Gdy na początku września zeszłego roku Serena Williams przegrała w trzeciej rundzie US Open z Ajlą Tomljanović, wielu kibiców tenisa płakało. Legendarna Amerykanka tuż przed swoimi 41. urodzinami żegnała się bowiem z zawodowym sportem. I nie miało znaczenia to, że na korty wróciła dopiero latem w Londynie i zdążyła raptem zagrać siedem spotkań w czterech turniejach. Z touru odchodziła bowiem legenda, która przez dwie dekady była najjaśniejszą gwiazdą tej dyscypliny. Dotarła do 33 finałów singla w Wielkim Szlemie, wygrała 23 z nich. Do tego triumfowała we wszystkich 14 wielkoszlemowych finałach debla (zawsze z siostrą Venus!) i na początku kariery - dwa razy w mikście. Dołożyła do tego wszystkiego cztery złote medale olimpijskie, setki innych trofeów i wyróżnień. No i dziesiątki milionów dolarów, bo stała się najlepiej opłacaną sportsmenką na świecie. I choć od września nie gra, to wciąż ma ważne umowy z wieloma topowymi markami na świecie. Naciski ojca dadzą efekt? Serena nie mówiła tak jednoznacznie Od momentu zakończenia kariery 42-letnia Amerykanka wielokrotnie była pytana, czy po ewentualnym odpoczynku skusi się jeszcze na powrót na kort. Sama zresztą nie dementowała wszelkich plotek, a jeszcze pod koniec października mówiła dziennikarzom, że to nie musi być koniec. "Nie zakończyłam kariery. Szanse na powrót są bardzo wysokie. Możecie przyjść do mojego domu, jest tam kort - stwierdziła wtedy w San Francisco. Dwa tygodnie temu wspominała z kolei, że presję na nią wywiera... jej ojciec Richard. To on miał największy wpływ na to, że Serena i Venus zaczęły trenować tę akurat dyscyplinę i już jako nastolatki osiągnęły ogromne sukcesy. - Mój tata mówi: Serena, musisz zagrać jeszcze jeden lub dwa Wielkie Szlemy. Odpowiadam mu: tato, proszę, przestań - opowiadała. Ten nacisk może wynikać z faktu, że młodsza z sióstr wygrała 23 turnieje w singlu, a rekordzistka pod tym względem - Australijka Margaret Smith Court - 24. Tajemnicze zdjęcie Sereny Williams. Brakuje tylko... rakiety Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że choć legendarna zawodniczka wielokrotnie wspominała, że czuje się spełniona i cieszy się chwilami spędzanymi z rodziną, a nie na treningach, to na korty nadal ją ciągnie. Sama zresztą to podsyca, choćby w tym tygodniu, prezentując na swoim Instagramie zdjęcie, gdzie przy stoliku obok kortu siedzi ubrana w kompletny strój do gry. I do tego jeszcze pisze: "Już wkrótce". Zdjęcie polubiło blisko 100 tysięcy kibiców, duża ich część się wypowiedziała. "Nie możesz mi tak dokuczać, Sereno! Czy możesz po prostu wrócić?! Proszę i dziękuję" - napisał jeden z sympatyków. Takich głosów były dziesiątki. I o ile powrót 42-letniej zawodniczki do regularnej gry turniejowej wydaje się już niemożliwy, to okazjonalne występy w imprezach pokazowych, bądź też pojedynczych turniejach, byłyby możliwe. Zwłaszcza, że Serena Williams mogłaby liczyć na dziką kartę w każdym turnieju na świecie - pozostaje magnesem przyciągającym kibiców na trybuny. I być może wtedy swoje marzenie zrealizowałaby Iga Świątek - pod koniec zeszłego roku wskazała zawodniczkę, z którą chciałaby zmierzyć się na korcie. - To Serena Williams, bez dwóch zdań. Nie miałam zaszczytu, by spotkać się z nią na korcie, choć weszłam w tour w 2019 roku - mówiła wtedy obecna liderka rankingu WTA. Może to marzenie się spełni?