Karolina Muchova do Warszawy na turniej na kortach Legii przyjechała z jasnym celem. Tym był rewanż, który chciała wziąć na Idze Świątek, za porażkę w finale Rolanda Garrosa. Wprawdzie ranga turnieju na paryskiej mączce i warszawskim hardzie jest nieporównywalna, ale potencjalne zwycięstwo w domu liderki światowego rankingu z pewnością doskonale. Już pierwszy mecz Muchovej w Warszawie pokazał jednak, że łatwo o zwycięstwo nie będzie. W swojej inauguracji turnieju zawodniczka rozstawiona z numerem dwa musiała wejść na wysoki poziom. Czeszka w pierwszej rundzie mierzyła się z Aliaksandrą Sasnowich. Udało jej się wygrać, ale dokonała tego dopiero w trzech setach, a spotkanie trwało nieco ponad dwie i pół godziny. Sensacja w Warszawie była o krok. Największa rywalka Igi Świątek z kłopotami W drugiej rundzie ponownie Muchova trafiła na zawodniczkę ze zdecydowanie niższym miejscem w rankingu WTA. Tym razem Czeszka musiała przeciwstawić się Słowaczce Rebecce Sramkovej. Znów przebieg meczu był bardzo zbliżony do tego dwa dni wcześniej. Ponownie Muchova musiała mierzyć się z koniecznością odrabiana strat już po pierwszym rozegranym secie. Sensacja w meczu Karoliny Muchovej Tego przegrała 5:7. W drugim podniosła wyraźnie jakość swojego tenisa i kolejny raz udowodniła, że w Warszawie będzie naprawdę groźna. Sramkova walczyła, ale nie dała rady pokonać dobrze usposobionej Czeszki. Ostatecznie drugi set zakończył się z dwoma przełamaniami na koncie Muchovej, a rozstawiona z numerem dwa tenisistka wygrała go 6:3 i utrzymała się w meczu. Genialna 18-latka już czeka na Świątek. Sabalence napsuła sporo krwi Na początku trzeciej partii pojawiły się kolejne problemy na drodze Muchovej. Czeszka zmuszona była wziąć bardzo szybko nieplanowaną przerwę medyczną z powodu problemów ze stopą. Wówczas wydawało się, że może to stanowić poważną przeszkodę w drodze po zwycięstwo. Nic bardziej mylnego. Muchova szybko przełamała rywalkę, a później doprowadziła do stanu 5:1 i miała nawet dwie piłki meczowe. Muchova wydawała się o krok od zwycięstwa. Wówczas jednak Słowaczka zaczęła grać tak, jakby jutra miało nie być. Każde kolejne jej zagranie było obarczone ryzykiem, ale trafiała. Po drugiej stronie Muchova nieustannie popełniała błędy. Ostatecznie Sramkovej udało się odrobić stratę dwóch przełamań i doprowadzić do stanu 5:5, co jeszcze kilkanaście minut wcześniej wydawało się jedynie odległym marzeniem. Amerykanie znowu przodują w technologii. Ważna informacja dla Igi Świątek i światowej czołówki Sramkova uwierzyła, że jest w stanie tego popołudnia sprawić sensację w Warszawie i wyeliminować drugą największą, obok Igi Świątek, faworytkę tego turnieju. Słowaczka przy stanie 5:5 przełamała Muchovą i stanęła przed szansą na wygranie spotkania przy swoim serwisie. Udało jej się dokonać tej sztuki i trzeciego seta wygrała 7:5, wracając ze stanu 1:5. Sensacja stała się faktem, a Muchova żegna się z Warszawą.