Zhang w miniony wtorek poddała mecz pierwszej rundy turnieju Hungarian Open w Budapeszcie. Skrzywdzona przez sędzinę, która wywołała aut po jej prawidłowym zagraniu, Chinka z płaczem zrezygnowała z gry. Wielka krzywda w Budapeszcie Rywalka Amarissa Toth cieszyła się z tego odniesionego w szczęśliwy sposób, ewidentnie w wyniku krzywdy przeciwniczki (była to jej pierwsza "wygrana" w WTA w karierze), zwycięstwa. Została potępiona przez tenisowy świat. A słowa wsparcia dla 34-letniej tenisistki z Tianjin popłynęły z całego świata, m.in. od Ons Jabeur, Petry Kvitovej, Magdy Linette. Shuai Zhang w weekend przyjechała do Warszawy na turniej BNP Paribas Warsaw Open. W rozmowie z Interią, dyrektor imprezy rozgrywanej na kortach Legii Mariusz Fyrstenberg, zapewnił, że zarówno Chinka jak i każda zawodniczka mająca problemy mentalne otrzyma pomoc psychologiczną. - Podczas turnieju będzie miała zapewnioną dodatkową pomoc psychologa. Dla zawodniczek jest specjalny pokoik, gdzie będą mogły skorzystać z takiego wsparcia. To bardzo dobre rozwiązanie. Bo sytuacje podobne do tych z Budapeszt w tenisie zdarzają się w karierze każdego zawodnika niejednokrotnie - powiedział znakomity przed laty deblista. Niespodziewana porażka w Warszawie, ale po walce Zhang wróciła w poniedziałek do gry. Na razie w deblu. Mimo że wraz z Lin Zhu była rozstawiona z numerem 1 przegrała jednak już w pierwszej rundzie z silną, ale niżej notowaną parą chińsko-czeską - Xiyu Wang, Linda Noskova. Mecz trwał niewiele ponad godzinę. Chinki przegrały 3:6, 2:6. Zhang mogła odetchnąć z ulgą, bo przegrała po walce, a nie po niesprawiedliwej decyzji sędziny. Skrzywdzona w Budapeszcie zawodniczka nie żegna się z Warszawą. Prawdopodobnie we wtorek zagra w singlu. Rozstawiona z numerem 5 będzie miała za przeciwniczkę Terezę Martincovą. Olgierd Kwiatkowski