Taylor Fritz wielkoszlemowy turniej na kortach trawiastych rozpoczął od zwycięskiego pojedynku z Christopherem O’Connellem. W kolejnej rundzie reprezentant Stanów Zjednoczonych ograł Arthura Rinderknecha. Francuz w przeddzień spotkania podgrzewał atmosferę i pozwolił sobie na uszczypliwości wobec gwiazdora. Wrócił wspomnianymi do wygranego pojedynku z Amerykaninem w ubiegłorocznym Roland Garrosie. "Atmosfera będzie spokojniejsza (niż na Rolandzie w 2023 r.) i będzie trochę mniej płakać. Nie mam nic przeciwko niemu, ale jeśli spodziewał się, że francuska publiczność będzie go całować między punktami, to się mylił" - wyznał Rinderknech. Słowa nie pozostały bez echa. Amerykanin początkowo nie odnosił się do tego komentarza Francuza, jednakże zaraz po wygranym meczu na Wimbledonie podszedł do rywala i wbił mu "szpileczkę". Świątek nie chciała opuścić kortu. To koniec. Legenda odpadła z Wimbledonu Dzieje się na Wimbledonie. Gwiazdor nie zamierzał gryźć się w język "Miłego lotu do domu" - tak za mecz "podziękował" Francuzowi Taylor Fritz. Później na konferencji prasowej reprezentant Stanów Zjednoczonych odniósł się do incydentu z przeciwnikiem. Zdradził, że choć początkowo nie był świadomy słów 28-latka, kibice szybko wkroczyli do akcji i "donieśli" mu na Rinderknecha. "Jestem bardzo spokojną osobą. Nie robię niczego, co mogłoby komukolwiek przeszkadzać, więc gdy ktoś to robi, nie akceptuję tego. To dało mi dodatkową siłę do zwycięstwa Kiedy spotkaliśmy się pod siatką, powiedziałem mu: 'Miłego lotu do domu'. Powiedziałem mu: 'Nie okazujesz mi szacunku przed meczem, a potem oczekujesz, że będzie miło" - dodał gracz. Kolejnym rywalem Amerykanina na Wimbledonie jest Chilijczyk Alejandro Tabilo. Mecz panów w trzeciej rundzie zaplanowano w sobotę (6 lipca). Iga Światek znowu to zrobiła. Polka wśród największych gwiazd tenisa