Agnieszka Radwańska, sklasyfikowana obecnie na dziesiątym miejscu w rankingu WTA Tour, ma - podobnie jak inne rozstawione zawodniczki - w pierwszej rundzie "wolny los". Jej pierwszą rywalką będzie zwyciężczyni meczu pomiędzy Amerykanką Warwarą Lepchenko i Czeszką Ivetą Benesovą. Natomiast młodsza z krakowskich sióstr Urszula, wystąpi w turnieju bez konieczności przebijania się przez eliminacje, choć obecnie jest dopiero 172. na świecie. "Uli zostały jeszcze dwa turnieje, w których może zagrać z "zamrożonym rankingiem", bodaj na 74. pozycji, czyli sprzed ubiegłorocznej kontuzji kręgosłupa. Postanowiliśmy, że najlepiej skorzystać z tej furtki właśnie w dużych imprezach w Indian Wells i za dwa tygodnie w Miami. Tu każdy wygrany mecz daje więcej punktów, niż dwa w mniejszych" - powiedział ojciec i trener tenisistek Robert Radwański. W pierwszej rundzie jego młodsza córka trafiła na Bojanę Jovanovski, obecnie 52. na świecie. W lutym zawodniczki te spotkały się dwukrotnie i za każdym razem lepsza okazywała się Serbka, choć gra była bardzo wyrównana. Najpierw w kwalifikacjach turnieju WTA w Dausze polska tenisistka nie wykorzystała czterech meczboli w decydującym secie, zanim przegrała 6:4, 1:6, 6:7 (11-13). Następnie w ubiegłym tygodniu w pierwszej rundzie mniejszej imprezy w Kuala Lumpur Radwańska wypuściła z rąk prowadzenie 4:2 w drugim secie i poniosła porażkę 6:1, 5:7, 4:6. "To dwa mecze, o których najlepiej na dobre zapomnieć. Po prostu szkoda zmarnowanych szans. Kiedy ma się rywalkę dosłownie na widelcu to trzeba dokończyć dzieła i nie wolno się zawahać. Mam nadzieję, że wyciągnięte wnioski z tamtych porażek, zaprocentują tym razem. W końcu do trzech razy sztuka" - dodał Radwański. Wyjście na kort w pierwszej rundzie oznacza premię w wysokości 7 050 dolarów i pięć punktów do klasyfikacji TA. Wygranie tego meczu daje już 11,5 tys. dol. i 50 pkt.