Gdy w styczniu 2014 roku 19-letnia wówczas Eugenie Bouchard dotarła do półfinału Australian Open, momentalnie o Kanadyjce zrobiło się bardzo głośno. "Genie" miała świetnych doradców, potrafiła stworzyć wokół siebie otoczkę marketingowego sukcesu. Brylowała w mediach społecznościowych, podziwiano jej urodę, potrafiła żartować. Do tego doszły kolejne sukcesy: w półfinale French Open zatrzymała ją Maria Szarapowa, zresztą po bardzo zaciętym boju, a następnie na Wimbledonie - uległa gładko w finale Petrze Kvitovej. Jesienią była już piątą rakietą świata, ale kilka miesięcy później wszystko zaczęło się psuć. Być może wpływ na to miało zakończenie współpracy z trenerem Nickiem Saviano. I Bouchard szybko z piedestału spadła. Przynajmniej pod względem sportowym. Eugenie Bouchard przewróciła się w szatni podczas US Open. To wpłynęło na jej karierę, tak przynajmniej twierdziła Marketingowo wciąż była bowiem gwiazdą. Jej zdjęcia w strojach kąpielowych w swoim słynnym kalendarzu publikował "Sports Illustrated", za tenisistką podróżowali jej fani skupieni w "Genie Army". Problemy Bouchard zaczęły się po US Open w 2015 roku, gdy przed starciem czwartej rundy z Robertą Vinci upadła w szatni na mokrej podłodze, uderzyła nią w głową i doznała wstrząsu mózgu. Oskarżyła organizatorów o złe przygotowanie obiektu, wystąpiła do sądu o odszkodowanie. Ostatecznie doszło do ugody z Amerykańską Federacją Tenisową, Kanadyjka zgodziła się na 75 procent swoich żądań, a była to kwota siedmiocyfrowa. W 2018 roku obie strony podały, że przeznaczono ją jako darowiznę na jedną ze szkółek tenisowych w Bronksie. Szarapowa była jej idolką. Później nazwała ją oszustką. I pokonała w Madrycie Bouchard w tenisowym świecie znaczyła już wtedy niewiele, ale w maju 2017 roku właśnie w Madrycie pokonała Marię Szarapową - po raz pierwszy w karierze. Wcześniej Kanadyjka nie ukrywała, że słynna Rosjanka była jej idolką, do tego momentu spotkały się na korcie cztery razy: dwukrotnie we French Open i po razie w Australian Open oraz Miami. Zawsze lepsza była Szarapowa. Gdy na początku 2016 roku Rosjanka została przyłapana na stosowaniu dopingu i skazana na 15-miesięczną banicję, Bouchard zaczęła głośno domagać się potępienia tej zawodniczki. Czuła się oszukana. Rosjanka wróciła do gry w kwietniu 2017 roku w Stuttgarcie (przegrała w półfinale), a już w kolejnym tygodniu zagrała w Madrycie. I tu sposób na nią znalazła Kanadyjka. - Przed meczem z nią wiele zawodniczek życzyło mi szczęścia, to było inspirujące - mówiła potem Bouchard. Po sześciu latach sytuacja niemal zatoczyła koło. Szarapowa co prawda dawno temu zakończyła karierę, a Bouchard nadal znaczy w tourze niewiele, ale jednak jej głos wciąż jest odnotowywany. Pozostaje gwiazdą społecznościówek, jej profil na instagramie śledzi blisko 2,5 miliona osób (dla porównania: Igę Świątek obserwuje milion). Bouchard odżywała w Madrycie, wygrała trzy mecze. I po ostatnim zaatakowała rywalkę z Ukrainy Ten rok fatalnie zaczęła na kortach twardych, więc szybko przeniosła się na mączkę. Tu wygrała w końcu jakiś mecz w Bogocie w imprezie WTA 250, a w "tysięczniku" Madrycie przeszła eliminacje i pokonała pierwszą przeszkodę w turnieju głównym. Ograła bowiem Dajanę Jastremską. I po spotkaniu z Ukrainką zamieściła w swoich mediach społecznościowych wpis, który wywołał w tenisowym świecie niemały skandal. Napisała: Jest coś w graniu "doperów" w Madrycie. Słowo "doper", którego użyła Bouchard, w amerykańskim slangu jest dużo częściej używane w odniesieniu do tych, którzy używają narkotyków niż tylko stosują doping. Być może Kanadyjce chodziło bardziej o to, że znów mierzyła się w stolicy Hiszpanii z zawodniczką, która miała za sobą dopingową wpadkę, tego nie wiemy. A Jastremska uzyskała pozytywny wynik testu antydopingowego w listopadzie 2020 roku, wykryto u niej mesterolon. Na początku 2021 roku została zawieszona, dwukrotnie jej odwołania do ITF i Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w Lozannie (CAS) nie dały efektów. Aż w końcu, po sześciu miesiącach, Ukrainka została oczyszczona z zarzutów. Formalnie więc żadnego dopingu w jej przypadku nie było, inaczej niż u Szarapowej. Być może górę wzięły tłumaczenia Jastremskiej, że zakazana substancja znalazła się w jej organizmie w wyniku kontaktów seksualnych z byłym chłopakiem... Bouchard skrytykowana, szybko zareagowała... wykasowaniem wpisu Po swoim wpisie Bouchard została mocno skrytykowana tak przez kibiców, jak i fachowców. Włoski dziennikarz Diego Barbiani napisał: "Jastremska nie została nigdy skazana za doping, a jedynie zawieszona na czas wyjaśnienia sprawy. Może się to komuś nie podobać, ale takie są fakty". Niedługo po tej powszechnej krytyce Bouchard usunęła swój wpis na Twitterze. Mało tego, Ukrainka ogłosiła chwilę wcześniej, że właśnie dowiedziała się o śmierci swojego dziadka. "Osoby, która otworzyła przede mną drzwi do świata sportu. Osoby, która była dumna ze mnie i wierzyła we mnie" - napisała. Jastremska do gry powinna wrócić w kolejnym turnieju w Rzymie. Bouchard w piątek zmierzy się w drugiej rundzie madryckiego turnieju z Włoszką Martiną Trevisan.