Rok do roku w przypadku Weroniki Falkowskiej to niemal niebo a ziemia. W kwietniu 2023 roku doszło do półfinału turnieju ITF w Santa Margherita di Pula, pokonała m.in. Fionę Ferro, niegdyś 39. rakietę świata, obecnie wciąż wśród 150 najlepszych tenisistek. A z Sardynii poleciała do Astany, by pod nieobecność Igi Świątek być drugą rakietą polskiej reprezentacji. Przegrała 3:6, 4:6 z Jeleną Rybakiną, ale i tak postawiła Kazaszce ciut większy opór niż Magda Linette. Falkowska była wtedy 248. zawodniczką na świecie, mogła liczyć jeszcze na grę w kwalifikacjach Wielkich Szlemów. Siedem trudnych miesięcy Weroniki Falkowskiej. Kolejne turnieje, gdzie jedyną radość przynosił debel Dziś tenisistka z Warszawy jest 441., przechodzi duży kryzys formy. Nie widać tego może tak wyraźnie przez pryzmat jej gry w deblu, bo w niższych rangą turniejach radzi sobie doskonale, wiele z nich nawet wygrywa. A w WTA 250 w Warszawie, w lipcu zeszłego roku, doszła do finału, w parze z Katarzyną Piter. W sinlgu jest jednak dużo, dużo gorzej. Ostatni mecz w głównej drabince zawodów ITF wygrała 10 października zeszłego roku, z Rumunką Alexandrą Ignatik w Santa Margherita di Pula. A później były kolejne porażki: w Monastyrze, Limassol, Porto, Wesley Chapel, Trnawie, Solarino i Bużumburze. W tym roku Falkowska wygrała zaledwie jedno spotkanie, w eliminacjach w Trnawie z Amerykanką Anną Rogers, zresztą po tie-breaku w trzecim secie. Stąd też tak wielki zjazd w rankingu WTA, zupełnie nie odpowiadających możliwościom 23-letniej tenisistki. Być może przełom nastąpi teraz w Bużumburze. Włoszka nie była faworytką, rzuciła wyzwanie. Miała też piłki setowe W Burundi Falkowska wygrała w niedzielę turniej ITF, ale w deblu. W singlu przed tygodniem zatrzymała się już na pierwszej przeszkodzie, Francuzce Alice Tubello, która później uniosła też puchar za triumf w finale. Tym razem losowanie było nieco łaskawsze, los wskazał Polce Włoszkę Maddalenę Giordano, jeszcze niżej od niej notowaną. Tyle że początek spotkanie nie wskazywał na końcowy sukces, to rywalka wygrała trzy pierwsze gemy, później prowadziła po kolejnym przełamaniu 4:2. Falkowska opanowała jednak sytuację, wyrównała. Choć i tak ani przez moment nie mogła być spokojna, to Giordano miała nawet dwie piłki setowe. Koniec końców ta partia padła łupem Polki, jakby emocji było mało, to wybroniła dwa break pointy i wygrała 7:5. W drugim secie było odrobinę spokojniej, kluczowe okazało się przełamanie Falkowskiej na 4:3. I już szansy nie wypuściła, po 92 minutach zapewniła sobie awans do drugiej rundy, wygrała tego seta 6:4. Po siedmiu miesiącach mogła więc cieszyć się z wygranej w głównej drabince turnieju ITF - niby to coś niewielkiego, ale jednak istotnego. Pomogło trochę siedem asów, rywalka nie miała żadnego. Czwartek zaś zapowiada się dla Polki niezwykle pracowicie: najpierw zagra o ćwierćfinał singla z Łotyszką Kamillą Bartone (ograła ją w finale debla), a później o półfinał gry podwójnej, razem z Holenderkę Stephanie Visscher, z rosyjsko-holenderską parą Ksenia Łaskutowa/Merel Hoedt. Turniej ITF W35 w Bużumburze (korty ziemne). Pierwsza runda Weronika Falkowska (Polska, 5) - Maddalena Giordano (Włochy) 7:5, 6:4.