Sinner wrócił na kort po przegranym Roland Garros i od razu poległ. Sceny w Halle
Jannik Sinner nieco ponad tydzień temu doznał swojej być może najbardziej bolesnej porażki w karierze. Włoch kolejny raz z rzędu poległ w rywalizacji z Carlosem Alcarazem, ale tym razem był dosłownie o krok od wygranej, co jeszcze dodawało dramaturgii. O sezonie na mączce lider rankingu ATP już zapomniał i przeniósł się na trawę. Rywalizację na tej nawierzchni również rozpoczął od nieoczekiwanej porażki, ale tym razem nie z Hiszpanem.

Jannik Sinner pierwszy raz numer jeden w rankingu ATP przy swoim nazwisku zobaczył zaraz po ubiegłorocznym Roland Garros. Wówczas już w środku rozgrywanego turnieju wiedział, że w notowaniu, które pojawi się po finale imprezy rangi Wielkiego Szlema na paryskich kortach, będzie najwyżej i nie zmienił tego nawet fakt, że turnieju ostatecznie nie wygrał. Tytuł na kortach w stolicy Francji pierwszy raz w swojej karierze zdobył wówczas Carlos Alcaraz, który jednak na fotel lidera nie wrócił.
Co więcej, Hiszpan wygrał także Wimbledon 2024, ale w rankingu wciąż oglądał plecy swojego kilkanaście miesięcy starszego rywala. Z kolei Sinner na myśl o spotkaniu z Alcarazem z pewnością nie skacze z radości, bo ostatnie ich mecze były dla Włocha brutalne. Oprócz półfinału na Roland Garros lider rankingu przegrał z popularnym "Charlim" także w finałach w Chinach, Rzymie oraz niedawno rozegranym epickim boju o tytuł mistrza paryskiego Wielkiego Szlema.
Sinner poległ w Halle. Kiepski początek sezonu na trawie
Włoch od zakończenia ubiegłorocznej imprezy na kortach imienia legendarnego francuskiego lotnika przegrał pięć meczów, z czego trzy przypadki, to porażki właśnie z Alcarazem w meczach o tytuł. Oprócz tego poległ w rywalizacji o półfinał Wimbledonu z Daniiłem Miedwiediewem oraz w ćwierćfinale imprezy na kortach twardych w Montrealu. Pięć porażek na przestrzeni prawie 365 dni. W związku z tym jest oczywistym faworytem każdej imprezy. Nie inaczej wygląda to w przypadku turnieju ATP 500 w Halle, w którym Włoch broni tytułu.
Rok temu w finale pokonał Huberta Hurkacza, a panowie wspólnie zagrali także debla, w którym wygrali jeden mecz przeciwko amerykańskiej parze Lammons oraz Withrow. W tym roku sytuacja się nie powtórzyła, przede wszystkim dlatego, że Hurkacz wycofał się z rywalizacji. Sinner stanął jednak do walki w deblu, a obok niego zagrał Lorenzo Sonego. Włoch znów po drugiej stronie siatki miał Amerykanina, ale tym razem sobie z rywalami nie poradził.
Włoska para mierzyła się z duetem Alex Michelsen oraz Karen Chaczanow. Spotkanie rozpoczęło się znakomicie dla lidera rankingu, bo Włosi wygrali pierwszą partię bardzo pewnie - 6:2. W drugiej rywalizacja była jednak zdecydowanie bardziej wyrównana, choć Sinner z Sonego prowadzili już 2:0. Ostatecznie jednak drugi set padł łupem rywali, którzy wygrali 7:5. Dotarliśmy więc do tie-breaka, który decydował o tym, kto ostatecznie wygra mecz. W tym włoska para była bezradna, a porażka 3:10 mówi bardzo wiele o tym, kto dominował w decydującej rozgrywce.


