Skuteczny protest Polaka w walce o ćwierćfinał mastersa w Szanghaju. Całkowity zwrot akcji
W poniedziałkowy poranek Kamil Majchrzak odpadł z rywalizacji singlowej w ATP Masters 1000 w Szanghaju, ale wciąż jeden reprezentant Polski pozostała w rywalizacji. Mowa o Janie Zielińskim, który od wiosny czeka na ćwierćfinał turnieju tej rangi - i wreszcie stał się on realny. Wspólnie z Johnem Peersem prowadzili 7:6, 6:5, a Australijczyk serwował po awans. I wtedy doszło do całkowicie zaskakującej sytuacji, która odmieniła losy meczu.

Mimo nieobecności Huberta Hurkacza polscy tenisiści i tak pokazali się z dobrej strony w przedostatnim w tym roku turnieju rangi Masters 1000 - w Szanghaju. W poniedziałek nad ranem polskiego czasu o czwartą rundę walczył Kamil Majchrzak - nie był faworytem w starciu z rozstawionym z siódemką Alexem De Minaurem.
Przegrał 1:6, 5:7, ale w drugim secie grał jak równy z równym z czołowym zawodnikiem świata. I miał nawet przewagę przełamania.
A później do rywalizacji w deblu ruszył jego kolega z kadry - Jan Zieliński. 28-latek połączył tym razem siły z Johnem Peersem, tak jak w Toronto, byłym wielkoszlemowym mistrzem tak w deblu, jak i w mikście. Dziś stanęli przed wielką szansą awansu do ćwierćfinału - w rywalizacji z niemieckim duetem Jakob Schnaitter/Mark Wallner byli faworytami.
ATP 1000 Szanghaj. Ostatni Polak w Mastersie. Jan Zieliński był o włos od ćwierćfinału. Został ten ostatni gem
W deblowych zmaganiach absolutnie kluczowym elementem jest serwis, zwłaszcza w rywalizacji panów. Gdy nie zawodzi, gemy toczą się bardzo szybko, po myśli duetu podającego. Każde przełamanie jest wówczas na wagę złota.

Polak i Australijczyk zaczęli wzorowo, szybko odskoczyli na 2:0, mieli też dwie szanse na 4:0. Gdyby tak się stało, zapewne już spokojnie dograliby tę partię do końca. Niemcy jednak załapali drugi oddech, wygrali tego gema, a później dwa kolejne. Było więc remisowo, na tym breaki się skończyły.
Doszło więc do tie-breaka, mimo późnego popołudnia w Szanghaju, wciąż było gorąco, koszulki kleiły się do ciał. Nie było jednak widać po zawodnikach oznak zmęczenia, mimo że pierwszy set trwał ponad godzinę. Już w drugiej akcji Zieliński i Peers wywalczyli miniprzełamanie, prowadzili 2:0. A później doszło do sytuacji zaskakującej, Polak znalazł się przy siatce, pięknie zbił piłkę po zagraniu Niemca. I zdobył punkt na 3:1.
Ekwadorski sędzia Jimmy Pinoargote uznał jednak, że Polak popełnił błąd, przełożył rakietę, a może i dotknął siatki. Zweryfikował wynik na 2:2, Zieliński zażądał wideoweryfikacji tego zagrania. Ekwadorczyk długo oglądał, prosił o cofanie akcji, mimo że wszystko było klarowne, a o pomyłce Jana nie było mowy. Ostatecznie przyznał punkt Polakowi i Australijczykowi. To była kluczowa decyzja, bo już do końca gema nie było tu żadnych strat serwisu - Zieliński i Peers wygrali więc 7-5.
A Pinoargote coś nie ma szczęścia do Szanghaju - rok temu zbluzgał go tutaj Frances Tiafoe, za co później dostał sporą karę finansową.
Pozostało więc wygranie jeszcze jednej partii - Zielinski reagował na wygrane akcje bardzo energicznie, pokrzykiwał. Mieli szanse z Peersem na przełamania w kilku gemach, ale z czasem to Niemcy pewnie punktowali. Aż doszło do gema jedenastego, w którym Polak i Australijczyk dokonali jednak tej sztuki. Wywalczyli breaka, prowadzili 6:5, Peers serwował po awans.
I zupełnie się pogubił, Wallner i Schnaitter dokonali rzeczy niemal niemożliwej - doprowadzili do tie-breaka, wygrali go. I "złamali" rywali mentalnie, w trzecim secie, granym do 10 punktów, dominowali już dość wyraźnie. A Zieliński dostał jeszcze ostrzeżenie za wybicie piłki, był wściekły po swoim zagraniu w siatkę.
Skończyło się na 6:7 (5), 7:6 (3), 10-2 dla pary niemieckiej. A to oznacza koniec polskich szans w Szanghaju.














