"To nie jest optymistyczna aktualizacja, ale w mijającym tygodniu, przed turniejem w Madrycie, doznałam kontuzji i niestety nie jestem gotowa do gry. Cieszę się dodatkowym czasem w domu i mam nadzieję, że wrócę jak najszybciej" - ogłosiła w kwietniu Jessica Pegula. Później okazało się, że ta sama kontuzja wykluczyła ją również z udziału w turnieju w Rzymie, nie oglądaliśmy ją także na kortach im. Rolanda Garrosa. Rywalka Świątek wyznała również, że ciężko było jej oglądać postępy przeciwniczek na korcie, gdy ona nie mogła brać udziału w prestiżowych rozgrywkach. W końcu jednak, po długich tygodniach bez gry, doczekała się powrotu na kort. Jednak to, co wydarzyło się w Holandii, jest dalekie od jej oczekiwań. Dramat Peguli, błyskawiczny koniec dla turniejowej "jedynki" W pierwszej rundzie rozstawiona w turnieju z numerem "1" Pegula dość gładko 6:2, 6:2 pokonała Alieksandrę Sasnowicz i wydawało się, że po kilku ciemnych miesiącach, w 's-Hertogenbosch w końcu zaświeciło dla niej słońce. Nawet, jeśli tak się stało, to dość szybko zaszło... Jej kolejną rywalką była reprezentantka Serbii Aleksandra Krunić. Przed laty była uważana za spory talent, w 2014 roku awansowała nawet do czwartej rundy US Open, ale rozwój jej kariery zahamowały kontuzję. I teraz plasuje na się na 400. miejscu w rankingu WTA, choć zdarzało jej się być nawet w czołowej "50". Aktualnie obie zawodniczki różni więc 395 pozycji, ale na korcie nie było tego widać. Już pierwszy set pokazał, że to będzie niezwykle wyrównane spotkanie. W szóstym gemie Pegula przełamała rywalkę i wyszła na prowadzenie 4:2, ale Krunić błyskawicznie odrobiła straty i potrafiła doprowadzić do tie breaka. A tam o dziwo zachowała więcej zimnej krwi i wygrała pierwszą partię 7:6. Set numer dwa miał bardzo podobny przebieg, bowiem znów to Pegula pierwsza przełamała rywalkę, ale Serbka potrafiła odrobić straty i znowu losy zwycięstwa ważyły się w tie breaku. Tym razem jednak to numer "5" rankingu WTA była lepsza i doprowadziła do remisu w całym spotkaniu. Chociaż mówi się, że to Amerykanie są nacją, która potrafi odwracać losy meczów w najbardziej nieoczekiwanych momentach, co pokazała zresztą niedawno Peyton Stearns, to jednak Pegula najwyraźniej nie jest jeszcze w takiej formie, żeby było ją na to stać. Tym razem to Krunić jako przełamała przeciwniczkę i już do końca nie wypuściła prowadzenia z rąk. Wygrała trzecią partię 6:4, a całe spotkanie w trzech setach i to ona zagra w ćwierćfinale turnieju w 's-Hertogenbosch. A Pegula zaliczyła bardzo nieudany powrót po kontuzji i z pewnością przed Wimbledonem może być pelna obaw o swoją dyspozycję.