Już przed rozpoczęciem spotkania pomiędzy Polską a Kanadą wiedzieliśmy, że już na "dzień dobry" czeka nasze reprezentantki mecz o wszystko w grupie C. Powodem takiej sytuacji był wynik środowego starcia Kanada - Hiszpania, gdzie zawodniczki z Ameryki Północnej pokonały gospodynie 3-0. Wiedzieliśmy zatem, że ew. porażka z Kanadyjkami przekreśli szanse Polek na wyjście z grupy, a do półfinału awansują właśnie zawodniczki z Kraju Klonowego Liścia. Furorę w pierwszym pojedynku Kanadyjek zrobiła 18-letnia Marina Stakusić. Zawodniczka będąca aktualnie na 258. miejscu w rankingu WTA pokonała rywalkę notowaną o blisko 200 miejsc wyżej - Rebekę Masarovą 6:3, 6:1. Potem zwycięstwo po maratońskim meczu przypieczętowała Leylah Fernandez w starciu z Sarą Sorribes Tormo. Około dwie godziny przed początkiem spotkania Polska - Kanada poznaliśmy oficjalne składy obu reprezentacji na ten mecz: Magdalena Fręch - Marina StakusićMagda Linette - Leylah FernandezWeronika Falkowska/Katarzyna Kawa - Gabriela Dabrowski/Leylah Fernandez Nie było zatem żadnych zaskoczeń w nominacjach. Wiedzieliśmy też, że w przypadku wyniku 1-1 po grach singlowych, może nastąpić rotacja na mecz deblowy w naszej drużynie. Fręch miała wszystko w swoich rękach. Wtedy obraz gry zupełnie się odmienił Już pierwszy gem pojedynku pomiędzy Magdaleną Fręch a Mariną Stakusić pokazał nam, jak może przebiegać to spotkanie. Kanadyjka pokazywała, że nie boi się atakować, a z kolei Polka postawiła na cierpliwą grę z kontry, starając się jak najczęściej dostarczać piłki na drugą stronę. Ostatnie tygodnie były znakomite dla młodej reprezentantki z Kraju Klonowego Liścia, bowiem wygrała trzy turnieje rangi ITF. Mecz od serwisu rozpoczęła 18-latka. Pierwsze gemy pojedynku okazały się niezwykle wyrównane, Panie rozgrywały je na przewagi. W trzecim gemie Magda wypracowała sobie pierwsze piłki na przełamanie i od razu je wykorzystała. Świetnie korzystała z wolnych stref, jakie pojawiały się po zagraniach rywalki, wielokrotnie mijając młodą reprezentantkę Kanady. Zawodniczka klubu KS Górnik Bytom poszła za ciosem. Procentowało jej doświadczenie i szybko objęła prowadzenie 5:1. Potem przeciwniczka, nie mając nic do stracenia, ruszyła jeszcze śmielej do ataku, a przy tym zaczęła popełniać mniej błędów. Przy stanie 5:2 z perspektywy naszej reprezentantki obroniła dwie piłki setowe i doprowadziła nawet do stanu 5:4. Fręch wykorzystała jednak swojego drugiego gema na zamknięcie seta i w konsekwencji wygrała pierwszą partię 6:4. Początek kolejnego seta to konsekwentne wygrywanie własnych gemów przez serwujące. Sytuacja zmieniła się dopiero w piątym gemie. Magdalena przełamała swoją rywalkę, a potem potwierdziła przewagę po bardzo zaciętej rywalizacji i zrobiło się 4:2. Nie zrobiło to jednak wrażenia na Stakusić, która szybko wzięła się za odrabianie strat. Najpierw wygrała swoje podanie, a potem przełamała Polkę do zera. Widać było, że zmienił nam się trochę obraz gry na korcie. Kanadyjce zaczęło wychodzić coraz więcej uderzeń, jakby dostosowała się do repertuaru stosowanego przez Magdę, a nasza reprezentantka nie mogła znaleźć w tym momencie sposobu na dobrze grającą rywalkę. W konsekwencji, przy stanie 5:4 dla 18-latki, Fręch musiała ratować się przed przegraniem seta. To był bardzo trudny gem. Polka miała kilka szans na zakończenie go na własną korzyść, ale rywalka świetnymi, agresywnymi returnami nie pozwalała na to zawodniczce KS Górnik Bytom. Po chwili Kanadyjka wypracowała sobie nawet piłkę setową, ale na szczęście nie wykorzystała jej. Ostatecznie udało się Magdzie domknąć gema z pomocą rywalki i zrobiło się 5:5. Nie zachwiało to jednak pewnością 18-latki, która po chwili znowu wyszła na prowadzenie i po raz kolejny wywarła presję na serwisie Fręch. Niestety, tym razem 25-latka nie wyratowała się z trudnego położenia i przegrała seta 5:7. Początek decydującej partii był jakby kontynuacją wydarzeń z końcówki tego, co ujrzeliśmy chwilę wcześniej. Kanadyjka szybko objęła prowadzenie 3:0 i przejęła kontrolę nad wydarzeniami. Wydawało się, że pojedynek zmierza już wyłącznie w jedną stronę, zwłaszcza, że rywalka naszej reprezentantki miała dwa break pointy na 5:1. Wtedy jednak nastąpił kolejnym w tym meczu zwrot akcji. Stakusić przestała wytrzymywać napięcie i zaczęła popełniać coraz więcej błędów. Nie wykorzystała szans na podwyższenie prowadzenia, a kolejny gem przy swoim serwisie zakończyła podwójnym błędem. Fręch nie wykorzystała jednak szansy na wyrównanie stanu na 4:4 i w konsekwencji - 18-latka serwowała po zwycięstwo w meczu. Tym razem ręka jej nie zadrżała i domknęła spotkanie, wygrywając trzeciego seta 6:3. W tym momencie potrzebujemy zwycięstwa Magdy Linette w singlu oraz wygranej w starciu deblistek, by przedłużyć swoje szanse na awans do półfinału Billie Jean King Cup Finals. Mecz fazy grupowej BJK Cup Finals - Grupa C: Magdalena Fręch (Polska) - Marina Stakusić (Kanada) 6:4, 5:7, 3:6 stan rywalizacji: 1-0 dla Kanady