebie główny ciężar, ale reszta zawodniczek też jest bardzo ważna. Polki w listopadzie będą w gronie 12 reprezentacji, które zagrają o nieoficjalne drużynowe mistrzostwo świata. Jeszcze nie wiadomo, gdzie finał się odbędzie, ale jest szansa, że w Polsce. - Wypadałoby wtedy zagrać w najsilniejszym składzie. Wszystko jednak zależy od terminów. Jeśli WTA Finals nie będzie kolidował z finałem Billie Jean King Cup, to jest na to duża szansa. Stanę na głowie, na uszach, byśmy zagrali w najmocniejszym składzie - mówi Celt. - W 2018 roku przygotowywałem swoja wizję dla związku. Napisałem, że w ciągu trzech lat chce awansować do drugiej grupy świtowej. Pandemia trochę pokrzyżowała te plany, ale udało się wejść do finałów. Widziałem tej w drużynie potencjał i powiedziałem to zawodniczkom na pierwszej odprawie - dodał Celt. - Mamy w kadrze sporo doświadczenia, ale też sporo świeżej krwi. Indywidualna praca dziewczyn i to jak się rozwijają to klucz do sukcesów. Ja staram się stworzyć dobry klimat, zadbać o przygotowania taktyczne i poukładać klocki w te kilka dni. - Cieszę się, że miałam taki wkład w ten awans. Stworzyłyśmy kawał historii i mam nadzieję, że w finałach powalczymy - dodała Fręch.