Stało się po zejściu Świątek z Campo Centrale. Włosi ryknęli za radości
Zaledwie cztery godziny po tym, jak Iga Świątek zeszła pokonana z kortu, na Campo Centrale w Rzymie pojawił się Jannik Sinner. Po trzymiesięcznym zawieszeniu Włoch wreszcie wrócił do gry, a jego pierwszym rywalem w ojczyźnie był Mariano Navone. Lider rankingu ATP nie zawiódł zgromadzonej licznie na trybunach publiczności i wygrał 6:3, 6:4. Włosi mieli tego dnia wiele powodów do radości - ich ulubieniec wrócił i zaznaczył swoją obecność w turnieju.

Równo 4 maja zakończyło się oficjalnie zawieszenie Jannika Sinnera, w związku ze wpadką dopingową. Włoch zawarł ugodę ze Światową Agencją Antydopingową (WADA) w wyniku której zdecydowano o trzymiesięcznym zawieszeniu tenisisty. Turniej w Rzymie był pierwszym od czasu Australian Open, w którym mógł wreszcie zagrać.
Lider rankingu ATP wyszedł na kort Campo Centrale około cztery godziny po niespodziewanej porażce Igi Świątek. Gdy tylko wyszedł d tunelu, Włosi ryknęli wręcz z radości. Raszynianka przegrała 1:6, 5:7 w 3. rundzie Italian Open z Danielle Collins i tym samym straciła szansę na obronę wywalczonego przed rokiem trofeum. Wpadka oznaczać dla niej będzie także bolesny spadek w rankingu WTA.
Sinner potrzebował niecałych dwóch godzin. Udany powrót Włocha na kort
Sinner stosunkowo szybko, bo już w czwartym gemie przełamał grającego po drugiej stronie siatki Mariano Navone, co pozwoliło mu wyjść na prowadzenie 3:1. A później mógł już pozwolić sobie na grę gem za gem. Ani razu nie przegrał własnego podania i po upływie 43 minut triumfował 6:3. Nie widać było po nim utraty rytmu ani słabszej formy, jaką mogła spowodować trzymiesięczna absencja na kortach.
Wyjątkowo niespotykany przebieg miał drugi set, w którym to z kolei byliśmy świadkami jednego przełamania za drugim. Dość powiedzieć, że w żadnym z sześciu pierwszych gemów ani Sinner, ani Navone nie obronili swojego serwisu. Szaloną tendencję przerwał dopiero Włoch. Wygrał gema przy swoim podaniu i wyszedł na prowadzenie 4:3.
Argentyńczyk wyrównał na 4:4, ale kolejne dwa gemy padły już łupem Sinnera. Wygrał 6:3, 6:4, i tym samym powrót Włocha na kort można było odtrąbić jako udany. Z drugiej strony jednak należy docenić postawę skazywanego na porażkę Navone, który momentami grał jak równy z równym z klasyfikowanym od niego 98. pozycji wyżej tenisistą.