Plany Janowicza w przeszłości nieraz komplikowały problemy zdrowotne. Po raz ostatni zaprezentował się kibicom na korcie półtora roku temu, w listopadzie 2017 roku. Później przeszedł operacje kolana i okulistyczną. Na początku lutego 2018 roku informował o powrocie do treningów, ale potem wciąż przesuwał termin wznowienia startów. Miał wystąpić w ubiegłorocznej edycji Sopot Open, ale wycofał się na kilka dni przed rozpoczęciem turnieju. W sierpniu poddał się kolejnemu zabiegowi kolana, a w listopadzie wypadł ze światowego rankingu. "Z tego, co wiem, to wznowił już treningi. Rok temu się nie udało, ale mamy nadzieję, że tym razem będzie inaczej i będziemy mieli okazję zobaczyć Jurka na korcie" - zaznaczył Fyrstenberg na konferencji prasowej w Warszawie. Jak zapewnił, inne tzw. dzikie karty w większości także powędrują do Polaków. "Jedną będziemy trzymali do samego końca dla jakiejś gwiazdy. 100 punktów, które będzie można zdobyć za zwycięstwo w naszej imprezie, to więcej niż za trzecią rundę w turnieju ATP Masters 1000. W challengerach nie mogą startować gracze z Top50, chyba że właśnie z +dziką kartą+. Nasz turniej będzie największym tej rangi rozgrywanym w tym czasie w Europie. Gdyby więc jakiś nawet topowy zawodnik chciał przedłużyć sezon na ziemi, to na pewno przyjedzie do Sopotu" - podkreślił. W Trójmieście zaprezentuje się Kamil Majchrzak, który w tym roku wygrał już dwa challengery. "Mam nadzieję, że w trakcie turnieju będzie już zawodnikiem pierwszej '100'. Brakuje mu dosłownie kilku wygranych. Ma świetny sezon, jest skoncentrowany na tenisie, zrobił duże postępy" - opisywał tenisistę z Piotrkowa Trybunalskiego dyrektor sopockiej imprezy. W przeciwieństwie do poprzedniej, pierwszej edycji turnieju nie zwracał się zaś z ofertą udziału w niej do Huberta Hurkacza. "Nie proponowałem mu nawet. Rok temu żartowaliśmy, że będzie rósł razem z turniejem albo turniej razem z nim. Trochę nas jednak wyprzedził. Bardzo się z tego cieszymy. Hubert lubi korty twarde, ma dobry ranking i nie ma sensu go pchać teraz do Sopotu" - argumentował Fyrstenberg. W tym mieście zaprezentować ma się za to Matkowski, który przez wiele lat tworzył czołowy duet z obecnym dyrektorem sopockiego turnieju. 38-letni deblista powoli wycofuje się z zawodowej gry, ale nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Teraz zagra z Szymonem Walkowem, który triumfował w tej imprezie w grze podwójnej rok temu. "Przez chwilę nawet pomyślałem o tym, by przyznać sobie 'dziką kartę' do debla, ale jak zagrałem przez 45 minut i zaczęły odzywać się kolano, plecy i bark, to stwierdziłem, że nie wytrzymam miesiąca przygotowań. A tak poza tym przepisy ATP zabraniają dyrektorowi turnieju udziału w imprezie, bo byłby to konflikt interesów" - zaznaczył z uśmiechem Fyrstenberg. Cieszy się na myśl o występie w Sopocie 17-letniego Chun-hsina Tsenga, triumfatora ubiegłorocznych juniorskich French Open i Wimbledonu oraz finalisty Australian Open 2018. "To genialny junior, w wieku 16 lat był numerem jeden w tej kategorii wiekowej. Porównywałem jego wyniki z Rogerem Federerem i Novakiem Djokovicem z czasów juniorskich i wyprzedza ich" - chwalił Tajwańczyka. Zaproszenie do Sopotu w roli gości, gdzie rywalizacja toczyć się będzie w dniach 29 lipca-4 sierpnia, dostały m.in. Iga Świątek i Agnieszka Radwańska z Dawidem Celtem. Rok temu pula nagród wynosiła 64 tysiące euro, a teraz będzie to ponad 92 tys. Poprzednio w ostatnim momencie, ze względu na skomplikowaną sytuację kortów w Sopocie, impreza została przeniesiona do Gdyni. Fyrstenberg zapewnił, że tym razem sytuacja się nie powtórzy. Podkreślił też znaczenie pozyskania sponsora tytularnego - BNP Paribas - w kontekście planów dalszego rozwoju turnieju. Poza meczami tak jak rok temu organizowana będzie Akademia Młodych Talentów, czyli warsztaty obejmujące treningi, sesje fizjoterapeutyczne, rozmowy z psychologiem i nauka współpracy z mediami. Na sopockim molo zaś pojawią się mini korty. Zastosowane mają zostać też rozwiązania proekologiczne, m.in. butelki wielorazowego użytku oraz segregacja odpadów.