To, co wydarzyło się w tym meczu, a szczególnie w trzeciej partii, przejdzie z pewnością do historii tenisa, bo rzadko zdarza się, żeby dokonać tek spektakularnego powrotu, jaki wyszedł Peyton Stearns. Postawa Amerykanki to wspaniały pokaz gry do końca i wiary w to, że z każdej opresji da się wyjść. Natomiast dla Lucii Bronzetti to fatalny dzień, który będzie chciała jak najszybciej wymazać z pamięci. Obie zawodniczki notowane są w pierwszej "100" rankingu WTA, ale przed meczem więcej szans dawano Włoszce, która plasuje się na 48. pozycji, podczas gdy jej rywalka jest 81. Po raz kolejny potwierdziło się jednak, że rankingi nie grają. Niebywały powrót Amerykanki. Było już 5:0! Już pierwsza partia miała nieco kuriozalny przebieg, bowiem Włoszka aż czterokrotnie dała się przełamać, wygrywając zaledwie jednego gema przy własnym serwisie. Podanie zawodziło jednak nie tylko ją, bowiem Stearns również serwowała słabo. Ona jednak dała się przełamać "tylko" trzy razy i wygrała pierwszego seta 6:4. Drugiego seta Bronzetti zaczęła od dwóch przegranych gemów, ale potem ustabilizowała swoją grę, natomiast jej rywalka nadal "falowała". Włoszka uspokoiła emocje i to ona zaczęła dominować. Szybko odrobiła straty, a przy stanie 3:3 po raz drugi przełamała Stearns. I to wystarczyło, żeby wygrać drugiego seta 6:4. Jednak dopiero w trzeciej partii oglądaliśmy iście szalone obrazki. Peyton Stearns kompletnie się pogubiła. Na korcie nie wychodziło jej nic. Przegrała pięć kolejnych gemów, a przy stanie 40:30 Bronzetti serwowała po wygranie całego spotkania. Amerykanka straciła wszystkie atuty, ale nie straciła wiary... I to okazało się kluczem to spektakularnego powrotu do gry. Amerykanka obroniła piłkę meczową i... wygrała siedem kolejnych gemów! Ze stanu 0:5 wyszła na 7:5 i wygrała całe spotkanie w trzech setach. I to ona zagra w półfinale turnieju WTA w Rabacie!