Podobnie jak przed rokiem, o tytule w męskim singlu na Wimbledonie decydowało starcie pomiędzy Carlosem Alcarazem i Novakiem Djokoviciem. W ubiegłym sezonie wyraźnym faworytem pojedynku był Serb, ale wówczas musiał uznać wyższość Hiszpana po pięciosetowej batalii. Dwanaście miesięcy później położenie obu tenisistów jest już zupełnie inne. 21-latek przybył do Londynu jako triumfator Roland Garros i zawodnik, który skompletował już Szlemy na wszystkich trzech nawierzchniach. W niedzielę stanął przed szansą na swoje czwarte trofeum w najważniejszych rozgrywkach w tenisowym kalendarzu. Dla Djokovicia występ w finale tegorocznego Wimbledonu można powiedzieć, że już sam w sobie był wielkim bonusem. Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że Novak nie będzie w stanie zagrać ze względu na kontuzję kolana, po której udał się na operację. Wrócił jednak na korty szybciej niż przypuszczano i za wszelką cenę chciał sięgnąć po swój 25. tytuł wielkoszlemowy. Mógł tym samym ustanowić absolutny rekord, jeśli chodzi o rywalizację w grze pojedynczej, bez względu na płeć. Do tej pory dzierżył go wspólnie z Margaret Court. Zaskakująco łatwe zwycięstwo Alcaraza. Hiszpan broni tytułu na Wimbledonie Na starcie finałowego spotkania otrzymaliśmy niezwykle długi, aż 14-minutowy gem, przy serwisie Djokovicia. Przy piątym break poincie dla Alcaraza, Serb popełnił minimalny błąd i już na początku doszło do przełamania, które dało wyraźnego rozpędu Hiszpanowi. Obrońca tytułu znakomicie prezentował się przy własnym podaniu. Zdecydowanie lepiej wszedł w mecz, niż to bywało w poprzednich rundach. Z kolei Novak - wręcz przeciwnie. Słabo radził sobie przy swoim serwisie, miał problem ze znalezieniem rytmu. W piątym gemie 21-latek znów dobrał się do podania 24-krotnego triumfatora imprez wielkoszlemowych. Na koniec Djoković popełnił podwójny błąd serwisowy i zrobiło się już 4:1. Kilka minut później 37-latek dostał w końcu pierwszą okazję na przełamanie, ale Carlos doskonale zareagował na tę sytuację. Wygrał trzy akcje z rzędu i oddalił zagrożenie. Ostatecznie premierowa partia zamknęła się rezultatem 6:2. Alcaraz nie zamierzał się zatrzymywać i rozpoczął drugiego seta tak, jak pierwszego, czyli od breaka. Później Serb zaczął prezentować się nieco lepiej, ale to i tak nie wystarczało na świetnie i konsekwentnie grającego Hiszpana. W siódmym gemie Novak znów przegrał własne podanie i to mimo prowadzenia 30-0. Na koniec ponownie pojawił się podwójny błąd serwisowy. Chwilę później Hiszpan wygrał kolejnego seta wynikiem 6:2. Początek trzeciej partii przebiegał inaczej niż w dwóch poprzednich przypadkach. Djoković robił wszystko, by tym razem przypilnować wyniku. W trzecim gemie obronił aż cztery break pointy i Alcaraz musiał gonić wynik. W pewnym momencie to Serb dostał okazję na prowadzenie 4:2, ale triumfator tegorocznego Roland Garros świetnie wybronił się serwisem. Wydawało się, że w dziewiątym gemie Hiszpan zadał decydujący cios. Przełamał rywala do 15 i po chwili serwował po zwycięstwo w turnieju. Miał 40-0, trzy piłki mistrzowskie. Wtedy Carlitos mocno się spiął i niespodziewanie przegrał pięć punktów z rzędu. Ostatecznie o losach trzeciej partii decydował tie-break. Tym razem Alcaraz nie wypuścił już okazji z rąk i wygrał mecz 6:2, 6:2, 7:6(4). Drugi rok z rzędu znalazł sposób na pokonanie Djokovicia w finale Wimbledonu. Dokładny zapis relacji z meczu Carlos Alcaraz - Novak Djoković jest dostępny TUTAJ.