Madryt to miejsce wyjątkowe dla Moyuki Uchjimy, 23-letniej Japonki, która urodziła się w Malezji. Rok temu w kwietniu była poza najlepszą setką zawodniczek świata, nie miała szans na grę w Mutua Madrid Open, nawet w eliminacjach. Grała wtedy głównie z wyższych rangą zawodach ITF, odniosła 19 zwycięstw, a pięć z nich w... Madrycie. Przyleciała tu w maju, na turniej ITF W100, tuż przed French Open. I wygrała go, co na starcie kwalifikacji Roland Garros pozwoliło jej znaleźć się w najlepszej setce rankingu, pierwszy raz w karierze. A później przeszła te kwalifikacje, dotarła do drugiej rundy, w której przegrała 2:6, 2:6 z Aryną Sabalenką. To właśnie był ten kres zwycięskiej serii dość wysokiej Japonki. Stała się jednak pełnoprawną uczestniczką cyklu WTA, choć w tygodniowych "tysięcznikach" i niektórych turniejach WTA 500 musiała się jeszcze przebijać przez kwalifikacje. W Madrycie dokonała już kolejnego skoku, na po co pozwoliły triumfy z Robin Montgomery, Ons Jabeur i Jessicą Pegulą. A przede wszystkim ten wtorkowy z Jekateriną Aleksandrową. Uchijima w poniedziałek, na starcie turnieju w Rzymie, zostanie co najmniej 47. rakietą świata. To jej rekord kariery. A przecież w Hiszpanii jej przygoda wcale nie musi dobiec końca na etapie ćwierćfinału. WTA Madryt. Kolejny japońska sensacja w stolicy Hiszpanii. Moyuka Uchijima lepsza od Jekateriny Aleksandrowej Sukces Japonki jest tym większy, że Aleksandrowa bardzo dobrze radziła sobie ostatnio na kortach ziemnych. Półfinał w Charleston, półfinał w Stuttgarcie, ograne wielkie nazwiska: Qinwen Zheng, Diana Sznajder, Mirra Andriejewa, Jessica Pegula. A w Madrycie: finalistka z Rouen Olga Danilović oraz Daria Kasatkina. Niemniej w trwającym 103 minuty starciu z byłą reprezentantką Rosji, a dziś Australii, miała już problemy zdrowotne. Być może one spowodowały też słabszą dyspozycję faworytki. Aleksandrowa źle zaczęła to spotkanie, a początek meczu miał olbrzymie znaczenie w kontekście dalszych wydarzeń w pierwszym secie. Uchijima dwukrotnie przełamała Rosjankę, odskoczyła na 3:0. W całym meczu tylko raz znalazła się w sytuacji "pod presją", gdy musiała gonić wynik. Dokładniej - w drugiej partii, przy stanie 5:6. Pierwszego seta Uchijima wygrała 6:4, choć prowadziła 5:1. Zryw Rosjanki był zbyt późny, akurat w dziesiątym gemie Uchijimie sprzyjał serwis. A to nie było tak oczywiste dla jednej i drugiej - stąd ponad 20 break pointów w dwusetowym spotkaniu, dziewięć podwójnych błędów i żadnego asa. W drugiej partii Uchijima też długo prowadziła, 4:1 z podwójnym przełamaniem, później 5:3, wreszcie 5:4. I wtedy serwowała po awans. Aleksandrowa tym razem jednak zdołała wyrównać, ostatecznie losy spotkania rozstrzygnęły się w tie-breaku. Tym razem to faworytkę zawiodły nerwy, a Uchijima znów udowodniła, że jak dostaje tę jedną szansę, to potrafi ją wykorzystać w długiej batalii. Dokonała tego w Australian Open, wygrywając super tie-breaka w trzecim secie z Magdą Linette 10-8, dokonała tego i we wtorek w Madrycie. W nagrodę zagra w środę z Eliną Switoliną o półfinał. No i drugą nagrodą jest awans do TOP 50 rankingu WTA.